Wallander to facet, którego na powierzchni życia trzyma zbrodnia, a zagadki kryminalne, które rozwiązuje, są jedynym czasem znakiem, że cokolwiek mu się w życiu udaje. Niezbyt dbający o siebie, mocno aspołeczny i lekko abnegacki komisarz nie ma bowiem w życiu osobistym wiele szczęścia: rozstał się z żoną, wini się za próbę samobójczą córki, nikogo nie może nazwać swoim przyjacielem, odstrasza od siebie współpracowników.
A jednak Wallander ma rzadki talent. Odnajduje w pozornie uładzonym światku, pięknie prezentującym się na fotografiach, rysy, które pozwalają mu schwytać winnych. Wnika w umysł mordercy, czyta z ciała ofiary i wyczuwa fluidy w miejscu zbrodni.
Trudno powiedzieć, który z trzech filmów prezentowanych na DVD w ramach serii 1. jest najciekawszy. Najbardziej dramatycznie rozpoczyna się na pewno pierwszy z nich, „Fałszywy trop”, kiedy na oczach Wallandera samospalenia dokonuje młoda dziewczyna i tylko pozornie ten straszny akt nie wiąże się z popełnianymi regularnie egzekucjami. Najbardziej osobisty jest trzeci odcinek, „O krok”, gdy to Wallander zdaje się być poniekąd celem zbrodniarza. Drugi odcinek, „Zapora” – przynajmniej jeśli chodzi o fabułę – jest najbardziej naciągany, ale i jemu nie zbywa na dramatyzmie. Zresztą jest on w każdym z trzech kryminałów, każdy trzyma w napięciu do samego końca, mnożące się wątki i znaki zapytania wyrastają jak grzyby po deszczu, a mordercy zacierają ślady i mylą tropy. Ogląda się je świetnie, a fakt, czy ktoś przedtem czytał powieści czy nie, jest bez znaczenia. I konia z rzędem temu, kto będzie dawkował sobie przyjemność oglądania całego cyklu. Nawet pisząca te słowa oddała się Wallanderowi na cały wieczór.
Henning Mankell, szwedzki pisarz na podstawie kryminałów którego zrealizowano ów miniserial, jest mistrzem w swoim gatunku i specyficzną atmosferę jego prozy udało się zawrzeć w filmie. Różni się on znacznie od szwedzkiej ekranizacji, tam bohater był bardziej – by tak rzec – skandynawski, a tym samym bardziej enigmatyczny i mniej ludzki. Tu sam wzrok bohatera (znakomity Kenneth Branagh) wyraża ogromnie dużo, a sposób, w jaki jest grany, sprawia, że dopuszcza nas i do swego świata, i do swej głowy. Dla widzów nieskandynawskich to odczytanie bohatera jest na pewno bliższe, choć czytelnicy książki mogą się zżymać na niektóre wątki, o które obcięto życie Wallandera.
ASPEKTY TECHNICZNE
Bardzo częste zbliżenia, w których szczecina głównego bohatera wybija się na pierwszy plan każdym swym włoskiem, dają pojęcie o jakości obrazu. Jest on przy tym bardzo zróżnicowany kolorystycznie. Szczególnie malownicze są szarosine sekwencje nadmorskie, w których powietrze zdaje się promieniować wewnętrznym blaskiem. Zasługa to głębokiego kontrastu wzbogacającego kadr o wiele powierzchni. Jak na kryminały ukazujące marną kondycję ludzkiego gatunku, w ramach kontrastu urzekające są w nich obrazy przyrody, zwłaszcza pierwsze sceny „Fałszywego tropu”, gdy w bujnych polach żółtego jak słońce rzepaku rozegra się zaraz tragedia, czy sceny na wyspie w odcinku „O krok”, kiedy cudowne skaliste wybrzeże stanowi tło rozmowy o ludzkim dramacie.
Muzyka rewelacyjna! Bardzo klimatyczna: miejscami pulsująca, miejscami lekko psychodeliczna, czasem liryczna. Idealnie współgra z fabułą, nie wchodzi w dialogi, puentuje akcję.
BONUSY
Nic.
veroika
CIEKAWOSTKI CUDOSCENA
|