Życie niesie ze sobą niespodzianki, o czym przekonuje się Olivier, którego 75-letni ojciec wyznaje mu, że jest… i zawsze był gejem. Również nieoczekiwanie, po początkowym szoku, to właśnie wyznanie pozwala im odbudować więź synowsko-ojcowską. Wkrótce wydarza się jeszcze jedna rzecz – na drodze niemającego złudzeń co do istnienia prawdziwej miłości Olivera staje Anna, która spowoduje, że ten będzie musiał zrewidować swoje pesymistyczne przekonanie.
„Debiutanci” to film o tym, czego pełno jest w życiu każdego z nas – o samotności, zwątpieniu, utracie złudzeń, braku wiary, że może być inaczej. Jeden bohater, ojciec Oliviera, Hal, dopiero pod koniec życia odważa się wyznać prawdę o sobie i zacząć wreszcie być sobą. 75-letni staruszek nie rozpamiętuje przeszłości, a stara się przeżyć resztę życia radośnie i cieszyć się każdą chwilą związku z młodym kochankiem i kolegami – gejami, których nie boi się w końcu zaprosić do domu. Olivier, patrząc na niezbyt udany związek swoich rodziców, boi się zaangażować, by nie zostać zranionym, ale wobec zjawiskowej Anny nie może pozostać obojętny. Dzięki niej staje przed szansą wyjścia ze swojego uczuciowego zaskorupienia, pytanie tylko, czy będzie miał odwagę to zrobić… To film o tym, o czym mówi w pewnym momencie Anna, opowiadając o ludziach mieszkających naprzeciwko: połowa z nich uważa, że nigdy im się nie ułoży, a druga połowa wierzy w czary. Jakby toczyli wojnę między sobą… Taka wojna toczy się w umyśle Oliviera, który pierwsze przeszkody i zwątpienia poczytuje za syndrom nadchodzącej klęski związku i składa broń, nie mając odwagi walczyć o uczucie, co do którego jest przecież przekonany.
Ewana McGregora (Olivier), skądinąd bardzo dobrego aktora, mocno przyćmiła w „Debiutantach” Melanie Laurent (Anna), dziewczyna o urodzie Nastassji Kinski, w której olbrzymich oczach dzika radość życia maluje się na zmianę z dojmującą melancholią. Ta dwójka razem z Christopherem Plummerem (Hal) tworzy świetne trio. Ale to niejedyna mocna strona filmu, który zaskakuje pewną dezynwolturą montażu, dzięki czemu ciężkawe tematy są komicznie „wykończone”, czy zabawnymi motywami, takimi jak dialogi z mającym całkiem sporą rolę… psem Arturem. „Debiutanci” to film dla wątpiących i film dla marzycieli, i jedni, i drudzy pozostaną usatysfakcjonowani. Co do reszty… hmmm, przecież trzeciej opcji brak…
ASPEKTY TECHNICZNE
Film z gatunku niczego nieudających, czyli odzwierciedlających rzeczywistość. Kolory są naturalne, choć sam film ma lekko matowy i przydymiony koloryt. Tylko kilka barw ma naprawdę ożywczą głębię (czerwień sukienki Anny, błękit jej szlafroka, fiolety Hala). Ostrość bardzo przeciętna, kontrast raczej spłycający warstwy kolejnych planów, zwłaszcza nocnych i wieczornych. Tło chwilami szemrze, a krawędzie czasem falują.
Dźwięk w stereo z wyraźnymi dialogami i bardzo ciekawym podkładem muzycznym pełnym oryginalnego swingu i bluesa, rozłożone na dwa kanały odgłosy tła (ulica, przyjęcie, szpital).
BONUSY
Nie ma.
itk / veroika
Premiera DVD: 2.12.2011
|