Gdyby nieśmiała była jedna ze stron, sprawa byłaby – w komedii romantycznej, a do tego gatunku należy „Przepis na miłość” – prosta: to drugie zrobi pierwszy krok. Problem w tym, że w obrazie Jean-Pierre’a Amérisa obie strony w obecności obcych nie potrafią wydukać słowa…
On, Jean-René, jest właścicielem fabryczki czekolady. Zna swój fach, dba o jakość, ale przebić na rynku się nie potrafi. Gra twardziela i zimnego biznesmena, ale z ulgą oddycha, gdy w końcu może w samotności zasiąść w fotelu w swym biurze. Gdyby nie pomoc terapeuty, pewnie tegoż biura nawet by nie opuszczał… Ona, Angélique, zna świetne przepisy na wyroby czekoladowe, których wyrabianie jest jej pasją. Cóż z tego, skoro nie potrafi sprzedać swej wiedzy… Decyzja o zatrudnieniu dziewczyny w fabryce, której szefem jest Jean-René, zmieni życie obojga. Także to uczuciowe… Czy jednak któraś ze stron przełamie się i wyzna, co czuje?
„Przepis na miłość” klimatem przypomina nieco „Amelię”. Zaludniają ją dobrzy ludzie, którzy robią dobre uczynki i powolutku zmieniają świat na lepsze, mają swoje dziwactwa i obsesje. Ich perypetie ogląda się z przyjemnością, choć czasem ma się ochotę na nich krzyknąć. Sukces filmu – a o takim niewątpliwie można mówić – to głównie zasługa świetnej gry aktorów, zwłaszcza belgijskiego gwiazdora Benoita Poelvoorde’a, jakże odmiennego (jeśli chodzi i o wygląd, i o sposób gry) od tego, co pokazał w „Nic do oclenia”, i nominowanej do Cezara Isabelle Carré (Angélique).
ASPEKTY TECHNICZNE
Kolory przewodnie filmu to te z okładki płyty: jest sporo czerwieni, zieleni i brązu, a jak na ciepłą komedię przystało, mają ciepły, miły dla oka, wystarczająco nasycony odcień. Oczywiście więcej barw pojawia się w scenach, gdy Angélique jako przedstawiciel handlowy odwiedza chocolaterie, które kuszą kolorowymi słodkościami. Pojawia się szemranie tła i lekko poszarpane krawędzie, na materiałach w kratkę widać efekt krzyżowania się kolorów. Film ma raczej zmiękczoną ostrość i przeciętny kontrast. Na szczęście jego atutem są dialogi i gra aktorska, a nie scenografia i maestria zdjęć, więc specjalnie to nie razi.
Z tych samych co wymienione powyżej powodów nie przeszkadza również skromność opartego głównie na frontalnych dialogach dźwięku, bo choć to DD 5.1, z tyłów dochodzi praktycznie tylko urocza, lekka melodia. Chwilami tylko uda nam się wyłowić gwar ulicy czy cichy szum rozmów w hotelu.
BONUSY
Tylko zwiastuny.
Jan / veroika
Premiera DVD: 22.03.2012 |