Jean-Louis mógłby stać w Sevres pod Paryżem jako wzorcowy przykład nudnego burżuja. Jest maklerem, ma ładnie urządzone mieszkanie, ładną, oczywiście równie nudną jak on żonę, dwóch rozwydrzonych synalków i kilka drobnych niezdrowych obsesji (konsystencja podawanego na śniadanie jajka i kolekcjonowanie reprodukcji obrazów z gołymi niewiastami). Jak to w filmach bywa, jego uporządkowane życie zmieni ktoś zupełnie od niego odmienny – Maria, nowa hiszpańska służąca, tryskająca humorem i szokująco dla rodziny mieszczan naturalna. A w zasadzie zmieni je ona i zaprzyjaźnione z nią jej temperamentne rodaczki mieszkające na tytułowym szóstym piętrze, nad mieszkaniem głównego bohatera. Jean-Louis odkryje nowe przyjemności, rzuci sobie nowe wyzwanie (nauka hiszpańskiego) i po wielu latach znów poczuje pożądanie do kobiety z krwi i kości.
Scenariusz „Kobiet…” nie jest specjalnie oryginalny i opiera się na sprawdzonym schemacie o przyciągających się przeciwieństwach, głosząc przy okazji tezę – równie mało oryginalną – że od przedstawicieli innych kultur możemy się wiele nauczyć. Całości nadano na dodatek formę komedii romantycznej. W wydaniu amerykańskim byłby to kolejny banał, Philippe Le Guay zdołał jednak tchnąć w postacie życie (reżyser zna temat od podszewki – jego ojciec był maklerem i miał hiszpańską pokojówkę…) i sprawić, by opowieść była ciepła, ale i umiarkowanie poruszająca. Mimochodem zaznaczył bowiem, że szczęście jednej osoby często budowane jest, chcąc, nie chcąc, na nieszczęściu drugiej – żona Jean-Louisa, Suzanne, nie potrafiła się zmienić i dostosować do cudownie odmienionego męża, więc ten odstawił ją w kąt… Czy to chwilowy kaprys znudzonego pana w średnim wieku i chwilowa ucieczka od dawnego życia (a akcja filmu, co znamienne, toczy się w latach 60. XX wieku), czy też gruntowna przemiana mieszczanina? Romantyczny, ale nieprzesadzony po hollywoodzku finał daje nadzieję na to drugie.
ASPEKTY TECHNICZNE
Tyły monopolizuje głównie bardzo sympatyczna muzyka gitarowa. Ale kiedy ona nie gra, nie znaczy to, że trwa w nich cisza. Odgłosy zwyczajnego życia: nalewanie wody do blaszanego kubła, szorowanie podłóg, krzątanina kuchenna czy stukot sztućców o zastawę – to wszystko wypełnia dyskretnie przestrzeń. Gwar rozmów na przyjęciu i głosy modlitw i śpiewu w kościele też znajdują tam swoje miejsce.
Sporo miękkiego, łagodnego dla oczu światła, a w nim pięknie wyglądają kolory, które tworzą paletę obrazu. Dominują nasycone, karminowe czerwienie, turkusowe zielenie tapet i złocisty beż elementów dekoracyjnych i jedwabnych ubrań Suzanne i jej przyjaciółek. Hiszpanki ubierają się w sposób bardziej stonowany, w skromne szarości i czernie. Ostrość raczej przeciętna, ale też film nie bazuje na zbliżeniach twarzy i detali. Kontrast również raczej płaski. Szemrze tło, a kolory ubrań w kratkę i groszki lekko się krzyżują.
BONUSY
Tylko zwiastuny.
Jan / veroika
Premiera DVD: 16.05.2012 |