Mowa o Dannym Greenem, gangsterze, płatnym zabójcy, przez pewien czas informatorze FBI. Znakiem rozpoznawczym Greene’ego były bomby podkładane w samochodach wrogów (w samym 1976 roku w Cleveland, gdzie działał, doszło do 36 eksplozji!). Oni polowali zresztą na niego w ten sam sposób – najprawdopodobniej Greene zabił przynajmniej ośmiu nasłanych kilerów! Przeżył też kilka poważnych zamachów na swoje życie. A jak skończył? – no cóż, kto bombą wojuje…
Film jest ekranizacją powieści Ricka Porrello pod tym samym tytułem (Porrello pracował w policji, jego rodzina podobno była zamieszana w mafijne interesy). Przedstawiono w nim historię wzlotu i upadku Greene’ego, który już za życia stał się legendą i bohaterem ballad śpiewanych w środowiskach robotników – twardy Irlandczyk uchodził za człowieka honoru i kogoś na kształt współczesnego Robin Hooda. Jonathan Hensleigh niewątpliwie zbytnio wybielił swego bohatera, opuścił kilka wątków, pewnych rzeczy nie wyjaśnił (jak ten inteligentny, świetnie radzący sobie w szkole chłopak stał się zabójcą?), mimo wszystko udało mu się zrealizować mocny, pełen emocji i krwawych scen kryminał, dobrze zagrany (świetny jest charyzmatyczny Ray Stevenson jako Danny) i ciekawie sfotografowany (zdjęcia nawiązują do poetyki kryminałów z lat 70.).
ASPEKTY TECHNICZNE
I konia z rzędem temu, kto odróżniłby go od filmów z tamtych lat. Prosty sposób kadrowania postaci, spokojny montaż, statyczna kamera, a nawet kolorystyka obrazu (taka w stylu „Brudnego Harry’ego” z charakterystycznymi rudymi i dębowymi brązami) wpasowują się w tę poetykę. Inne kolory lekko spłowiałe i matowe. Obraz jest też niezbyt ostry, z pasującymi do niego zmiękczeniami i płytkim kontrastem. Sporo śmieci analogowych występuje we wstawkach z archiwalnych kronik lub na nie stylizowanych. Zaszumi czasem tło, a i lekko zafaluje niejedna krawędź.
Dźwięk już o wiele bardziej współczesny i dobrze, bo stereo nie oddałoby klimatu tego wybuchowego miasta. Ale jest dobrze, jeśli chodzi o przestrzenność, nawet gdy nic nie wybucha. Przykładem świetna dźwiękowo scena w kontenerze z ziarnem, w porcie, w której szum przesypywanego ziarna dochodzi z każdego głośnika z ogłuszającą wręcz intensywnością. Podobnie wypadła scena w maszynowni, gdzie plask głuchych basowych odgłosów boksowania korpusu przeciwnika rozchodzi się echem po blaszanym budynku. Generalnie z tyłów cały czas sączy się jakaś muzyka (irlandzkie rytmy oczywiście dominują) albo odgłosy tła (knajpa, ulica). Ale oczywiście najlepiej wypadają nawet nie strzelaniny, choć tych też jest trochę, ale właśnie wybuchy różnego rodzaju bomb podkładanych w różnych miejscach, co ważne, bo zupełnie inaczej brzmi huk eksplozji w zależności od tego, co przy okazji wylatuje w powietrze: samochód (zgrzyt blachy), kontener na przystani (trzask desek łamiącego się pod ciężarem samochodu pomostu) czy ceglany budynek, z którego wylatują szyby (rozbryzgi szkła).
BONUSY
Tylko zwiastuny... nie dały się wysadzić.
Jan / veroika
Premiera DVD: 12.01.2012
|