Tym bardziej że Kot w Butach to postać, wprawdzie rysunkowa, ale nie z tej epoki! Z epoki filmów płaszcza i szpady, w których królowali tacy bohaterowie jak Zorro, Fanfan Tulipan czy Czarny Tulipan. Ten pierwszy bohater z racji osoby Antonio Banderasa (kociego głosu), który wcielił się w zamaskowanego szlachetnego bandytę, to oczywiście pierwsze i niebezpodstawne skojarzenie. Kot przeżywa podobne, mrożące krew w żyłach przygody, wpada w podobne tarapaty i ma ten sam urok awanturnika, czar latynoskiego kochanka i rękę fechmistrza. Tak naprawdę różnią ich tylko szczegóły „operacji”. Koci bohater filmu szuka w świecie ziaren magicznej fasoli, która posadzona w odpowiednim miejscu wyrasta aż do zamku, w którym mieszka gęś znosząca złote jajka. Ów skarb był obsesją przyjaciela Kota w Butach Humpty Dumpty’ego, który jednak zdradził go i ten musiał uciekać z rodzinnego miasta. Teraz znów staje na drodze naszego Kota razem ze swą pomocnicą, słynną złodziejką Kociłapką. Kot będzie musiał zdecydować, czy może jeszcze Humpty’emu zaufać i dzięki niemu zmazać plamę na honorze.
Widać więc, że „Kot w Butach” – prócz postaci bohatera, którego znamy ze „Shreka” – nie ma z ową bajką nic wspólnego. A takie obawy, że to odcinanie kuponów i piąta woda po kisielu mogły się pojawić. Tymczasem „Kot w Butach” to nowe pomysły i nowe filmowe dialogi z kinem (gęś jako Godzilla pustosząca miasto czy trąba powietrzna, którą wywołało posadzenie fasoli, podobna do tej, jaką pamiętamy z otwierania arki przymierza w „Indianie Jonesie”). Pomysł na bajkę jest jednak integralną, niezależną całością, a nawet pod kątem humoru też troszkę się od shrekowego różni – nie ma już dopełniających idealnej całości bohaterów – ogra i osła. Tu towarzyszą Kotu o wiele mniej pyskate postaci, stąd i mniej w dialogach ognia, ironicznego poczucia humoru i błyskawicznej wymiany zdań. Za to mniej też sentymentalizmu, a jeśli chodzi o animację, to ta kocia jest o wiele lepsza…
ASPEKTY TECHNICZNE
…bo też trudno nie docenić ilości kociego włosia, które trzeba było ożywić, nabłyszczyć i sprawić, by ruszało się razem z właścicielem. Idealna ostrość, piękne, doskonałe odwzorowanie najdrobniejszego detalu i brak usterek – to właściwości idealnego transferu. Kolory, z mocną czernią, trzymają się konturów, są żywe, a nawet radośnie kiczowate w niektórych miejscach. „Kot w Butach” to bowiem cała paleta barw, ze znakomicie oddanymi światłocieniami sprawiającymi, że miasto tonące w poświacie księżyca lśni wszystkimi odcieniami i tonacjami granatu czy fioletu, a pustynia oddycha oranżem piasku i czerwienią chmur oświetlonych blaskiem zachodzącego słońca.
Dźwięk w Dolby Digital 5.1 świadczy tylko o klasie tego typu wysokobudżetowych produkcji. Najlepiej wypadły bardzo przestrzennie brzmiące fajerwerki w miasteczku, odgłosy rośnięcia monstrualnego strąka magicznej fasoli wystrzeliwującego w powietrze czy pościg w mieście po dachówkach za tajemniczą kocią zjawą. Nieźle wypadł też pojedynek „na kroki i szpady” z Kociłapką przy gorących dźwiękach gitary. I basy się przydarzają – w scenie ucieczki i poskromienia byka w miasteczku oraz w czasie szalonej ucieczki z zamku wraz ze złotodajną gęsią, gdy na całą potworność sceny składa się ryk wściekłego wodospadu i jeszcze bardziej wściekłego potwora, który podąża za swym skarbem. Świetny, nie gorszy od angielskiego, polski dubbing z głosami Wojciecha Malajkata, Izabelli Bukowskiej, Przemysława Stippa, Piotra Bąka i Agnieszki Matysiak.
BONUSY
Wszystkie opatrzone polskimi napisami. Na początek genialny filmik, krótkometrażówka „Kot w Butach: Trzej diablos” (12 min). Powstała po to, byśmy mogli odpowiedzieć sobie na pytanie: co może być słodszego do Kota w Butach? A odpowiedź to: troje małych, rozkosznych kociąt urwipołciów, które potrafią zrobić sporo zamieszania. „Trzej diablos” to kumulacja tego, co w animowanych kotach najfajniejsze. W dodatku opowieść bynajmniej nie jest od początku do końca słodka, bo nasz bohater – Kot w Butach – dając się mocno oszukać niewinnym kocim spojrzeniom, o mało co nie płaci za to – o zgrozo – życiem! Mam nadzieję, że kotki też zyskają swój długi metraż! Z poważniejszych dodatków jest materiał zakulisowy „Perfekcyjna para – głosy, legendy” (10 min), opowiadający o aktorach, którzy (w oryginale) użyczyli animowanym postaciom głosu i duszy. A więc mowa o Antonio Banderasie, którego trudno odróżnić od jego bohatera i którego groźny, poważny głos stanowi kontrast z włochatą postacią. Mowa o namiętnej, acz komicznej Salmie Hayek grającej seksowną Kociłapkę i debiutującym w dubbingu Zachu Galifianakisie, który sprawił, że zaczęliśmy współczuć złoczyńcy. Billy Bob Thornton (Jack) opowiada, jak to chciał brzmieć jak grubas, zaś Amy Sedaris (Jill) musiała wymyślić sobie wiejski, południowy, przeciągły akcent. Do dyspozycji mamy też sceny niewykorzystane (rozrysowane, ale nie zanimowane), głównie te, których bohaterem jest jajko Humpty, i te ukazujące innego niż w końcowej wersji olbrzyma. Dodatki zawierają też zwiastuny filmów i gry.
veroika
Premiera DVD: 3.10.2012 |