WIŚTA WIO, ŁATWO POWIEDZIEĆ!

film ciekawostki

Wielu aktorów prędzej czy później musi na potrzeby roli dosiąść rumaka. Nauczeni na studenckich szkółkach jeździeckich podstaw hippiki w stylu: „to jest proszę państwa głowa konia, a to ogon”, zmuszeni są często do opanowania w kilka tygodni tego, czego inni uczą się latami.

Gdy nagli czas, wielu zaciska zęby i bez protestu, pokonując ból i zmęczenie, poddaje się morderczemu treningowi. Kieruje nimi nie tylko konieczność opanowania pewnych ewolucji, ale także ambicja. Co prawda od skomplikowanych końskich ujęć są kaskaderzy, jednak każde takie zastępstwo pozbawia scenę autentyzmu i wielu aktorów chce zagrać w nich osobiście. Inni poprzestają na nauce wsiadania i zsiadania, trzymania się w siodle i kłusowania. Skrajne przypadki godzą się dosiąść wyłącznie grzbietu kaskadera.

konie_szyc

Praca z aktorami to ciężki kawałek chleba – uważa kaskader Tomasz Biernawski. Najlepiej jego zdaniem współpracuje się z aktorami początkującymi, bo przykładają się do nauki, oraz z wytrawnymi jeźdźcami, do których zalicza Daniela Olbrychskiego, Michała Żebrowskiego, Bogusława Lindę i Pawła Deląga. Inni do tych nazwisk dorzuciliby jeszcze parę, np. Marka Siudyma (zdaniem Jana Kowalczyka lepszy nawet od Olbrychskiego) czy Tomasza Bednarka. Z pań doskonałymi amazonkami są Dorota Stalińska i Maja Komorowska, a spory talent jeździecki wykazuje Magdalena Wójcik. Od szesnastu lat konno jeździ Borys Szyc (na zdjęciu obok), który swoje umiejętności zaprezentował ostatnio w filmie „1920. Bitwa warszawska”.

Najgorzej pracuje się z aktorami, którym wydaje się, że potrafią jeździć – ci nawet po kilkuletniej przerwie odmawiają treningu przed zdjęciami, a potem cierpią. Jest też kategoria aktorów, którzy kategorycznie odmawiają wskoczenia na koń. Należał do nich Mieczysław Pawlikowski, niezapomniany Zagłoba z „Pana Wołodyjowskiego”, który swojej trenerce Krystynie Babireckiej zaproponował, aby nauczyła jeździć jego spodnie, a jemu dała spokój. A gdy brakuje czasu na naukę jazdy, aktorów uczy się po prostu udawania, że potrafią jeździć konno.

Wiśta wio!

Poproszony o udoskonalenie umiejętności jazdy konnej aktor zgłasza się do ośrodków jeździeckich lub prywatnych stajni, gdzie oddaje się pod opiekę najznakomitszych sław polskiej hippiki, a często są to kaskaderzy. Najbardziej znani trenerzy aktorów to mistrz olimpijski Jan Kowalczyk, Tomasz Biernawski, Andrzej Żółkiewski, Krystyna i (nieżyjący już) Marian Babireccy, Krzysztof Fus, przedwojenny ułan major Ludwik Ferenstein, Jerzy Celiński, Włodzimierz Gronowski, Jacek Kadłubowski i Andrzej Kostrzewa. Niektórzy z nich występują w filmach.

konie_wrotaNa zdjęciu Tomasz Biernawski we „Wrotach Europy” (pierwszy z prawej na koniu).

Z takimi trenerami nie ma zmiłuj, o czym mogłyby dużo opowiedzieć niejedne aktorskie pośladki! Obsadzony w serialu „Polskie drogi” w roli strzelca konnego Kurasia Kazimierz Kaczor musiał w ciągu trzech miesięcy dobrze nauczyć się jazdy konnej, mając za trenera Jana Kowalczyka. Aktor wspomina to tak: – W pierwszych dniach przechodziłem katusze, bolały mnie wszystkie mięśnie, niemiłosiernie dawały o sobie znać zakwasy. A przecież trenowałem tylko na jednym koniu. Po tygodniu Kowalczyk kazał popołudniami objeżdżać drugiego. Niewyobrażalna męczarnia! Do tego po każdym upadku musiałem, jak to jest w zwyczaju, stawiać butelczynę. Przy dziesiątej byłem bliski załamania. Sam trener wspomina, że początkowo aktor obrażał się na czynione mu uwagi, ale arkana sztuki jeździeckiej opanował szybko.

Bywa, że trenerzy są zaskakiwani ekspresowymi terminami, w jakich muszą przygotować przyszłego kawalerzystę. Włodzimierz Gronowski został poproszony przez Mateusza Damięckiego o nauczenie go jazdy konnej w ciągu zaledwie… dziesięciu dni. A była to rola nie byle jaka, bo w „Szwadronie” Juliusza Machulskiego. – To jest po prostu nierealne, a poza wszystkim tak wyczerpujących treningów nie wytrzyma pana dupsko – uprzedził młodego aktora bez owijania w bawełnę, ten jednak zaparł się i nie poddawał mimo straszliwego bólu, pieczenia i swędzenia. Damięcki kontynuował naukę także później i dziś może pochwalić się sporymi umiejętnościami jeździeckimi.

Najkrótszą, bo zaledwie godzinną naukę jazdy konnej odbył Marek Kondrat do roli Hrabiego w „Panu Tadeuszu”. Wystarczyła przejażdżka konna do lasu z kaskaderem Markiem Kadłubowskim, aby aktor zapamiętał jego ruchy i zachowanie w siodle, a potem bezbłędnie je naśladował. A Jadwiga Barańska w czasie zdjęć do „Hrabiny Cosel” wsiadła na konia i ku osłupieniu wszystkich… po prostu pojechała!

konie_pan jutro

Na zdjęciach Mateusz Damięcki jako ułan w „Jutro pójdziemy do kina” oraz Marek Kondrat w „Panu Tadeuszu”.

…łatwo powiedzieć!

Lepsze lub gorsze opanowanie sztuki jeździeckiej to przy produkcji filmu zaledwie cząstka gwarancji bezpieczeństwa aktora, wiele zależy bowiem od przygotowania konia do pracy na planie. Zdaniem Jerzego Celińskiego wykwalifikowany rumak filmowy powinien: wchodzić na schody, wspinać się na tylnych nogach, bezpiecznie wlec człowieka zaczepionego nogą o strzemię, nie bać się ognia, wybuchów i zgiełku bitwy, łopotu sztandarów, szczęku szabel i jaskrawego światła, nie lękać się chodzenia po wydającym irytujące dźwięki blaszanym podłożu itd. Zważywszy, że szkapę potrafi wystraszyć zwykły motyl, wymagania są wcale niemałe!

konie_ogniem

Na zdjęciu Michał Żebrowski i Wiktor Zborowski w „Ogniem i mieczem”

Niestety, polska rzeczywistość daleka jest od ideału. Treningi odbywają się na innych koniach niż te, które są potem używane w filmie. A te z kolei często bywają nieprzyuczone do swojej roli i zaskakiwane efektami dźwiękowymi. Największym koszmarem jest jednak niekompetencja reżyserów i członków ekip filmowych, aczkolwiek niektóre korzystają z konsultacji doświadczonych jeźdźców i kaskaderów. – W Polsce jest kilku dobrych konsultantów od scen konnych. Niestety reżyserzy nie zawsze ich chcą słuchać, stąd robi się wiele ujęć, które idą na zmarnowanie. Konie na planie wymagają oswojonej z nimi obsługi. Pani charakteryzatorka, dźwiękowiec czy operator nie mogą bać się podejść do nich. Transport koni, określona ilość godzin pracy, konieczność zapewnienia im opieki, to wszystko powoduje, że wiele rzeczy musi być zrobione przede wszystkim pod kątem zwierząt. A w polskich produkcjach jeszcze liczy się koszty... – mówi aktor i kaskader Piotr Dzięciołowski.

Potwierdza to Krzysztof Kowalewski: – Strach pomyśleć, jak często zdarza się, że sceny kręcone z udziałem koni nie są należycie przygotowane. Przyczyną bywa głupota, oszczędność albo pośpiech. Jedne z najgorszych wspomnień z planu wiążą się u tego aktora z realizacją „Polskich dróg”: – Najpierw jakiś kretyn kazał nam podczas nalotu galopować drogą z porozbijanych płyt betonowych, później inny uruchomił ładunki wybuchowe nie w tym miejscu, w którym planowano. Właśnie leżeliśmy z Kazimierzem Kaczorem i Karolem Strasburgerem w leju po bombie, a ponad naszymi głowami stały konie. Kiedy za ich zadami nastąpił niespodziewany wybuch, spłoszyły się i przegalopowały po nas. Cud, że wyszliśmy z tego bez szwanku”.

Marian Glinka też ma nie najlepsze wspomnienie z planu. W czasie zdjęć do „Kanclerza” miał podjechać kłusem do króla i złożyć mu meldunek. Niby nic. Poćwiczył na nieznanym mu wcześniej koniu, po czym włożył kostium i wziął do ręki rozłożystą chorągiew. Niestety koń tak się wystraszył jej łopotu, że poniósł w gęsty brzozowy zagajnik. Za radą mocno przerażonych kaskaderów Glinka spadł z wierzchowca, na szczęście fachowo, i tylko dzięki temu upadkowi przeżył, a rumak wrócił z szaleńczej eskapady z odartymi bokami.

konie_rodzinaNiefrasobliwość filmowców mogła przypłacić życiem Anna Nehrebecka, której na planie „Rodziny Połanieckich” kazano powozić jednokonną linijką. Przed puszczeniem kamery w ruch aktorkę ostrzeżono, że: koń jest młody, nieprzyzwyczajony do zaprzęgu, linijka ma za krótki dyszel i orczyk bije zwierzę po nogach. Ujęcie było krótkie, rozeźlony koń wytrzymał dwa duble, za trzecim razem zbuntował się i poniósł. Aktorka przytomnie wyskoczyła z powoziku, z którego po niedługim czasie zostały tylko drzazgi, upadłszy tuż obok wielkiego kamienia. Upadek zamortyzowała obfita fryzura, ale wydawał się tak groźny, że wszyscy ze strachu uciekli. Ujęcie powtórzono, ale tym razem linijkę ciągnęli ludzie.

Zdaniem kaskaderów i koniarzy najlepszymi reżyserami filmów z udziałem koni są ludzie znający ich psychikę i możliwości, jak Jerzy Antczak. Wybitni reżyserzy niebędący znawcami tych zwierząt konsultują się z fachowcami. Inni… wymyślają niestworzone rzeczy, ryzykując życie aktorów. W czasie zdjęć do „Króla Olch” w Malborku Volker Schlöndorff zażyczył sobie, aby John Malkovich przejechał konno po wąskim, pozbawionym balustradek moście zwodzonym łączącym górny zamek z dolnym, i to w warunkach śnieżycy. Na upór reżysera nie było rady, ale chyba tylko jeden koń na świecie, potężny kary Elf mógł dokonać tej sztuki – przy współpracy kaskadera Jerzego Celińskiego. I dokonał.

konie_ogre

Na zdjęciu Jerzy Celiński, John Malkovich i Elf na planie „Króla Olch”.

Wio koniku!

Umiejętności jeździeckie aktorów czy kaskaderów to jedno, a charakter, a raczej charakterek konia to drugie. Jeden posłusznie wykona zlecone mu zadanie, inny pokaże rogi, a jeszcze inny ma swoje dziwactwa. Piotr Dzięciołowski dosiadał kiedyś konia, który na hasło „akcja” wykonywał stójkę. – Po ośmiu dublach komenda „akcja!” została zastąpiona miłym w wydźwięku słowem „proszę” – wspomina aktor.

Zabawne perypetie przeżyła z koniem na planie filmu „Za co” Magdalena Wójcik. Był to doskonale wyszkolony koń kaskaderski, który błędne ruchy aktorki traktował jak komendy i ku jej rozpaczy wykonywał niezamówione ewolucje: chodził bokiem lub tańczył. Do zdjęć w tym filmie przygotowywała się na pewnej klaczy, która jednakże nie miała zamiaru wystąpić w roli aktorki i… dopięła swego.

W czasie realizacji „Ogniem i mieczem” wierzchowiec Michała Żebrowskiego, Oskar (na zdjęciu poniżej), znudził się kiedyś czekaniem na ujęcie, a że lubił sobie pogalopować, zafundował aktorowi nieoczekiwaną przejażdżkę, po czym wrócił dokładnie na to samo miejsce, z którego wyruszył.

konie_voltaCzasami humory mają także aktorzy. Gdy po upadku z wierzchowca na planie „Popiołów” Tadeuszowi Łomnickiemu, filmowemu Napoleonowi, pękły spodnie, aktor obraził się i zrezygnował z dalszej gry (musiał go zastąpić Janusz Zakrzeński).

Wymuszona przez film przygoda z koniem, choć czasami skrajnie niebezpieczna, bardzo często przekształca się w dożywotnią fascynację jeździectwem. Bakcyla połknęło wielu aktorów, w tym Tomasz Bednarek, który po występie w filmie „Łowcy skór” uświadomił sobie, że już nie potrafi bez tych zwierząt żyć. Aktor często jeździ z kaskaderami na plan filmowy, gdzie pomaga poić czy siodłać wierzchowce. – To uczucie jest najwspanialsze – być wśród koni. Wszystko jedno, w jakim charakterze!

Renata Głuszek

W powyższym artykule wykorzystałam książkę Piotra Dzięciołowskiego „Koń mi robił za kołyskę. Znani o koniach” (wyd. PIW 2007), z której pochodzi większość cytatów.



 

Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.