Uczyć się mitów greckich na podstawie filmu Tarsema Singha to tak, jakby uczyć się historii, czytając podręczniki do tego przedmiotu wydane w czasach najprężniejszego socjalizmu – postacie niby się zgadzają, ale jakoś inaczej nam się jawią, jakoś inaczej fakty podane, jakichś faktów brakuje, ci bohaterowie tacy bez skazy… Hollywood idzie jeszcze dalej, gdyż bohaterowie „Immortals…” nie tylko na duszy, ale i na ciele są bez skazy – zupełnie jakby zerwali się w skąpych gatkach z wybiegu znanego kreatora mody.
To film o kryzysie w Grecji. Jak widać, ma kraj pecha… Bogowie niegdyś pokonali tytanów i skuli ich we wnętrzu góry, ale oto zjawia się zły król Hyperion (wyjątkowo zmęczony Mickey Rourke, widać, zdawał sobie od początku sprawę, że jego bohater to jednowymiarowy komiksowy złoczyńca, tudzież uciskały go wymyślne nakrycia głowy, którymi dręczyli ekranowego króla kostiumolodzy) plądrujący greckie ziemie i zamierzający zdobyć magiczny Łuk Epirusa wykuty przez samego Aresa, za pomocą którego uwolnić może tytanów, a co za tym idzie, podjąć walkę o władzę nad światem. Pokonać złego władcę może jedynie prosty wieśniak o dobrym sercu i wielkich mięśniach, Tezeusz (no bo i cóż innego miałby biedak robić, skoro scenarzyści zapomnieli o Minotaurze czy Ariadnie…).
Obraz Tarsema Singha wizualnie bardzo przypomina „300” Zacka Snydera, scenografia może nie jak tak wyrafinowana, ale już sekwencje walk bardzo podobne. Film ma niezłe tempo i widowiskowy finał, jest przepiękny (zaprzeczyć się nie da), kadry są wysmakowane, a niektóre pomysły zadziwiające, niestety bohaterowie głównie prężą w nim torsy i wykrzykują banalne slogany (scenariusz w odróżnieniu od strony plastycznej nie jest mocnym punktem filmu). Pomieszanie z poplątaniem, dziwaczne pomysły, śmiałe – jeśli chodzi o mitologię – udziwnienia (Zeus już nie rzuca piorunami, ma lepszą rzecz – ognisty bicz, którym strzela nie gorzej niż Indiana Jones): to idealnie upichcona postmodernistyczna papka dla wszystkich, którzy nad lekturę „Mitologii” przedkładają komiksy i komputerowe strzelanki. A jednak są momenty, gdy nawet my, intelektualiści, wstrzymujemy oddech i poraża nas wizja tarsemowskiej starożytności, pomimo że nie ma z nią nic wspólnego. Gwiazdka za to „och”!
ASPEKTY TECHNICZNE
Film jest dzieckiem technologii komputerowej, więc rzecz jasna nie miały prawa pojawić się najmniejsze nawet brudy (i się nie pojawiły). Kolory nigdy nie są naturalne, a „Immortals…” przypomina łańcuch DNA ze splatającymi się dwiema nićmi kolorystycznymi. Jedną stanowi połyskliwe srebro z grafitami i szarościami, drugą złoto wraz z dopełniającymi go sepiami, beżami i ciepłymi brązami. I tylko karminowe plamy czerwieni (szaty wyroczni) łamią czasem ten niezwykły barwny duet. Sporo bardzo głębokiej czerni. Obraz ostry jak brzytwa i porządnie skontrastowany, oddający w pełni piękno kadrów, z których niemal każdy przypomina kunsztowny drzeworyt.
Dźwięk w rewelacyjnym Dolby Digital 5.1, efektownym i przestrzennym. W sekwencjach akcyjnych surround jest idealny: świszczą strzały, krzyczą wojownicy, szczękają miecze. Bardzo zapracowany jest subwoofer, a generowane przez niego basy imponują głębią i mocą: rozwalanie skał, bramy czy więzienia tytanów strzałą z łuku Epirusa zakatowuje w momencie bębenki uszne grzmotem, którego echo rozlega się dookoła. Szybująca w powietrzu włócznia z mocnym świstem sunie od tyłu do przodu (radzimy w ramach eksperymentu zamknąć oczy!), lądowanie Zeusa na ziemi ma moc startu rakiety kosmicznej. Świetnie brzmi potyczka w tunelu, dźwięki oręża rozchodzą się zupełnie inaczej niż na otwartym polu: są bardziej skumulowane i bardziej dosadne.
BONUSY
Jest kilka bardzo krótkich wywiadów z aktorami i reżyserem, w których powtarzają się właściwie główne myśli, a przede wszystkim ta, że to nazwisko reżysera spowodowało, że wzięli udział w tym projekcie. Henry Cavill (Tezeusz) opowiada o 8-godzinnych treningach na siłowni, które sprawiły, że ruchy stały się płynniejsze, a Freida Pinto (Fedra) o hiperaktywności Tarsema Singha, który nawet zwykłe polecenia nieświadomie wykrzykuje na głos. Są oczywiście zwiastuny i tym razem również krótki, bo parominutowy, reportaż z planu.
Jan / veroika
Premiera DVD i BD: 5.03.2012
CIEKAWOSTKI – CUDOSCENA |