Będący w depresji po zdradzie i odejściu żony Thomas spotyka w sklepie towarzyszkę dziecięcych zabaw, Florence, która odwrotnie niż on jest szczęśliwą żoną i matką. Do czasu… Thomas przyczynia się bowiem przez przypadek do odkrycia, że i mąż Florence nie pozostaje odporny na wdzięki płci przeciwnej. Tych dwoje zdradzonych przez swych najbliższych zaczyna darzyć się coraz większą sympatią, ale nie chce przekraczać granicy przyjaźni.
Francuskie komedie mają w sobie specyficzny urok i nawet jeśli są przewidywalne, a trudno żeby komedie romantyczne takie nie były, zupełnie im to nie szkodzi. „Moje życie…” nawiązuje przy tym do klasyka tego gatunku sprzed lat, czyli do słynnego „Kiedy Harry spotkał Sally”, i świadomie składa mu pewien hołd, poczynając od kompozycji kadrów, a skończywszy na podobnym finale, w którym sami zainteresowani opowiadają o miłosnych perypetiach. Pewnym novum jest fakt, iż bohaterowie funkcjonują w innym otoczeniu: Florence ma dorastającą córkę, a Thomas ma przyjaciół, którzy z racji wykonywanego zawodu (testerzy gier komputerowych) nie są do końca dorośli. Te dwa aspekty są źródłem dodatkowych konfliktów i perypetii samych bohaterów. Sam film ma konwencję wojenki męsko-damskiej, a niektóre dialogi wręcz proszą się, by je wykorzystać na własny użytek w chwili, gdy… nic nie przychodzi do głowy. Tym bardziej wszystko to wiarygodne, że bardzo trafnie obsadzono role główne: nieco misiowatego i dobrodusznego Thomasa gra Gilles Lellouche, a energiczną, bardzo wygadaną i szczerą do bólu z iście francuskim wdziękiem Florence – Marie Gillain. Niektóre sceny są rewelacyjne – zwłaszcza te po 22. minucie, gdy w pigułce (w jednym ujęciu) pokazywane jest życie bohaterów próbujących się jakoś pozbierać po życiowych porażkach, czy wtedy gdy kupują, a przynajmniej próbują kupić w sklepie zoologicznym zwierzaki, choć żadne z nich za nimi nie przepada. Pozycja idealna na lato!
ASPEKTY TECHNICZNE
Tu przeciętnie. Obraz tylko telewizyjny, z ładnymi, nasyconymi kolorami (sporo czerwieni, żółcieni i różu), których kontury jednak chwilami nie trzymają się w ryzach. Widoczność szczegółów średnia, a i ostrość przeciętna (chwilami jest dosyć miękko). Z usterek falowanie krawędzi i szemranie tła.
Dźwięk w stereo z przewagą dialogów. Lekka muzyczka sącząca się w tle przydaje mu frywolności.
BONUSY
Nic.
veroika
Premiera DVD: 22.06.2012 |