Pascal Chaumeil opowiada nam o Aleksie, przystojnym właścicielu firmy rodzinnej zajmującej się… rozbijaniem nieudanych związków. Jeśli ktoś jest przekonany, że jego córka, była żona, przyjaciółka zadaje się z kretynem czy naciągaczem, wystarczy zgłosić się do Alexa. Po uiszczeniu zapłaty i sprawdzeniu przez niego, że rzeczywiście kobiety nie czeka w tym związku nic dobrego, przystojniak zauroczy nieszczęśnicę i sprawi, by przejrzała na oczy i odeszła od rzeczonego drania / idioty / oszusta / damskiego boksera / nieudacznika (niepotrzebne skreślić). Sam Alex oczywiście nigdy emocjonalnie się nie angażuje. Do czasu, gdy zajmie się sprawą bogatej Juliette, zaangażowanej w związek z porządnym, ale piekielnie nudnym Jonathanem…
W zasadzie nic nas w tej opowieści nie zaskoczy – reżyser ani na krok nie zbacza z utartej przez poprzedników ścieżki klasycznej komedii romantycznej (nie ukrywał zresztą, że zainspirowały go „Ich noce” Franka Capry). Wiadomo, że Alex zakocha się w Juliette, ona na początku będzie go nienawidzić, ale potem… Co prawda kilka rozwiązań (zleceniodawca sprawy Juliette czy jej przeszłość) jest nieszablonowych, ale ogólnie wszystko to już było. Mimo tej przypadłości obraz Chaumeila ogląda się zaskakująco dobrze: jest dopracowany pod względem technicznym, akcja rozgrywa się w bajecznych plenerach, aktorzy grają z polotem, pojawia się paru interesujących bohaterów drugoplanowych (wiecznie spragniona seksu przyjaciółka Juliette czy zwariowany pomocnik, a zarazem szwagier Alexa), a kilka gagów jest naprawdę przedniej marki (parodia reklamy z polskim hydraulikiem – przepyszna!). Idealna pozycja na walentynki!
ASPEKTY TECHNICZNE
„Heartbreaker: Licencja na uwodzenie”, jako nawiązujący do starych komedii romantycznych, utrzymany jest w spokojnym stylu retro, jeśli chodzi o sposób filmowania, zdjęcia są więc maksymalnie naturalne: żadnych udziwnień, nienaturalnych wyostrzeń, filtrów i innych cudów. Tylko lekki szum tła czasem nadpsuwa obraz. Ostrość i kontrast w miarę OK w scenach dziennych, acz już ciemnym scenom we wnętrzach przydałaby się lekka manipulacja.
Przeważają pastelowe kolory, a ponieważ plan zazwyczaj bywał dobrze oświetlony, prezentują się poprawnie (żółta sukienka Juliette, błękit nieba).
Dźwięk głównie frontalny, w tyłach odzywa się głównie muzyka i pojedyncze odgłosy (pogoń za uciekającą Juliette, fikcyjny napad, ratunek).
BONUSY
Ciekawszy od standardowego, czyli „niemego”, reportażu z planu (15 min), w którym zobaczymy głównie, jak kręcono sceny taneczne i kaskaderskie, jest mający charakter promocyjnego materiał o filmie (12 min). Każdy ma tam swoje kilka minut, więc każdy – odmiennie, niż to zazwyczaj się dzieje w materiałach okołofilmowych, amerykańskich – mówi o swoim własnym charakterze i temperamencie, a nie o postaci, którą gra. Nie sposób nie dostrzec klimatu, jaki panował na planie: swobodnej, radosnej twórczości i zabawy. Zresztą sami aktorzy mówią, że czuli się jak na koloniach
Sporo krótkich, ale dość treściwych wywiadów. I tak Romain Duras zdradza nam swe zamiłowanie do kaskaderki i sympatię do swego bohatera, którego płacz jest tak żałosny, że aż dobry do zagrania. Vanessa Paradis, preferująca dramatyczne kino, cieszy się, że mogła zmienić repertuar. Julie Ferrier (siostra Alexa, Melanie) nazywa swą bohaterkę kobietą do wszystkiego i trafnie zauważa podobieństwo między ich trójką (czyli zespołem parającym się rozbijaniem związków) do cyrkowych błaznów. Helena Noguerra (Sophie) opowiada o swym uwielbieniu dla Vanessy Paradis jako piosenkarki i podobieństwie filmu do starych włoskich komedii. Do tego samego nawiązuje też w swej wypowiedzi autor zdjęć Terry Arbogast, mówiący, że zastosowanie anamorficznych obiektywów nadało filmowi styl retro. Wywiadów jest aż dziewięć, w tym jeden z dwoma odtwórcami głównych ról, którzy sobie w ramach wygłupów niemiłosiernie słodzą. Bonusy wieńczą zwiastuny.
Jan/veroika
Data premiery: 10.01.2011
|