Nawet na emeryturze nie dadzą mu spokoju – Danny (Jason Statham) przestał przyjmować zlecenia i odpoczywa sobie, prażąc się w australijskim słoneczku, aż tu dostaje wiadomość, że jego długoletni mentor, a potem też serdeczny przyjaciel, Hunter (Robert De Niro), został uprowadzony i jest przetrzymywany gdzieś w Omanie. Danny jedzie go odbić, a gdy to okazuje się niemożliwe, przyjmuje propozycję stojącego za porywaczami szejka – zabije trzech byłych agentów wywiadu brytyjskiego, którzy kiedyś zabili synów władcy, i Hunter odzyska wolność. I tak zacznie się wielkie polowanie – Danny będzie ścigał swe cele, a sam stanie się celem agenta Spike’a (Clive Owen).
Scenariusz filmu napisano na podstawie autobiograficznej książki sir Ranulpha Fiennesa, podróżnika, odkrywcy, który służył w brytyjskiej armii i przez pewien czas był tajnym agentem. Opisana historia jest tak zaskakująca, że przewyższa pod względem wymyślności i zawikłania większość wymysłów hollywoodzkich twórców. Zbyt fikcyjna chyba wydała się także Gary’emu McKendry, który nakręcił akcyjniak w stylu produkcji z lat 80. (kiedy to rozgrywa się akcja filmu), w którym mało jest realizmu, za to dużo strzelanek, wzajemnego tropienia się i walk, a bohaterowie wydają się komiksowymi herosami, których nie imają się kule. Dlatego „Elita zabójców” zawiedzie raczej wszystkich tych, którzy czytali książkę. Pozostali – o ile nie pogubią się w bardzo zawikłanej, momentami wręcz mętnej fabule; to zawikłanie budziło najwięcej głosów oburzenia widzów i zadecydowało o klapie finansowej filmu w USA – dostaną pozycję ze sporą porcją mocnych męskich wrażeń, porządnie zagraną i efektownie, choć nieco staroświecko, nakręconą.
ASPEKTY TECHNICZNE
Jeśli nasze błony bębenkowe przetrwają w całości pierwszy, ogłuszający i wysadzający człeka z fotela, wybuch samochodu, to przetrwają już potem wszystko! W tej scenie czujemy, jakbyśmy dosłownie siedzieli na bombie, i dziwimy się, że jeszcze żyjemy, skoro dźwięk zamyka nas jak w pułapce, a bas jeszcze potęguje to wrażenie. Potem też mamy do czynienia z równie efektowną separacją, jak w scenie pościgu samochodowego (pisk opon, wizg hamulców), morderczej bójki w szpitalu (brzęki tłukącego się szkła i plaski ciosów) czy stłuczki aut, ze zgrzytem blachy i hukiem zderzenia. Świetnie wypadły sceny dwukrotnej wymiany ognia w ciasnych długich korytarzach, najpierw w pałacu szejka, potem w podziemnym labiryncie na pustyni. Rykoszety strzałów odbijają się wtedy echem w pomieszczeniach, niosąc pogłos jeszcze długo po strzale. W tle ciekawa ścieżka muzyczna ze standardami z lat 80.
Obraz ostry, z równie dobrym kontrastem. Nie umknie nam żaden szczegół pierwszego planu i tła, bo choć kamera jest dosyć dynamiczna i nie ma dużych zbliżeń, wszystko jest ładnie widoczne. A docenia się to głównie na przykładzie ujęć w scenach w Omanie, gdzie pomimo ostrego słońca, kurzu i piachu wzniecanego w powietrze krawędzie nie tracą swoich linii. Kolory różne i ciekawe. Paryż to szarości i zimne błękity, Londyn zielenie i brązy, zaś Oman żółcienie i oranże. Jest trochę falowania krawędzi (ściany wieżowców, elementy metalowych konstrukcji).
BONUSY
Są zwiastuny, reportaż z planu (16 min) pokazujący, jak się nas pięknie oszukuje za pomocą trików z niebieskim ekranem (szkocka wichura), oraz trzy wywiady (13 min) z aktorami i reżyserem. Wszyscy trzej zwracają uwagę na to, że zupełnie inaczej pracuje się z historią opartą na prawdziwych wydarzeniach. Clive Owen mówi również, że przygotowując się do pracy nad filmem, zgłębiał zasady bardzo ostrych rygorów rekrutacji do SAS i że w filmie interesujący był dla niego aspekt psychologiczny: doświadczony, sprawny żołnierz, który nagle zostaje odstawiony na boczny tor i musi wieść normalne życie. Z kolei reżyser zwraca uwagę na to, jak wiele zmieniło się w naszym otoczeniu od lat 80. i że chcąc, by film był wiarygodny, unikał tak zwanych chopsuck, czyli wschodnich sztuk walki. Jak to mówi, miała to być zwyczajna, ale profesjonalna nawalanka.
Jan / veroika
Premiera DVD: 16.02.2012 |