Jakoś nie mają ostatnio scenarzyści pomysłów na ciekawe wykorzystanie Jasona Stathama: ostatnie jego filmy to gonienie w piętkę – albo gliniarz, który przekracza granice prawa, albo płatny zabójca z własnym kodeksem honorowym, walczący w słusznej sprawie.
W „Mechaniku” Statham jest tym drugim. Gra Arthura Bishopa, jednego z najlepszych kilerów w USA. Kiedy jego przyjaciel, a zarazem zleceniodawca, Harry, wpada w poważne tarapaty, za co płaci życiem (zlecenie na niego dostaje zresztą Arthur), zabójca postanawia – wbrew swemu kodeksowi, mówiącemu, żeby nigdy się nie angażować w sprawy zawodowe uczuciowo – znaleźć i ukarać winnych. Pewnie poszłoby mu jak z płatka, ale jego pomocnikiem zostaje Steve, syn Harry’ego. Żółtodziób przysporzy brakiem doświadczenia i porywczością wiele kłopotów swemu „nauczycielowi”.
Ten remake filmu pod tym samym tytułem z roku 1972 (tam zagrał Charles Bronson) to schematyczny, acz bardzo widowiskowy akcyjniak o niezbyt skomplikowanej fabule, z obowiązkowym przekrętem w finale (zdradzimy, że jeden z panów okaże się prawdziwym draniem i zginie, który – zobaczcie sami). Fani tego typu kina i Jasona Stathama przełkną go może nie z wypiekami na twarzy, ale gładko, dla reszty nie jest to lektura obowiązkowa, można znaleźć podobne, a zdecydowanie lepsze obrazy.
ASPEKTY TECHNICZNE
Nie sposób narzekać na doznania, zwłaszcza dźwiękowe. Od początku wiele się dzieje. W scenie morderstwa na basenie w tylnych głośnikach pluszcze woda i bulgocą bąbelki powietrza, w scenie bijatyki z pedofilem z kolejnych głośników dochodzi łomot rzucanych ciał i trzask rozbijanych mebli. Odgłosy strzałów to zazwyczaj głośne i bardzo przestrzenne kanonady (trening w lesie, walka w szklanych apartamentach wieżowca czy finałowa rozwałka w mieście). A że to film z nie byle kim, bo z Jasonem Stathamem, pisk opon czy warkot silników szybkich samochodów też należy do standardu. Subwoofer aktywny właściwie ciągle, ale najporządniejsze basy dojdą do nas w ostatnich „wybuchowych” scenach finałowych. Nie brakuje pięknie brzmiącego Schuberta wypełniającego wnętrze mieszkania Arthura.
Kolory obrazu raczej naturalne. Dominują męskie, stonowane barwy: brązy, granaty, czernie i zielnie, ale kilka sekwencji ma zupełnie inny koloryt. I tak pierwsze zabójstwo upływa pod znakiem słonecznych oranżów, zabójstwo w garażu znaczą zimne, butelkowo zielonkawe odcienie, a sceny w barze to brązy rozświetlane czerwonymi neonami. Ostrość na tyle dobra, by wyłowić wzrokiem pojedyncze włoski zarostu Stathama, jak i kawałki potłuczonych szyb. Poza lekkim szumem tła zero usterek.
BONUSY
Zwiastuny.
Jan / veroika
Premiera DVD: 25.08.2011
|