W tym wypadku reklama nie kłamie, film faktycznie oczarował europejskich widzów, co oczywiście przełożyło się na olbrzymie wpływy kasowe. Trzeba przyznać, że Francuzi specjalizują się w takich podbojach. Kilka lat temu kina zawojowała francuska „Amelia”, która naprawiała świat, teraz „Nietykalni”. Gdyby się zastanowić nad ich fenomenem, to jest w nich pewien specyficzny, powtarzający się rys: ludzie są w nich dobrzy. Ta prosta filozofia zdaje się potwierdzać tezę Rousseau, że człowiek rodzi się dobry. I druga sprawa, że można pomóc drugiemu, niekoniecznie lejąc nad nim łzy litości i tworząc humanistyczne deklaracje na użytek ogółu, ale po prostu zobaczyć w nim taką samą istotę jak ta, którą widzi się, patrząc w lustro.
Driss widzi w Philippe, którym przyszło mu się zajmować, normalnego faceta, którego kalectwo nie jest żadną taryfą ulgową, a zwyczajną innością. Podobną do tej, której doświadcza sam Driss i z której potrafi dworować. Spotykają się, gdy Driss, wysłany z biura pośrednictwa pracy, przychodzi do Philippe'a po papier, w którym ten stwierdziłby, że owej pracy dla niego nie ma. Wbrew oczekiwaniom samego zainteresowanego Philippe przyjmuje Drissa na próbę, będąc pewnym, że tamten szybko zrezygnuje. Dzieje się jednak inaczej…
A to, co się dzieje później, jest fascynujące, bo Driss jest zaprzeczeniem stereotypu pielęgniarza. Potrafi przypiec swemu podopiecznemu skórę na nogach, by z entuzjazmem stwierdzić, że ten nic nie czuje, charakteryzuje go na Dalego i Hitlera, zmuszając do śmiechu, śmiga z nim po ulicach, jadąc 180 km na godzinę bez prawa jazdy, po to żeby się przekonać, czy dostaną eskortę policyjną do szpitala czy nie. Jego brak litości, bezpretensjonalność i prostota bycia, która wyklucza polityczną poprawność i która każe wykładać kawę na ławę, jest świeża i odkrywcza. Wprawdzie dla Drissa ktoś, kto jest kaleką, jest kaleką, a nie „pełnosprawnym inaczej”, ale też po prostu człowiekiem. Człowiekiem, z którym mimo różnic w wychowaniu, sposobie bycia, kulturze i wykształceniu świetnie się dogaduje. Kodem porozumienia jest… poczucie humoru, coś uniwersalnego i dla kalek, i dla pariasów społecznych. Philippe i Driss znajdują dzięki temu nić porozumienia, która w konsekwencji okaże się zbawienna dla nich obu. Dzięki dzikusowi z przedmieścia Philippe odnajduje radość życia, a Driss, dzięki facetowi, który nie może sobie sam założyć skarpetek, zyskuje ogładę, pozwalającą mu na wyjście z patogennego środowiska i zostanie uczciwym człowiekiem. Słusznie Omar Sy, odtwórca roli Drissa, dostał Cezara za swą kreację – dawno nie było w kinie takiego wulkanu energii: pozytywnej i zdrowszej niż Red Bull.
ASPEKTY TECHNICZNE
Nie wydziwiano. Obraz jest maksymalnie naturalny, raczej pastelowy, z dużą ilością złota (wystrój wnętrz) i bieli. Oczywiście sceny na przedmieściach mają inny koloryt: ciemny, utrzymany w granatach, czerniach i zieleniach. Najbardziej kolorowe, ze względu na barwy płacht, kombinezonów i zieloność widoków, są sceny lotów paralotnią. Ostrość przeciętna, kontrast podobnie – słabo widać zarysy przedmiotów w ciemnościach.
Dźwięk bardzo skromny przestrzennie, bo też opiera się głównie na dialogach. W tyłach od czasu do czasu poszumi gwar rozmów i zaryczy silnikiem ulica (głównie w czasie szaleńczych eskapad Drissa). W kilku scenach ich prawdziwym bohaterem jest muzyka klasyczna – cudownie rozbrzmiewające koncerty Bacha, symfonie Beethovena czy utwory Mozarta.
BONUSY
Jest wywiad (12 min) z pierwowzorem postaci Drissa, Abdelem Sellou. Wywiad ciekawy, bo też jego bohater jest nietuzinkowy. Opowiada z dużą szczerością o kulisach pracy u filmowego Philippe’a, o roli poczucia humoru w ich wzajemnych stosunkach. Zdradza nam też, czym różni się od filmowej postaci, którą lekko podrasowano: nie tańczy, nie maluje ani nie ukradł drogocennego jajka! Odnosi się też do kwestii koloru skóry swego bohatera, który w filmie jest czarnoskóry. Specyficznym dodatkiem jest specjalna wersja francuskiej komedii – z audiodeskrypcją dla osób niewidzących oraz z napisami dla osób niesłyszących.
veroika
Premiera DVD: 9.11.2012
|