Krzyżowcy Behmen i Felson dość mają bezsensownego – ich zdaniem – zabijania niewiernych i postanawiają wrócić do Europy, by odpocząć od rycerskiego rzemiosła. Czeka ich tam jednak przykra niespodzianka, bowiem ich kraj jest pustoszony przez szerzącą się zarazę. Co gorsza, zostają oskarżeni o dezercję i pojmani przez ludzi kardynała, który obiecuje wolność w zamian za wykonanie pewnej misji. Polega ona na dostarczeniu do klasztoru dziewczyny oskarżonej o bycie czarownicą i sprowadzenie zarazy. W klasztorze mają być nad nią odprawione odpowiednie rytuały, według jedynej zachowanej księgi Salomona. Behmen i Felson podejmują się owej misji, pod warunkiem że dziewczyna będzie sprawiedliwie osądzona. Ich misja okazuje się drogą przez piekło.
Na brak atrakcyjnych propozycji Nicolas Cage narzekać nie może. A to jest złym porucznikiem, a to wdziewa znów średniowieczną zbroję (tu jako Behmen), aby w towarzystwie Rona Perlmana (Felson) eskortować damę, która nie wiadomo, czy jest z piekła rodem, czy też nie. Reżyser Dominic Sena zgrabnie wykorzystuje nowoczesną technikę filmową, aby jak najkorzystniej wizualnie sprzedać temat średniowiecza, czarów, czarownic, masowej śmierci i magii oraz dzielnych i szlachetnych rycerzy. A przy tym wszystkim gdzieś pobrzmiewają echa innych produkcji o podobnej tematyce, jak „Imię róży” (wątek klasztoru) czy „Królestwa niebieskiego” (wojny krzyżowców). Mimo jednak mocnych nawiązań do średniowiecza, akcja nie jest umiejscowiona w konkretnym czasie czy miejscu, a tło potraktowane zostało bardzo umownie. Jest to opowieść w sumie awanturnicza i przygodowa, ze śladami ambicji na stworzenie przypowieści o potędze wiary i ideałów, których strażnikami często bywają zwykli ludzie, a nie specjalnie do tego celu powołane instytucje.
ASPEKTY TECHNICZNE
Oj, jest tu co oglądać! A nie są to wcale sceny bitew (choć i te wyglądają przyzwoicie), ale rewelacyjne, pocztówkowe i bardzo malarskie kadry ukazujące położenie klasztorów i zamków w górach. W ogóle film, choć awanturniczy, jest przede wszystkim piękny plastycznie. Każda bitwa w kampanii w Ziemi Świętej ma swój specyficzny koloryt: a to pole bitwy tonie w pomarańczowym blasku słońca, a to przygasa w czerniach i bielach zimowej aury, a to – jak w bitwie o Smyrnę – zanurza się w mglistej szarości. Ostrość porządna, co przy koncepcji, która opierała się na punktowym oświetleniu planu (blask pochodni, światło wślizgujące się przez małe okna w murze, witraże, blask księżyca), jest bardzo znaczące. Bardzo fotogenicznie wypadły (jeśli tak można powiedzieć) ofiary zarazy. Wszelkie guzy, wybroczyny, rozkładające się ciała faktycznie mają „miękką” jak budyń fakturę.
Dźwięk miejscami mocno dosadny! Zwłaszcza w sekwencjach ostatecznej konfrontacji z siłami zła. Basy dają czadu, kiedy olbrzymie cielsko demona uderza o sklepienie klasztornego librarium, ale też wcześniej, gdy słychać otwieranie wrót czy tętent końskich kopyt na bruku miasta czy leśnym trakcie. Znakomicie dźwiękowo wypadła scena na moście, gdzie złowieszczo trzeszczą naciągane liny i zbutwiałe deski, oraz sekwencja w lesie podczas napadu wilków, w której ich wycie rozlega się ze wszystkich stron, dosłownie osaczając widza. Subtelniejsze, acz nie mniej złowieszcze są dźwięki życia lasu (trzask gałązek, trele ptaków, pohukiwanie sowy i szmer liści), pięknie rozseparowane. Odgłosy początkowych bitew są OK, ale tak naprawdę bitewny zgiełk uderza nas, wręcz stawiając do pionu, gdy stanowi reminiscencje pośrodku spokojniejszych scen (np. snu Behmena).
BONUSY
Zwiastuny i reportaż z planu (9 min) oraz krótkie wywiady z twórcami i aktorami. Przy czym Nicolas Cage koncentruje się na swej postaci, nazywając Behmena intelektualnym wojownikiem, a Ron Perlman opowiada o gratce, jaką byłą konna jazda, nauka walki na miecze i cudowne austriackie plenery, w których kręcili film.
ren / veroika
Premiera DVD i BD: 30.06.2011 |