Nietypowa, bo brakuje w niej właściwie bazowych, jak by się wydawało, elementów. Zabrakło w niej kilku pierwszoplanowych bohaterów w osobach Willa i Elizabeth, wątek przewodni został nader jednoznacznie rozwiązany, zabrakło „gadżetów” w postaci Czarnej Perły czy też „kultowych” ról epizodycznych: odpowiedników Flipa i Flapa w postaciach Pintela i Ragettiego.
Można to uznać za wypaczenie, ale... jeśli miało to być ceną za powrót do poetyki pierwszej części, złożonej w 100% z czystej przygody z lekką jeno domieszką fantasy, to było warto! „Na nieznanych wodach” uwolniono od zawikłania i nagromadzenia wątków, w których trudno się było zorientować. Nie ma w nim takiej orgii efektów specjalnych, które męczyły, nic nie wnosiły, a służyły temu, by upłynnić budżet filmu, mniej w nim dziwacznych charakteryzacji i tandeciarskich zabiegów (multiplikacja Jacka) spod znaku sztuka dla sztuki. To, że nawiązuje do „Klątwy Czarnej Perły”, widać wyraźnie w cytatach, bo czyż niezwykle dynamiczna scena „rozbrajania” żołnierzy za pomocą lin w dżungli nie przypomina tej z finałowej sekwencji odbicia Jacka przez Willa z rąk kata? Tym razem Jack robi to w pojedynkę, ale tym wyraźniejszy jest to sygnał: radzę sobie sam! No i faktycznie, to na Jacku Sparrow, w osobie genialnego jak zwykle Johnny’ego Deppa, opiera się cały cykl. I nigdy nie było co do tego wątpliwości.
Oczywiście i tu postarano się o dobranie mu odpowiednich antagonistów i sojuszników. Spośród tych pierwszych zawodzi mocno król Hiszpanii motający się gdzieś w oddali i niestanowiący pełnokrwistego wroga. Na pewno Barbossę woleliśmy jako tego, który toczył z Jackiem zacięty „epicki” pojedynek, niż teraz, gdy współdziałają ze sobą na zasadzie, hmmm, trudnego partnerstwa. Ale za to Czarnobrody jako pirat w mocno tradycyjnym stylu (acz chowający w zanadrzu zaskakujące niespodzianki) wpisuje się dobrze w konwencję tej części cyklu. Trochę niemrawo (po udanej sekwencji podszywania się pod Jacka) wypadła Penélope Cruz (Angelica), która jako manipulatorka zmuszona do udawania i niemogąca pyskować do woli, jak to mogła robić Keira Knightley jako Elizabeth Swann, nie mogła też wykazać się w pełni swym aktorskim temperamentem. Za to pojedynki słowne między ową nie/zakochaną parą (niepotrzebne skreślić) mają sporą dawkę energii. Mnie osobiście „Na nieznanych wodach” mile zaskoczyło, zamiast spodziewanego efektu zjadania własnego ogona, czego się mocno obawiałam, dostałam dużą dawkę zabawy, inteligentnego humoru i przygody. A przecież o to z piratami chodzi!
ASPEKTY TECHNICZNE
Trzymają poziom. Obraz jest różnorodny, utrzymany w odmiennych klimatach. Są sceny wyraźne i ostre, a są romantyczne, w których sylwetki rozpływają się w miękkim świetle świec. Kolorystyka również do wyboru, do koloru: beżowo-pomarańczowe sceny w tawernie czy kajucie Zemsty, granatowo-szare w zatoce, w której łowią syreny, soczystozielone w dżungli, w której awanturnicy szukają Źródła Wiecznej Młodości. Kontrast jak zwykle w filmach tego cyklu na wysokim poziomie, a poszczególne warstwy scenografii – morze liści, kłębiące się morskie bałwany czy delikatne pokłady mgły – można bez problemu wyróżnić. Ani śladu jednolitej magmy. Ostrość i w ujęciach dalekich, i w detalach modelowa.
Dźwięk rewelacyjny jak zwykle. To oczywiste, że w tyłach rozbrzmiewa głównie doskonały, energetyzujący jak Red Bull motyw muzyczny. Ale przy okazji kipi w nich od różnych odgłosów. Ujęcia londyńskie upływają pod znakiem werbli w scenie aresztowania Jacka, tętentu koni na brukowej kostce, trzasku żarzącego się węgla wyrzucanego na ulicę, a potem brzęku szabli i tupotu kroków w scenach walk w tawernie. Sekwencja morska to oczywiście łopot żagli, przeciągłe trzeszczenie olinowania, świst wiatru i chlupot fal rozbijających się o kadłub. Rewelacyjnie wypadły sceny z syrenami: ich śpiewem, a potem wrzaskiem i syczeniem oraz uderzeniami ogonów wściekle bijących fale. Świetnie rozmieszczono odgłosy na Ponte de Leon, gdzie każdemu krokowi bohaterów powodującemu przechylanie się osadzonego na skale statku w dwie strony towarzyszą trzaski, szmery, brzęki i stuki przewalającego się wyposażenia i nagromadzonych tam skarbów. Subwoofer też pracuje pełną parą, przy czym zniszczenie statku Barbossy przez atakujące go stado syren to basowy majstersztyk. Subtelniejsze, ale bardzo precyzyjnie porozmieszczane w kolejnych kanałach odgłosy furkotu ptaków, bzyczenia much czy delikatnie spadających kropli wody mają miejsce w końcówce filmu, kiedy bohaterowie zbliżają się do celu podróży. Słowem, jest na co popatrzeć i czego posłuchać!
BONUSY
W tej edycji jest tylko trzyminutowy, ale zabawny montaż wpadek i ujęć zepsutych, zwiastuny oraz materiał promocyjny.
veroika
Premiera DVD i BD: 16.09.2011
CIEKAWOSTKI CUDOCYTAT
CIEKAWOSTKI CUDOSCENA
|