Odesłany na przymusową emeryturę i doskonalący w tym czasie sztuki walki w tybetańskim klasztorze agent Johnny English wraca do Wielkiej Brytanii, by udaremnić zamach na chińskiego przywódcę. Musi w ekspresowym tempie przypomnieć sobie, jak to jest być szpiegiem, przyswoić zasady działania najnowszych wynalazków, którymi posługują się obecnie szpiedzy, i zorientować się w zagmatwanej intrydze, w którą wplątani są agenci KGB, CIA a nawet MI7, kryjący się pod tajemniczym kryptonimem Vortex.
„Johnny English reaktywacja” to czysta rozrywka, będąca mieszanką humoru sytuacyjnego, slapstickowego i absurdalnego. Na szczęście znajomość nakręconej w 2003 roku pierwszej części przygód utalentowanego, jeśli chodzi o pakowanie się w kłopoty, agenta nie jest potrzebna. Skecze, lepsze i gorsze – zależy od preferowanego typu humoru, są śmieszne same w sobie, przyda się natomiast znajomość innych filmów szpiegowskich, takich jak „Tylko dla orłów”, serii o Jamesie Bondzie czy „Zabójczej broni”, film bowiem nie stroni od parodii i inteligentnych nawiązań do znanych motywów i postaci. Rowan Atkinson jest w tym filmie sobą, facetem, którego nie omijają żadne kataklizmy i w którego otoczeniu przedmioty zdają się ożywać i ujawniają złośliwe cechy swej natury, i to jest najlepszą gwarancją dobrej zabawy.
ASPEKTY TECHNICZNE
Ani obrazowi, ani dźwiękowi nie sposób przypiąć jakiejś łatki. Obraz jest ostry, a głęboki kontrast wydobywa z ładnie i solidnie oświetlonych kadrów bogate pokłady barw. Jako że „Johnny English reaktywacja” rozgrywa się w różnych zakątkach naszego globu, ma też odpowiednią oprawę kolorystyczną. W tybetańskim klasztorze będzie to mocny oranż mnisich szat i góry w świetle czerwono zachodzącego słońca. Porazi nas jednak także jaskrawa zieleń pola golfowego, przytłoczą schludnością szarości siedziby MI7, złamane na szczęście przez fiolety wszędobylskiego logo Toshiby. Brak śmieci, za to krawędzie wysokich drapaczy chmur cierpią na lekkie falowanie krawędzi.
Dźwięk – jak przystało na film na poły sensacyjny – bardzo dobry i z ciekawymi odgłosami akcji: a to świszczą łopaty helikoptera, kosząc po drodze pół alei cyprysów, a to z głębokim basem wybucha wagonik kolejki w ostatniej scenie, a to w kościele dudni kanonada strzałów. Ale perełkami są też tak nieoczekiwane odgłosy jak choćby świst kija golfowego lecącego w powietrzu między tylnymi głośnikami, donośny głos gongu w tybetańskim klasztorze czy skwarliwy szelest żarzących się węgli, po których kroczy Johnny.
BONUSY
Jedynym nietłumaczonym dodatkiem jest komentarz reżysera i scenarzysty, ale angielskie napisy wystarczają, by zrozumieć, o czym mówią, a mówią dosyć ciekawie, wyczerpująco, a przede wszystkim z entuzjazmem o pracy z kimś takim jak Rowan Atkinson.
Kolejnym dodatkiem jest potężna dawka scen niewykorzystanych, z których każda z osobna poprzedzona jest reżyserskim wprowadzeniem, a całość materiału razem z komentarzami trwa 38 minut. Cudowna jest niemalże starotestamentalna scena będąca alternatywnym początkiem, z Atkinsonem wyłaniającym się niczym eremita z ciasnej jaskini, w której spędził parę lat życia. Majstersztykiem jest też ta z przyrządzaniem posiłku przez Johnny’ego w takt Griegowskiego motywu „W grocie króla gór” z „Peer Gynta” i wielka szkoda, że w takiej postaci nie weszła do filmu, ale użyto jej przynajmniej podczas napisów końcowych. Nie tylko zresztą tej szkoda, bo wśród 17 scen niewykorzystanych znalazło się kilka zabawnych, choćby ta z podrywaniem Pegasus, opatrywaniem rany Johnny’ego czy jego znajomością mandaryńskiego.
Byłoby dziwne, gdyby w dodatkach nie znalazły się ujęcia zepsute (2 min), zabawne i spontanicznie schrzanione, oraz materiał „Pościg na wózku” (5 min) obrazujący trudności, jakie wiązały się ze scenami pościgu za Johnnym jadącym wózkiem inwalidzkim, mocno oczywiście podrasowanym, ale jednak bardzo niestabilnym. Są i zwiastuny.
itk / veroika
Premiera DVD i BD: 19.01.2012 |