Film J.C. Chandora (to jego debiut, i to od razu nagrodzony nominacją do Złotego Niedźwiedzia w Berlinie) z jednej strony mówi o chciwości i bezwzględności firm inwestycyjnych czy korporacji, z drugiej – trudno ogląda się film, w którym nie ma pozytywnego bohatera – całą winę zwala na szefów tychże firm, pokazując, że zwykli pracownicy i kierownicy pomniejszych działów tylko wykonują polecenia, czasem w bólu i rozterce (to trochę jak tłumaczenie żołnierza, że zabijał kobiety i dzieci, bo dostał rozkaz, ale przecież sam nie chciał i jest niewinny). Tymczasem z filmu wyłania się ponura prawda: wszyscy są winni, jedni wydając polecenia, inni spełniając je w obawie o własną skórę czy kieszeń. Jedni i drudzy przyczyniają się do utraty majątków czy posad innych ludzi, którzy im zaufali…
Akcja filmu toczy się w początkowym momencie światowego kryzysu. Dwaj zatrudnieni w firmie inwestycyjnej młodzi podrzędni analitycy odkrywają, że w obliczeniach przychodów i strat wkradł się błąd – firma dawała kredyty ludziom o niepewnej sytuacji finansowej, ci stracili w końcu możliwość spłat, ceny ich nieruchomości drastycznie spadły, firma stała się posiadaczem ogromnej liczby bezwartościowych pakietów kredytowych. Wniosek jest prosty: firma jest bankrutem, nie można już nic uratować. Teoretycznie nie można – szef firmy wpada bowiem na pomysł: wszyscy pracownicy mają wepchnąć nieświadomym niczego klientom owe pakiety za dosyć symboliczne kwoty, wydające się superinwestycją. W ten sposób firma co prawda upadnie, ale wszyscy dostaną godną odprawę i pozostaną bez długów. A pechowi kupcy? A któż by się nimi martwił!
Akcja rozgrywa się w zasadzie w jednym budynku, przy stołach obrad i przy komputerach, padają masy fachowych słów z dziedziny finansów i ekonomii. A jednak ten skromny w sumie film ogląda się jak najlepszy thriller – cały czas trwa walka z czasem, analizy zmieniają możliwe rozwiązania z minuty na minutę, toczy się też walka o dusze zaangażowanych w wyprzedaż (oczywiście u tych, którzy je mają – John Tuld Jeremy’ego Ironsa wydaje się takowej nie posiadać). Niektórzy ujawnią swą małość i bezwzględność, inni pokażą – może po raz pierwszy – ludzkie oblicze, jeszcze inni zrozumieją, że w korporacji są tylko maleńkim trybikiem, który o niczym nie decyduje. Świetny scenariusz (nominowany zresztą do Oscara), świetna obsada, która nie zawiodła – podsumowując: świetny film.
ASPEKTY TECHNICZNE
Film jest mocno stonowany kolorystycznie, a że akcja rozgrywa się właściwie głównie w biurach korporacji, dominują oficjalne barwy: czernie, szarości, granaty i biele oziębione dodatkowo niebieskawym światem bijącym z ekranów komputerów. Kontrast kiepski, biurowe kolory zlewają się, zatracając kontury. Koloryt skóry bohaterów niezdrowy, poszarzały, czerni daleko do studzienności, a lekko szemrzące tło też w tym nie pomaga.
Dźwięk ciekawy. W tyłach dzieje się sporo tylko w nielicznych chwilach, gdy wychodzimy z akcją na zewnątrz. Tak jest na początku filmu, kiedy w nasze uszy sączy się gwar ulicy, klaksony samochodów, szum silników i dopiero spod warstwy tej wielkomiejskiej muzyki zaczynają wyzierać dialogi. Dobór muzyki intrygujący. Obok chwili chopinowskiej klasyki sporo współczesnej, niezwykle intrygującej, wręcz thrillerowej muzyki autorstwa Philipa Quinaza.
BONUSY
Zwiastuny i galeria zdjęć.
Jan / veroika
Premiera DVD i BD: 4.04.2012 |