Od tej pory jej los jest przesądzony – pomimo ochrony FBI Dolan znajduje i morduje kobietę, zanim ta zdążyła zeznawać przeciwko niemu. Zrozpaczony, bliski obłędu i prześladowany przez wizje swej martwej żony mąż Elizabeth poprzysięga zemstę. Zadanie nie jest proste, bo bezwzględny zabójca wszędzie porusza się tylko swoim opancerzonym cadillakiem.
Od pewnego czasu słowo zemsta w tytule przyprawia mnie o lęk. To temat przewałkowany w kinie na tysiąc sposobów. Kiedy jednak na tapecie znajduje się ekranizacja opowiadania Stephena Kinga, pojawia się nadzieja, że tym razem będzie ciekawiej. „Czarny Cadillac” częściowo tę nadzieję spełnia, częściowo zaś potwierdza obawy co do tego typu filmów. Inaczej niż w opowiadaniu, w którym zamysł głównego bohatera zostaje ujawniony na początku, w filmie najlepsze zachowano na koniec. Plan Robina, męża zmarłej, jest... nietypowy. Sam pomysł opowiadania zresztą był ciekawy, co mogło stanowić dobry fundament dla filmu, jednak jego realizacja zostawia już nieco do życzenia. Niektóre zachowania bohaterów są po prostu mało wiarygodne, począwszy od samotnej konnej przejażdżki na pustynię w niebezpiecznym przygranicznym rejonie, skończywszy na mafiozie, który mając taką możliwość, nie zabija Robina. Druga rzecz to długość filmu, który powstał wszak na podstawie krótkiej formy literackiej. Z powodzeniem można by go okroić o kilka scen, co uczyniłoby go bardziej zwartym.
Podsumowując, można obejrzeć, żeby przekonać się, jak Robin dobierze się pozornie niedosięgalnemu Dolanowi do skóry, i żeby zobaczyć, jak twierdza może stać się pułapką.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz bardzo ostry i to w sekwencjach najważniejszych, czyli finałowego wymierzania kary, gdzie wszelkie detale mają bardzo ostre obwódki. Ostrość dobra jest też w innych sekwencjach dziennych pustynnych, w nocnych miejskich trochę się rozmywa. Kolorystyka naturalna, z racji zmian miejsca akcji dosyć zmienna. Pomarańczowe beże i jaskrawe żółcie cechują sceny dziejące się na parującej od gorąca pustyni. Czernie poprzetykane neonowymi, jaskrawymi kolorami to panorama scen nocnych. Kontrast dobry. Brak śmieci, lekkie falowanie tła.
Dźwięk dobry, zarówno „akcyjne” strzały czy wybuch samochodu, jak i szczególnie intensywne w „Czarnym Cadillacu” odgłosy tła brzmią dokładnie tak, jak mają brzmieć, czyli intensywnie i naturalnie. Sporo w ekranizacji Kinga przypadkowych dźwięków: trzaśnięcia drzwi samochodu, titnięcia klaksonu czy warkotu silników. Dobrze wypadły sceny na budowie, gdzie huk olbrzymich maszyn rozsadza wręcz powietrze.
BONUSY
Zwiastuny, oferta dystrybutora i notki biograficzne.
itk / veroika
Premiera DVD: 13.12.2010 |