Bez tego testamentalnego kontekstu film jest po prostu jedną z wielu opowieści o męskich kryzysach wieku dojrzałego, w czasie których bohaterowie tracą wszystko co pewne czy materialne, ale zazwyczaj zyskują coś więcej. Wgląd w samego siebie, samopoznanie albo spokój ducha…
Tu jest podobnie, bo tytuł „Człowiek sukcesu” trzeba odczytywać ironicznie, ewolucja postaci Bena w tym filmie to właściwie awans człowieka sukcesu na… człowieka. W podstarzałym biznesmenie, który jest na topie, ma swoją firmę, rodzinę i pieniądze, uruchamia się – jakby to powiedział Freud – autodestrukcyjny popęd. I choć Ben pozornie dostaje wiatru w żagle, zatapiając się w ramionach coraz to młodszych kochanek, to symptomy „kończenia się” zaczynają być bardzo widoczne. Ben bowiem traci instynkt: lekceważy ostrzeżenia, pali za sobą mosty i choć wie, że stąpa po cienkim lodzie, nic nie jest go w stanie zatrzymać.
Prawdę mówiąc, Douglasowi należą się brawa za odmalowanie tej postaci. Jego Ben to wieczny chłopak, który wciąż ma nadzieję, że mu się upiecze, bo w swoim mniemaniu jest wciąż tak niesamowicie czarujący. Zaślepiony miłością do siebie egoista, manipulator, trochę cwaniak, liczący na to, że Fortuna będzie z nim… A jest przy tym… tak przeraźliwie żałosny z tym naiwnym uśmiechem samozadowolenia w oczach.
Otwarte zakończenie tego filmu sprawia, że możemy dopisać życiu Bena własny the end. Kwestia jest następująca: czy powrót do żony, kobiety-przyjaciela, która kocha go mądrą miłością, będzie przez niego interpretowany jako porażka czy nowa szansa. A to wcale nie jest takie oczywiste.
Film można polecić panom w każdym wieku, bowiem przypadłość Bena bynajmniej nie jest zmonopolizowana przez 50-latków, oraz kobietom, które miały pecha mieć takich na karku. Film skłaniający do refleksji, aczkolwiek brak mu momentów, w których potrząsnąłby widzem, a nie tylko lekko zapukał do jego świadomości.
ASPEKTY TECHNICZNE
Film przedstawia rzeczywistość, i takie – bliskie rzeczywistym – są też aspekty obrazu i dźwięku. Kolory są więc naturalne, sterylnie zimne w biurach, ciepłe w mieszkaniach, restauracji i pokojach kampusu. Bardzo ładnie wypadają sceny na rozjaśnionych słońcem skwerach. Troszkę gorzej sceny nocne, w czasie bójki trudno rozróżnić postacie, które się zlewają. Kontrast traci głębię, a tło szemrze.
Dźwięk również naturalny, zero udziwnień i zniekształceń, dość skromnie wykorzystano możliwości Dolby Digital 5.1, ale i też film nie wymaga fajerwerków. W tyłach słychać odgłosy życia kampusu, zgiełk rozmów na imprezie i lotnisku czy hałas zatłoczonej ulicy. Dialogi brzmią wyraźnie i są zrozumiałe.
BONUSY
Ostatnio standard u tego dystrybutora wyznacza 13 zwiastunów. I tak też jest w tym przypadku.
veroika |
Opinie użytkowników (1)
czterdziestopięciolatek 2011-28-01 23:35 Odpowiedz
Brawo dla autorki recenzji - wiem dlaczego warto zobaczyć ten film ;-)