THE LIVING END

Nasza ocena:3Nośnik:DVD
Tytuł polski:The Living End
Tytuł oryginalny:The Living End
Gatunek:obyczaj
Kraj produkcji:USA
Rok produkcji:1992
Czas trwania:81 min
Kategoria wiekowa:18 lat
Reżyseria:Gregg Araki
Obsada:Mike Dytri, Craig Gilmore, Mark Finch, Mary Woronov, Johanna Went, Darcy Marta, Scot Goetz
Dystrybucja:Tongariro Releasing
Opis
In memoriam of „The hundreds of thousands who've died and the hundreds of thousands more who will die because of a big white house full of Republican Fuckheads.”
Galeria

Obraz Gregga Arakiego zalicza się do nurtu New Queer Cinema – tym mianem określa się niezależne kino gejowskie początku lat 90. ubiegłego wieku, którego bohaterowie są homoseksualistami buntującymi się przeciwko niechętnej im władzy i społeczeństwu. W napisach końcowych wyraźnie zresztą stoi antyrządowe (antybushowskie i antyrepublikańskie) oświadczenie, że „The Living End” poświęcony jest pamięci setek tysięcy zmarłych i setek tysięcy tych, którzy są skazani na śmierć, ponieważ w Białym Domu rezydują republikańscy – tu pada wyrażenie bardzo nieparlamentarne, które zaczyna się na sk… a kończy na l. Ci zmarli i kandydaci na nieboszczyków to ludzie zarażeni wirusem HIV, który w czasie premiery filmu oznaczał wyrok śmierci, ponieważ nie przeznaczono na szukanie lekarstwa dla „zboczeńców” wystarczająco dużo pieniędzy. Ba, jest nawet ostrzej, gdy w czasie jednej ze scen ten „zły”, czyli Luke, marzy, aby dostać się do Białego Domu i zarazić prezydenta Busha (seniora) śmiertelnym wirusem.

Obsesja śmierci jest jednym z ważniejszych wątków filmu, gdyż obydwaj główni bohaterowie – „zły” Luke (włóczęga bez domu i rodziny, bez skrupułów mordujący swoich wrogów: upokarzającego go homoseksualistę, policjantów) oraz „dobry” Jon (delikatny, wrażliwy i spokojny pisarz) mają HIV-a i świadomość nieuchronnej śmierci towarzyszy każdej chwili ich znajomości. Spotkali się po tym, jak Luke zabił policjantów i został zmuszony do ucieczki z Los Angeles. Ponieważ poczuli do siebie miętę, Jon daje się namówić na wyjazd z kochankiem do jego kolegi. W tym miejscu rozpoczyna się klasyczne kino drogi, w czasie której miłość obydwu kochanków przechodzi różne etapy, od namiętności po zniechęcenie i załamanie.

Film utrzymany jest w duchu bardzo dekadenckim. Luke nieustannie wymachuje pistoletem i grozi popełnieniem samobójstwa, a akcja rozgrywa się albo w obskurnych zakątkach Los Angeles, albo gdzieś na pustkowiu, w którym upiornie miga światełkami neonowy klaun. Nie brakuje też makabreski, gdy zdradzona przez partnera kochanka zabija go wielkim nożem, a Luke rozwala głowę poniżającemu go heteroseksualiście. Co prawda zbrodnie są groteskowe i tylko zamarkowane, ale wprowadzają w akcję posępny nastrój. Nie trzeba dodawać, że całość ilustruje odpowiednia muzyka.

Z perspektywy czasu „The Living End” jest przede wszystkim świadectwem epoki, narzędziem wymierzonym w ówczesny establishment republikański, ale nie można mu odmówić pewnej siły wyrazu. Na pewno nie jest łzawym gejowskim melodramatem i mogliby się podpisać pod jego przesłaniem wszelkiej maści kontestatorzy władzy i krępującego ich wolność (także seksualną) ładu społecznego.

Obraz Arakiego był prezentowany w 1992 r. na festiwalu filmowym w Sundance, na którym był nominowany do Głównej Nagrody Jury.

ASPEKTY TECHNICZNE

Obraz (1.33:1) i dźwięk zostały poddane restauracji, co wyeliminowało znakomitą część zabrudzeń i zakłóceń ścieżki dźwiękowej, ale rezultat jest i tak bardzo połowiczny. Na usprawiedliwienie marnej jakości obrazu należy podać, że rejestrowano go na taśmie 16 mm przy bardzo skromnym budżecie, wynoszącym zaledwie 20 000 dolarów (plan był oświetlany w bardzo prymitywny sposób). Brak dobrego oświetlenia sprawił, że szczegóły są słabo widoczne, a w scenach nocnych lub np. podczas jazdy w tunelu na ekranie panują egipskie ciemności. Kolory są bardzo nienaturalne i twarze aktorów mają kolor świńskiego różu. Czerni brak intensywności. Zabrudzenia pojawiają się w umiarkowanej ilości, ale za to bardzo dokuczliwe jest szemranie tła i wszechobecne ziarno. W takiej sytuacji nie należy oczywiście spodziewać się przyzwoitej ostrości.

Dźwięk to MPEG 2.0. Trochę podrasowany cyfrowo przez reżysera, ale mimo to bardzo stłumiony, a agresywna muzyka nie ogłusza bynajmniej kaskadą decybeli.

BONUSY

Film został skomentowany przez Gregga Arakiego, a komentarz posiada polskie napisy. To bardzo dobrze, bo opowieść reżysera snującego wspomnienia na temat realizacji tego dzieła niemalże domowymi środkami jest całkiem zajmująca. Araki mówi m.in., że pierwotny tytuł miał brzmieć „Pieprzyć świat”, omawia plenery i objaśnia, kto z ekipy ze względów oszczędnościowych zagrał w danej scenie (lub scenach). Przy okazji można dowiedzieć się, jak niedoskonałymi środkami w porównaniu z dzisiejszymi technikami kręcono filmy w latach 90. Poza tym pięć zwiastunów. W pudełku znajduje się broszura z dwoma omówieniami filmu.

ren

Zobacz również








Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 0.00 (0 głosów)
Podpis:
Nasze oceny
Film:3
Obraz:2
Dźwięk:3
Bonusy:2
Stopka techniczna
Obraz::kolor, 1.33:1, 4:3
Dźwięk::MPEG 2.0
Ścieżki dźwiękowe::polska (lektor), angielska
Napisy::PL
Płyta::1-warstwowa
Liczba scen::8
Bonusy::komentarz reżysera, zwiastuny, broszura
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.