Erica Packera od realnego świata odgradza kilka zer na koncie i ochrona. Niespełna 30-letni gracz giełdowy ogląda miasto, w którym mieszka, jedynie zza szyb swojej limuzyny. W dniu, w którym błędnie przewiduje kurs juana, przez co przyczynia się do kolosalnych strat swoich klientów, staje na równi pochyłej.
„Cosmopolis” jest ekranizacją książki amerykańskiego pisarza Dona DeLillo o tym samym tytule. Zarówno w książce, jak i w filmie tak naprawdę głównym bohaterem opowieści jest pogrążone w chaosie miasto w dobie późnego kapitalizmu, w którym ludzie są sobie obcy i żyją w wiecznej pogoni za pieniądzem. Z racji przytłaczającej przewagi słów (których przeważnie, nie będąc ekonomistami, nie rozumiemy) i baaardzo powolnego tempa akcji (film pokazuje po prostu przejazd miliardera limuzyną przez miasto) film nie jest dla każdego, raczej na pewno nie dla zmylonych obecnością Roberta Pattinsona w głównej roli fanek i fanów „Zmierzchu” – to zupełnie inny film. O dziwo Pattinson ze swą odartą z emocji twarzą idealnie nadaje się do roli głównego bohatera, którego nic już nie jest w stanie poruszyć. Towarzyszący mu bohaterowie drugoplanowi pojawiają się jedynie na moment niczym kukiełki w spektaklu, by wygłosić swoje kwestie i już się nie pojawić. A szkoda, bo na Paula Giamattiego czy Juliette Binoche patrzyłoby się z większym zainteresowaniem.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz bardzo różnorodny kolorystycznie – od zimnej estetyki do odstręczającego rozkładu. Witają nas więc bardzo biurowe, a raczej limuzynowe granaty, biele, szarości i czernie oświetlone zimnym blaskiem podświetlanych pulpitów. Wtedy obraz jest najbardziej kontrastowy, a sylwetki zdejmowane w półzbliżeniach są ostre, z widocznymi szczegółami (makijaż, odzież). Wraz z akcją filmu zmienia się kolorystyka, ale póki co nie zmienia się ostrość i kontrast (nadal dobre). Sceny w bibliotece, knajpce czy w hotelu mają ciepłe barwy brązu, złota i żółcieni. Dopiero w ostatniej scenie kontury zlewają się i dominują zgniłe zielenie i brudne brązy. Obraz traci ładny połysk, by utonąć w brzydkiej, lekko błotnistej magmie. Oczywiście to zabieg celowy. Nie ma usterek transferu.
Dźwięk dziwaczny. Sceny w limuzynie to głównie centralne dialogi i lekko hipnotyzująca elektroniczna muzyka, ale kiedy tylko drzwi limuzyny się otwierają, uaktywniają się tyły, a w nich gwar wielkiego miasta. Dobrze wypadł dźwiękowy atak pstryknięć migawek aparatów fotograficznych w scenie obrzucenia bohatera tortem.
BONUSY
Trzy wywiady – tłumaczone i stosunkowo krótkie. Pierwszy, najobszerniejszy z Davidem Cronenbergiem opowiadającym o scenariuszu napisanym w sześć dni i inspiracji filmem Liban, którego akcja, podobnie jak tu w limuzynie, rozgrywa się w zamkniętej przestrzeni czołgu. Robert Pattinson opowiada o wrażeniach z realizacji, podczas której nie miał przy sobie nikogo z twórców, bo nikt się nie mieścił na planie, a wszystkie wskazówki otrzymywał niejako „z nieba”, Juliette Binoche mówi o wielorakości emocji jej bohaterki, które targają nią na przestrzeni zaledwie pięciu minut. W sekcji bonusów znajdziemy też oczywiście zwiastuny.
itk / veroika
Premiera DVD: 18.10.2012
|