„Zabójca z Tokio” to ekranizacja pierwszej z serii sześciu kryminalnych powieści Barry’ego Eislera, byłego agenta CIA, który w swej twórczości wyraźnie wzorował się na książkach Roberta Ludluma. Bohaterem serii jest John Rain, Amerykanin japońskiego pochodzenia, weteran z Wietnamu, obecnie płatny zabójca, który likwiduje swe ofiary w taki sposób, by wyglądało to na nieszczęśliwe wypadki lub problemy zdrowotne (zawały itp.). Mimo swej profesji Rain jest wierny swemu kodeksowi honorowemu i można go nawet polubić, choć jest typowym antybohaterem.
W obrazie Maxa Mannixa (scenarzysta „Tokijskiej sonaty”) Rain chroni córkę zamordowanego japońskiego ministra. A przy okazji musi uciekać przed jakuzą, policją i przebiegłym agentem CIA, Holtzerem (zdecydowanie za mało wykorzystany Gary Oldman), którzy chcą zdobyć pendrive’a z informacjami kompromitującymi rząd, a będący według nich w posiadaniu Raina.
Klimatem „Zabójca z Tokio” nawiązuje do opowieści, których bohaterem jest Jason Bourne. Historia została także w podobnie surowy sposób sfotografowana. Film jest jednak zdecydowanie przegadany (a w przypadku Oldmana przekrzyczany)… I to jego największa słabość – aktorstwo jest bowiem przyzwoite (nikt jednak nie stworzył jakiejś wielkiej kreacji), strona techniczna porządna, ujęcia są ciekawe i niestandardowe, scenariusz może i wtórny, ale sprawnie napisany. Podsumowując: kryminał z domieszką dreszczowca, jakich wiele. Można zobaczyć, ale na dłużej w pamięci nie zostanie.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz ma różnorodny koloryt: niebieskości królują w scenach w biurze CIA, gdzie dominuje błękitny poblask obrazu z kamer przemysłowych, zielonkawy koloryt obraz przybiera w bardzo częstych scenach nocnych, w których oświetlenie ogranicza się do brzydkiego blasku jarzeniówek, i wreszcie czarno-biały wpadający w sepię charakteryzuje reminiscencje. Obraz jest ostry, choć nie ma tego charakterystycznego pazura. Kontrast średni – sporo umyka w niedoświetlonych sekwencjach, w których tło to jedna czerń. Co do kolorów: sporo granatu (panoramy miasta), bieli i czerwieni (sceny kobiece) i wyżej wymienionej czerni (garnitury). Neony jedynie bywają bardzo kolorowe, aczkolwiek nie jaskrawe.
Dźwięk dosyć dziwny – odgłosy akcyjne rzadziej goszczą w tyłach niż dźwięki „ambientowe” (szum ulicy, gwar na komisariacie i harmider w pubie, dzwonki telefonów i szum pracy maszyn biurowych). Oczywiście usłyszymy bijatyki i strzały, ale daleko im do wybujałości. Spora dawka ciekawej elektronicznej muzyki w ścieżce muzycznej.
BONUSY
Zwiastuny.
Jan / veroika
Premiera DVD: 29.09.2011 |