Główny bohater filmu Marca Forstera, Sam Childers, wygląda – przynajmniej w filmie, prawdziwy Sam Childers nie jest prawie wcale podobny do grającego go Gerarda Butlera – jak skrzyżowanie amanta z Rambo. Przygód, jakie przeżywa, John R. też mógłby mu pozazdrościć. Sam Childers jest jednak postacią autentyczną. I bardzo złożoną, czego reżyserowi nie chciało się na ekranie pokazać.
Sam Childers był rozrabiaką, alkoholikiem, ćpunem, złodziejem, członkiem gangu motocyklowego. Raz omal nie zabił człowieka. Wówczas coś w nim drgnęło. Ustatkował się, zmienił, kiedy jego żona zaszła w ciążę (po wielu latach bezskutecznych prób), stał się gorliwie, by nie rzec fanatycznie, religijny. W końcu zaangażował się w budowę sierocińca w Sudanie Południowym, w międzyczasie rozpoczynając nauki umożliwiające zostanie pastorem i zakładając wspólnotę religijną. Rogata dusza jednak w nim pozostała – kiedy sierociniec zaatakowały oddziały sudańskiej Armii Bożego Oporu, do ręki wziął kałasznikowa i od tej pory siał w szeregach wroga spustoszenie. Z zaufanymi ludźmi zaczął się też wyprawiać na wrogie terytorium, by odbijać dziecięcych jeńców. I zdecydowanie wolał posłać przeciwnikowi kulkę, niż nadstawić policzek…
„Kaznodzieja z karabinem”, którego scenariusz napisano na podstawie autobiograficznej książki Childersa, to biografia głównego bohatera opowiedziana w stylu wystrzałowego akcyjniaka. Nie spodziewajmy się wywodów na temat pogodzenia religijności z zabijaniem, rozterek egzystencjalnych, różnych odcieni moralności. U Marca Forstera wszystko jest białe (czyli z Childersem) albo czarne (przeciw niemu), nie ma półtonów. Bohater został przedstawiony jako postać może nie jednoznacznie pozytywna, ale na pewno wspaniała (nie da się ukryć, że Childers zrobił wiele dla Sudanu Południowego i uratował setki, jeśli nie tysiące dzieci, postępował jednak zawsze w myśl zasady, że cel uświęca środki). Robi to, co słuszne (ale czy zbawienne?). Sam film jest efektowny, momentami nawet porywający, chwilami mocno wstrząsający i brutalny, choć bywa zbyt moralizatorski. W rękach artysty materiał mógłby się zmienić w gromadkę Oscarów, w rękach rzemieślnika stał się nakreślonym w możliwie najprostszy i najbardziej komercyjny sposób portretem nietuzinkowej postaci. Niewątpliwym plusem filmu jest występ Gerarda Butlera, który dał swej postaci odpowiednio desperacką nerwowość i niebezpieczną dezynwolturę (najmniej przekonujący jest wtedy, gdy na moment przestaje być wojownikiem). Trudno się oprzeć wrażeniu, że gdyby było więcej takich ludzi jak jego bohater, którzy działają, a nie debatują, na świecie byłoby mniej niesprawiedliwości. Mała uwaga: tłem napisów końcowych są zdjęcia (i nie tylko) prawdziwego Childersa. Warto dooglądać do końca!
ASPEKTY TECHNICZNE
„Kaznodzieja z karabinem” to – przynajmniej w warstwie dźwiękowej – film wojenny! Dzieje się w nim sporo i sporo odgłosów znajduje miejsce w kanałach. Już pierwsza scena daje nam przedsmak tego, co będzie dalej. W sekwencji pacyfikacji wioski mamy w tyłach chaotyczną strzelaninę, syk ognia, trzask palących się chat, huk pożaru, krzyki i wrzaski mordowanych i porywanych ludzi. Kolejną akcyjną sceną jest scena amerykańska z napadem na dealera, a zaraz później scena w samochodzie, z szarpaniną i bijatyką. Znakomicie wypadła sekwencja z trąbą powietrzną, która demoluje dom Childersów. Basowy ryk, huk wiatru, hałas przewracanych naczyń i rozrywanych ścian sprawiają, że i my jesteśmy w samym środku tego piekła. Potem jest już tylko lepiej, bo sekwencje afrykańskie są coraz bardziej wojenne: mamy pełną rykoszetów karabinów inwazję na teren kościoła, huki pocisków granatnika RPG, odgłosy rozrywanej wybuchem terenówki i strzelaninę snajperską w kanionie. A wszystko świetnie rozłożone po kanałach!
Kiepsko z ostrością (przez cały film krawędzie są raczej miękkie), a w częstych scenach nocnych nie dostrzeżemy zupełnie szczegółów drugiego planu. Jeśli chodzi o kontrast, to obraz jest w ogóle jakby z innej epoki – sprzed 20 lat co najmniej, choć na stylizację to nie wygląda. Dynamiczna praca kamery sprawia, że obraz jest też nieco niestabilny (pojawiają się podwójne kontury). Kolorystyka utrzymana w brązach: te bardziej szarawe, ciemne i matowe dominują w scenach amerykańskich, natomiast jaśniejsze beże, lekkie oranże i ciemne żółcie w afrykańskich. Koloryt skóry bohaterów mocno przyciemniony. Z usterek szemranie tła i falowanie krawędzi (deski ścian kościołów).
BONUSY
Zwiastuny.
Jan / veroika
Premiera DVD i BD: 13.08.2012
|