Detektyw Ben Chaney zostaje oddelegowany do obserwacji domu podejrzanego w sprawie morderstwa młodych dziewczyn kaleki. Punktem obserwacyjnym jest dom ofiary innej zbrodni – zamordowanej niedawno wiolonczelistki, na której bracie ciąży podejrzenie o to właśnie przestępstwo. Benowi ukazuje się duch zamordowanej młodej kobiety proszący go o pomoc w wytropieniu prawdziwego sprawcy jej śmierci, którego tożsamość pozostaje nieznana. Corey, bo tak ma na imię, sądzi, że do jej śmierci przyczynił się jej były chłopak i jego podejrzani kumple. Dla Bena, topiącego w alkoholu swoje smutki i poczucie winy z powodu nieumyślnego pozbawienia kogoś życia, dotarcie do prawdy o zbrodni staje się szansą na odkupienie win i uporanie się z własnym niepoukładanym życiem.
Akcja tej mieszanki thrillera, kryminału i gatunku określanego przez Amerykanów jako mystery rozgrywa się w Nowym Orleanie spustoszonym przez huragan Katrina. Jest to idealne tło dla tajemniczej historii z duchem w tle, de facto będącej historią podwójnego śledztwa, którego wątki wikłają się coraz bardziej. Film ma oniryczny klimat, dzięki któremu przynajmniej na początku nie bardzo wiadomo, czy duch Corey to delirium tremens zapijaczonego gliny czy rzeczywista zjawa. Rewelacyjne, chwilami duszne zdjęcia, ciekawa, pełna detali scenografia i intrygujący montaż (naprzemienne ujęcia finału akcji przypominają te z finału „Milczenia owiec”) budują tło tej ciekawej historii, której swoistym bohaterem jest nowoorleański jazz w cudownym wykonaniu. Fabuła trzyma w napięciu i choć już dość wcześnie wiemy co i jak, jakoś nam to nie przeszkadza.
Zasługa to ciekawej koncepcji bohaterów. Detektyw (Josh Lucas) przypomina lekko francuskich gliniarzy z filmów z lat 60., takich ze skazą, zaś jego antagonista to postać tak barwna i oryginalna, że trudno jej nie polubić. „Nieznany sprawca” nie jest arcydziełem, ale to całkiem zgrabny film, który zaoferował o wiele więcej, niż mogłoby się wydawać po przeczytaniu streszczenia. I za tę niespodziankę dodatkowa gwiazdka.
A przy okazji, takimi filmami powinny dysponować biura podróży, bo żaden, najbardziej nawet kolorowy, folder nie podziała na wyobraźnię turysty tak, jak tego typu obrazy. No i jeszcze, żeby nas coś też postraszyło! Ech!
ASPEKTY TECHNICZNE
Jako się już powyżej rzekło, jest czego posłuchać i co pooglądać. Obraz kipi barwami, mocnymi i zdecydowanymi. Karminowymi tonami czerwieni, rudościami oranżów i modrościami błękitów. Elementy scenografii oświetlono ciekawie, bo jednocześnie występuje światło dzienne i sztuczne, co tworzy interesujący efekt. Oświetleniowiec odwalił niezłą robotę, bo nawet w statycznych scenach dialogów po twarzach bohaterów na przykład przesuwają się a to błyski migających delikatnych świateł neonów, a to sączące się przez ruszającą się na wietrze zasłonę światło nocnej lampy. Ostrość lekko zmiękczona, jakby oddająca rozgrzane upałem powietrze w tym zakątku świata. Kontrast porządny, zadbano o widoczność detali.
To, co wpada w ucho najpierw, to muzyka Davida Robbinsa, świetnie wybrzmiewająca, idealnie dobrana, podnosząca napięcie sceny finałowej. Fakt, że bohaterka była wiolonczelistką, tylko rozzuchwalił (i dobrze) jej twórcę. Słychać sporo odgłosów tła tego bawiącego się wciąż miasta, jest gwar ulicy, pojedyncze odgłosy zgrzytu furtki, skradających się kroków czy cykania cykad w tle, ale że „Nieznany sprawca” to przede wszystkim kryminał, zarówno huk strzelaniny, jak i głuche odgłosy walki mają tu swoje pięć minut.
BONUSY
Zwiastuny.
itk / veroika
Premiera DVD: 9.01.2012
|