CHICHOT PRL-u

film ciekawostki box komedie Best Film

Najwspanialsze polskie komedie filmowe powstały w okresie PRL-u. Niewielu jednak zaśmiewających się do łez widzów zdawało sobie wtedy sprawę z tego, jak ciernista była ich droga na ekrany.

Istniały ku temu liczne powody, do których należy zaliczyć przede wszystkim względy ideologiczne i lekceważenie gatunku przez samych filmowców oraz wszechwładnych decydentów, którzy nieraz skąpili pieniędzy na kolorową taśmę, bo na komedię nie warto było wszak marnować dolarów. Taki właśnie los spotkał „Jak rozpętałem II wojnę światową” Tadeusza Chmielewskiego. Ale co tam kolory, skoro najcięższe boje toczono z cenzurą i w niejednym przypadku za duży sukces można było uznać to, że film w ogóle dopuszczano do realizacji, a potem do rozpowszechniania. Cóż, że czasami w zaledwie dwóch kopiach, jak „Rejs” Marka Piwowskiego.

Bo polska komedia w okresie największego rozkwitu tego gatunku, czyli w latach 70. i 80., prawie nigdy nie starała się ot tak po prostu zabawiać widzów. Zawsze przyświecał jej jakiś cel. Albo propagandowy, jak w przypadku „Samych swoich” Sylwestra Chęcińskiego, mających za zadanie odwrócenie uwagi Polaków od Kresów Wschodnich i krzewienie w zamian kultu ziem odzyskanych, albo prześmiewczy, przy czym ostrze satyry godziło w istotę bądź wypaczenia ustroju socjalistycznego i idącą w ślad za tym demoralizację ludu pracującego miast i wsi. Ich twórcom naprawdę wcale jednak nie było do śmiechu, a swoje filmy traktowali jako walkę z systemem.

chichot_nie lubie sami vabank - trojka mala

Zdjęcia powyżej: Tadeusz Chmielewski, Sylwester Chęciński i Juliusz Machulski na planie „Nie lubię poniedziałku”, „Samych swoich”, i „Vabank II”.

Do czołowych reprezentantów tego właśnie podejścia należał duchowy (i nie tylko) opozycjonista Stanisław Bareja, który powiedział kiedyś: „Moje komedie może są śmieszne, ale i ponure, mówią o świecie bezlitosnym i gdyby odrzucić żarty i dowcipy, byłyby ponure”. Komedie Barei („Poszukiwany, poszukiwana”, „Nie ma róży bez ognia”, „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?”, „Miś”, „Alternatywy 4”) bardzo długo uważane były przez filmowców za twórczość pośledniego gatunku, a tzw. bareizm traktowano z pogardą. Dopiero po latach wybitni reżyserzy, jak Andrzej Wajda, Jan Łomnicki czy Jerzy Janicki, dostrzegli w nich ogromny walor dokumentalny („pokazywanie kosmosu socjalistycznej rzeczywistości w skali mikro”) oraz liczący się element walki z ustrojem. „Z czasem zobaczyliśmy, ile tam jest obserwacji podgryzającej mur berliński” – przyznaje Wajda.

Poniżej zdjęcia z filmu „Miś”.

chichot_mis1_2

Ale nie tylko z komedii Barei wiało peerelowską grozą. Wystarczy wspomnieć „Pieczone gołąbki” Tadeusza Chmielewskiego czy przede wszystkim kultowy „Rejs” Marka Piwowskiego. W tym pierwszym, niezbyt zresztą udanym, filmie Chmielewski pokazuje zdemoralizowanych do głębi i wcale nieśmiesznych pracowników warszawskich wodociągów oraz uczącą się cwaniactwa młodzież w harcerskich mundurkach. Ten drugi kreśli przerażający portret społeczeństwa kontrolowanego przez totalitarną władzę. Praktycznie każda ówczesna komedia, nie wyłączając nawet kryminału kostiumowego w rodzaju „Vabanków” czy „Seksmisji” Juliusza Machulskiego, zawierała mniej lub bardziej zawoalowaną krytykę ustroju.

chichot_Nie_lubie_3

Fot.: „Nie lubię poniedziałku”

Nic zatem dziwnego, że cenzura miała pełne ręce roboty, a nazbyt nieprawomyślny film trafiał za karę na półkę, zyskując tym zaszczytny status półkownika. Cenzorów zresztą nie brakowało, parali się tym nie tylko członkowie komisji kolaudacyjnych, rekrutujący się z zawodowych cenzorów i samych reżyserów, ale także czuwający nad polityczną poprawnością fabuł członkowie władz partyjnych, a nawet rządu. Ich ingerencję najdotkliwiej odczuł na sobie „Miś” Barei, któremu zalecono wprowadzenie aż 31 poprawek. Inna rzecz, że film był kręcony w 1979 r., a proroczo przeczuwający rychły upadek Edwarda Gierka reżyser pozwolił sobie na zbyt wiele kpiny z ustroju, licząc na likwidację cenzury. Niestety, I sekretarz upadł dopiero po kolaudacji – „no i pocięli »Misia« trochę”.

cenzura_1

Na zdjęciu uwagi cenzorskie do „Misia”. 

O ile niektóre ingerencje cenzury można było jeszcze jako tako zrozumieć (w grę wchodziły względy polityczne, i tak z „Seksmisji” wyleciała kwestia: „Kierunek wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja!”, oraz obyczajowe – pruderyjnym władzom nie podobał się w „Rejsie” m.in. widok nadmiernie roznegliżowanej Jolanty Lothe), to wiele z nich można uznać za absurdalne. Za szkodliwy uznano w „Brunecie wieczorową porą” widok wiader w rękach żołnierza; w „Kochaj albo rzuć” widok ubiegającego się o prezydenturę, a uchwyconego przypadkiem Jimmy’ego Cartera, który maszeruje w chicagowskiej paradzie i macha ręką Pawlakowi (scena-perełka!).

chichot_Mis_3

W „Misiu” nie wolno było pokazać polskiej szynki w londyńskich delikatesach, kazano także m.in. wyeliminować scenę wiecu filmowców po kradzieży parówki (na zdjęciu obok) oraz scenę handlu mięsem w kiosku Ruchu – te epizody jednakże zostawiono. Dla obrony przed cenzurą przezorny Piwowski napisał fikcyjny scenariusz „Rejsu”, a potem kazał zatrudnionym w roli aktorów kolegom improwizować na planie. Inna rzecz, że reżyser sam dokonał autocenzury i z 12 godzin nakręconego materiału ostało się na ekranie zaledwie 65 minut.

 

Ale może nie to było jednak najgorsze. Najgorszy był kompletny brak poczucia humoru cenzorów i zupełne niezrozumienie istoty komedii. Trudno w to uwierzyć, ale niewiele brakowało, aby całkiem niewinny „Gdzie jest generał…” Chmielewskiego nie został dopuszczony do realizacji, ponieważ komisja zatwierdzająca scenariusze uznała go za nienadający się do sfilmowania. Aż siedemnastu prominentów kultury głosowało za odrzuceniem scenariusza i od kosza na śmieci uratowała go tylko opinia ówczesnego kierownika Wydziału Kultury KC PZPR Wincentego Kraśki (dziadka dziennikarza Piotra Kraśki). „Zanim ten film [reżyser ma na myśli swoje komedie] powstał, za każdym razem przechodził straszliwą gehennę” – wspomina Chmielewski.

Duże znaczenie miało też postrzeganie komedii jako rozrywki schlebiającej najniższym gustom publiczności. Warto przytoczyć co ciekawsze (niekiedy wręcz humorystyczne) wypowiedzi niektórych członków komisji kolaudacyjnej, pochodzące z kolaudacji „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?”. Wiceminister kultury i sztuki Janusz Wilhelmi stwierdził np.: „Na pewno nie powinniśmy żerować na niskim poziomie widzów. Nie mamy obowiązku dogadzania naszym widzom od dołu, ale od góry. Jeżeli nawet film ktoś kupi, to my nie jesteśmy przedsiębiorstwem handlowym. I to nie jest dla nas argumentem, nie jesteśmy kioskiem Ruchu”. Ministrowi wtórował inny kolega: „Nawet jeżeli będzie to film kasowy, państwowa kinematografia nie powinna takich filmów robić”.

chichot_cenzura_2

Dziś, kiedy komedie kręci się przede wszystkim, aby na nich zarobić, takie opinie wydają się niepoważne. I doprawdy aż dziw bierze, że „Miś”, „Rejs”, a także wiele innych obrazów tego gatunku, w ogóle powstały. A jednak tamte czasy mogą budzić pewną tęsknotę, przede wszystkim ze względu na działalność utalentowanych reżyserów, którzy z nieśmiesznych tematów potrafili robić zabawne fabuły o wysokich walorach artystycznych i trafnej obserwacji obyczajowej.

chichot_Mis_4

Dziś można o tym tylko pomarzyć, co najlepiej wyraził znakomity peerelowski aktor komediowy Krzysztof Kowalewski. Na pytanie, czy bawią go komedie nakręcone po 1989 r., odpowiedział w jednym z wywiadów: „Nie bawią mnie nawet te, w których sam zagrałem. Nasza obecna dość absurdalna rzeczywistość to powinny być złote czasy dla komedii. Są setki tematów do obśmiania, wiele z nich to prawdziwe samograje. Ale niestety od dawna nikt nie potrafi nakręcić nic śmiesznego. Młodsi twórcy umieją sprawnie robić filmy, ale napisanie zabawnego scenariusza i zrealizowanie go przerasta ich możliwości. Najpierw mieliśmy serię nieśmiesznych komedii gangsterskich, teraz jest moda na nieśmieszne komedie romantyczne. Te filmy są sztuczne, nie ma w nich autentyzmu”.

I trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. A w dali gdzieś pobrzmiewa złowieszczy chichot PRL-u…

 chichot_mis_napisy

 

 

Renata Głuszek

Tekst opracowany został na podstawie materiałów towarzyszących filmom wydanym w serii KANON FILMÓW POLSKICH (KOMEDIE) przez dystrybutora filmowego BEST FILM. 

w SKŁAD BOXU WCHODZĄ (linki do recenzji filmów):

RECENZJA FILMU SAMI SWOI

RECENZJA FILMU KOCHAJ ALBO RZUĆ

RECENZJA FILMU NIE MA MOCNYCH

RECENZJA FILMU MIŚ

RECENZJA FILMU REJS

RECENZJA FILMU VABANK

RECENZJA FILMU VABANK II, CZYLI RIPOSTA

RECENZJA FILMU NIE LUBIĘ PONIEDZIAŁKU

RECENZJA FILMU JAK ROZPĘTAŁEM II WOJNĘ ŚWIATOWĄ

RECENZJA FILMU SEKSMISJA

RECENZJA FILMU KINGSAJZ

RECENJZA FILMU PORANEK KOJOTA

RECENZJA FILMU CHŁOPAKI NIE PŁACZĄ

Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.