I choć wiem, że „Underworld: Przebudzenie” nie jest filmem wybitnym, oglądało mi się go z dużą przyjemnością. Ma fabułę prostszą niż przekombinowana dwójka („Underworld: Evolution”), gdzie masa reminiscencji rozbijała narrację, i ciekawszą niż trójka („Underworld: Bunt Lykanów”), która była dosyć topornym prequelem, no i która cierpiała na brak Kate, zastąpionej Rhoną Mitrą. „Przebudzenie” to kontynuacja dwójki, dziejąca się w czasach bliskich współczesnym, gdy ludzie walczą zarówno z Lykanami, jak i wampirami, którzy w końcu zepchnięci zostają do podziemia. Selena, ranna w czasie ucieczki, budzi się po 12 latach hibernacji, uwolniona przez nieznanego wybawiciela. W czasie ucieczki z centrum badawczego, w którym była więziona, przekonuje się, że nie tylko ona stanowiła przez lata przedmiot badań. Wraz z nią udaje się uciec tajemniczej dziewczynce, która wraz z z Seleną znajduje schronienie w kryjówce wampirów. Niestety w ślad za dziewczynką ruszają Lykanie, którym bardzo zależy na jej przejęciu. Okazuje się, że nie tylko nie zeszli do podziemia, ale urośli w siłę…
I to dosłownie! Z wychudzonych, lekko cherlawych stworzeń przeistoczyli się (co poniektórzy przynajmniej) w olbrzymie bestie, tak niewiarygodnie duże, że… aż zabawne! Nieproporcjonalnie małe (i pozbawione przez moment woli walki) wampiry, nie stanowią już dla nich problemu, co dosyć mocno zaburzyło poetykę walki. Na szczęście jest Selena wprawiona w walce z Lykanami i ludźmi, dla której prawa fizyki nie mają większego znaczenia, a pomysłowość i siła charakteru napawają nadzieją na odrodzenie wampirzego rodu. Walk, strzelanin i pogoni jest w filmie sporo, więc pod tym kątem nie ma na co narzekać, ale chciałoby się widzieć w rolach antagonistów Seleny nieco bardziej charakterne postacie. Rólka Stephena Rea jest zbyt mała, a jego syn grany przez Krisa Holdena-Rieda to w ogóle nieporozumienie. No i zatęskniliśmy do charyzmatycznego, dwuznacznie złego Victora Billa Nighy'ego, którego Charles Dance jako przywódca wampirów Thomas jest jedynie cieniem!
ASPEKTY TECHNICZNE
Wszystkie „Underworldy” łącznie z „Przebudzeniem” toną w granatach (scenografia), błękitach (tęczówki oczu) i czerniach (stroje). Oczywiście nie jest to zarzutem, gdyż był to świadomy wybór twórców i rozpoznawalny znak firmowy serii. Obraz jest przez to trudny w odbiorze, bo sporo trzeba się natrudzić, by dostrzec detale pogrążonego w studziennym mroku tła. Zresztą pomysł, by grały ciała i twarze, bez odciągania od nich uwagi, jest również charakterystyczny dla wampirzej serii. Ostrość bardzo dobra, zero usterek.
Dźwiękowo jest znakomicie: przez cały czas z wszystkich głośników dochodzą odległe, głuche gromy, huk hektolitrów wody wylewającej się ze śluz tamy czy ryk wilkołaków. Odgłosów bitewnych (świst mieczy, toporów i żelaznego bicza) jest sporo i są dobrze rozseparowane. Efektownie podkreślane są ponadto odgłosy ciosów podczas walk wręcz. Solidne basy usłyszymy w sekwencjach wybuchów (podziemny wybuch rozdzielający kochanków) i wgniatania blachy samochodów pod ciężarem ścigających wampiry Lykanów. Oczywiście radzimy wybrać angielską wersję w DD 5.1 niż uboższą polską, w nieco hybrydowym DD 2.1.
BONUSY
Komentarz twórców (nietłumaczony, ale z angielskimi napisami) dosyć ciekawy i momentami bardzo zabawny.
veroika
Premiera DVD: 11.07. 2012
|