Jej błotniste ścieżki, niebezpieczne rzeki i oszałamiająco zielone korony drzew stanowią bardzo interesujące tło dla teoretycznie interesujących przygód grupy najemników, która kradnie spory ładunek złota zdobytego mniej lub bardziej legalnie i przechowywanego w kopalni w Gujanie. W skład grupy wchodzi Camille, żona Lionela, zamordowanego niedawno przyjaciela przywódcy grupy Virgila, który zginał z kolei w trakcie rabunku złota na ich własnej działce. Gdy Camille podczas akcji dostrzega ciężarną Indiankę, która pracowała u nich, a którą napastnicy uprowadzili, postanawia zabrać ją ze sobą. Niestety, podziurawiony kulami helikopter musi lądować w środku dżungli, a najemnicy nie mają innego wyjścia, jak przedzierać się przez jej ostępy wraz z ładunkiem: 600 kilogramami drogocennego kruszcu. W ściganej przez bandziorów grupie zaczynają się konflikty...
No i od tego momentu ich zachowanie zaczyna być kompletnie irracjonalne, dorośli mężczyźni zaczynają się zachowywać jak panikujące na wycieczce pensjonarki, rzucają się sobie do gardeł i zatracają instynkt samozachowawczy. Nie wiadomo, dlaczego decydują się na takie, a nie inne postępki, co powoli doprowadza liczebność grupy niemal do zera. Owa małomówna Indianka, o którą jest w filmie tyle zamieszania, pośród nich wygląda tym samym jak niewzruszona guru. Gdyby nie Audrey Dana (Camille), która ma do wygrania jakieś emocje, nie byłoby kogo obdarzyć sympatią.
„Złoty szlak” miał być filmem przygodowym z tłem psychologicznym. Zarówno przygody, jak i psychologii w nim niewiele. No i reżyseria wydaje się cokolwiek nieporadna, sceny nie mają odpowiedniego napięcia, tak jakby reżyser nie do końca wiedział, kiedy zawołać: „Koniec ujęcia!”. Nawet strzelanina w wiosce ma mało ikry, może to wina statycznego montażu, niezbyt ciekawej muzyki czy nieciekawych ujęć, a może wszystkiego naraz. No cóż, nie każdy jest Spielbergiem, a już Éric Besnard na pewno nie.
ASPEKTY TECHNICZNE
Oglądanie tego filmu to czysta estetyczna przyjemność – można utonąć w morzu zieleni, soczystych i wilgotnych, butelkowych i cytrynowych, niemal trójwymiarowych, pachnących kwiatami ogromnych połaciach listowia. Obraz jest zresztą idealny na jesienne wieczory: jasny i kolorowy, z całą feerią barw – wzgórza i drogi mają kolor ochry, dżungla w świetle zachodzącego słońca wygląda, jakby płonęła, opalona skóra bohaterów (czasem jest nawet zbyt czerwona) lśni od potu w promieniach słońca. Ostrość znakomita – widać każdy refleks słonecznego światła, najmniejsze źdźbło, wystający korzeń, grudkę błota czy ogromną mrówkę. Dobry kontrast sprawia, że spowite mgłą lasy wyglądają, jakby oddychały, a poszczególne warstwy zarośli, labirynt potężnych korzeni czy warstwy ubitej ziemi wzgórza wyraźnie odcinają się od siebie. Jedyne usterki to falowanie krawędzi (grille aut terenowych).
W tym filmie dźwięk to środek do... teleportacji. Rzadko się zdarza, by przez bite półtorej godziny tak intensywnie przebywać w środku akcji. Trudno powstrzymać odruch odganiania od siebie insektów, a zwłaszcza irytujących swym nieprzerwanym bzyczeniem much, które słyszymy z tyłów. Tylne kanały wypełniają też swymi odgłosami tysiące świerszczy i dziesiątki ćwierkających ptaków. W scenie ataku quadów na działkę Camille i Lionela owa kakofonia dźwięków dżungli cichnie, by zostać zastąpiona przez narastający od frontów do tyłów ryk silników. W akcyjnej sekwencji kradzieży złota ta fala powtarza się, z tym że to poszczególne wybuchy ładunków „idą” od przodu do tyłu. Sporo przy tym pracuje subwoofer, który wspomaga również przeciągłe odgłosy grzmotów i podkręca intensywność ulewy. Nie próżnuje też przy podjazdach helikoptera, którego łopaty tną powietrze. Perełką dźwiękową jest choćby ta krótka chwila, gdy Enzo zdejmuje jednego ze śledzących ich garimpeiros. Słychać wyraźnie odgłos kroków odbiegającego w tył napastnika, suchy strzał Enzo i miękki plask padającego ciała, a wszystko to jest dynamiczne i wyraźne.
BONUSY
Tylko zwiastuny.
veroika
Data premiery: 8.09.2011
|