Starzy ludzie rzadko bywają bohaterami filmów, jako fizycznie przywiędli, przestają być fotogeniczni, a ograniczenia ciała nie pozwalają już na pokazanie energii i emocji, które u młodych i zakochanych skutkują nieprzewidywalnością i szaleństwem…
„Miłość” Hanekego jednocześnie potwierdza powyższy sąd, jak i mu zaprzecza.
Bohaterowie jego filmu są starzy, bynajmniej nie młodzi inaczej, jak to powiedzielibyśmy w czasach poprawności politycznej, ale nie czyni to ich nieatrakcyjnych dla kamery. Każde skrzywienie warg i półuśmiech, dzięki całej siateczce zmarszczek mimicznych, są bardziej wyraziste niż na młodej twarzy, a oczy zyskują głębię spojrzenia. Twarz starca jest jak pisana ikona, tylko że to twarz napisana życiem, co pięknie w zbliżeniach oddaje film Austriaka. Co do ułomności ciała, to to ograniczanie ruchowe bohaterów w „Miłości” czyta się jako pozorne. Przecież częściowo sparaliżowana Anne całą sobą – każdym drgnięciem mięśnia, mimowolnym skurczem, niekontrolowanym odruchem, a wreszcie zaciśnięciem powiek – mówi o buncie tego ciała, o tym, że ono żyje, tylko już jej nie słucha.
No i wreszcie miłosne emocje… To prawda, że nie ma tu burzy hormonów, ale emocje są równie skomplikowane jak pół wieku wcześniej… Jest miłość, oddanie, przyzwyczajenie, czułość, irytacja, zniecierpliwienie, złość, wstyd, gniew, bunt, wściekłość, okrucieństwo, bezsilność. Gdy Anne pogrąża się w chorobie, Georges w jakiś sposób podąża za nią w tak głębokie współodczuwanie, że bardziej już nie można ze sobą być. Na cmentarzach mnóstwo jest nagrobków takich par, drugie umiera kilka tygodni czy miesięcy po pierwszym, nie z powodu choroby, ale z osamotnienia, z braku osoby, która stała się przez lata jego częścią. Gdyby film Hanekego trwał dłużej, być może byśmy to zobaczyli, a tak to kwestia interpretacji… Wszak Georges odchodzi razem z Anne…
Wyciszona, dyskretna, pozbawiona banału i sentymentalizmu, zagrana z maestrią „Miłość”, nominowana do Oscara w aż pięciu kategoriach oraz nagrodzona Złotą Palmą na festiwalu w Cannes, to film uniwersalny. Powinien go obejrzeć każdy, bo wszystkich czeka odchodzenie, starość i śmierć. „Miłość” nie osłodzi nam tej świadomości, ale da pojęcie o tym, co w tym może być dla nas ważne i o co powinniśmy zadbać już teraz… O miłość.
ASPEKTY TECHNICZNE
To bardzo teatralny film, więc kolory ograniczają się do tych wyznaczonych znaną przestrzenią kilku pokoi. Przeważają barwy stonowane: pastele, brązy, zielenie i granaty, mocno zmatowione. Żywsze barwy właściwie się nie pojawiają. Ostrość średnia, mamy do czynienia raczej z obrazem miękkim niż żyletkowym… Podobnie jest z kontrastem, któremu nie pomaga specyfika oświetlenia: punktowe, miękkie światło nocnych lampek czy miękkie zimnawe światło sączące się przez niewielkie okna. Szemranie tła to jedyna usterka transferu.
Dźwięk dziwny. Film de facto nie ma ścieżki muzycznej, poza tą wewnątrzkadrową, kiedy słyszymy pięknie wykonaną muzykę klasyczną, której słuchają bohaterowie. W ścieżce dźwiękowej filmu największą rolę gra… cisza, a ta bywa przerywana tylko odgłosami aktywności ludzkiej: stukaniem naczyniami podczas mycia, szuraniem kroków po podłodze czy jękami i monotonnym wołaniem Anne. To wszystko, jak i dialogi, dochodzi jednak głównie z frontów. Tyły pogrążone są w ciszy.
BONUSY
Nic.
veroika
Premiera DVD: 14.03.2013
|