Oglądamy egzekucję. Jak z „Siedem”! Oto zmuszony do zjedzenia ogromnej ilości potrawki z curry młody człowiek umiera w męczarniach... Próbujący go ratować lekarze robią co mogą, ale zawartość jego żołądka niespodziewanie eksploduje, obryzgując malowniczo wszystkich dookoła. Pojawianiu się później owego jegomościa – a jakże, na tym jego rola się nie kończy! – towarzyszy charakterystyczny dźwięk przelewania się oraz wypadające trzewia! Inne duchy, bo nie jest on bynajmniej osamotniony, mają nie mniej ciekawy image. A to sterczy im z szyi rożen, a to wisi u ust przylepiony do nich placek, a to z głowy wystaje wałek...
Owi nieszczęśnicy to duchy wywodzących się z hinduskiego środowiska uczciwych obywateli, których łączy, jak się szybko okazuje, jedno. Osoba pewnej miłej i inteligentnej, acz niezbyt atrakcyjnej, grubawej i niepewnej siebie Roopi, mieszkającej wraz z bratem i matką, której celem życia jest wydanie jej za mąż. Jak na razie bezskutecznie... W ich życiu pojawia się jednak nadzieja. Jest nią atrakcyjny mężczyzna, detektyw Raj Murthy, jak się okazuje przyjaciel rodziny, który, jako Hindus, zostaje wydelegowany do prowadzenia śledztwa. Ray, nie wierzący w winę Roopi, zaczyna się coraz lepiej czuć w towarzystwie podejrzanej. Sekunduje mu nie tylko mama Roopi, pani Sethi, ale też czereda duchów, których widzi jedynie ona, a którym z pewnych względów bardzo zależy na tym, by dziewczyna znalazła wreszcie męża.
Świetna, czarnohumorzasta komedia, której głównym atutem są zabawne dialogi, a monopol na nie mają niewątpliwie coraz bardziej posuwające się w rozkładzie duchy nie mogące się doczekać kolejnej reinkarnacji. „Cudowne życie po życiu” pokpiwa sobie zarówno z mody na „uduchowienie” hinduskie, w czym celuje natchniona przyjaciółka Roopi, Linda alias Gitali, bardziej hinduska niż Roopi Angielka, jak i z samych Hindusów – ich zwyczajów i zasad, które czasem nijak się mają do życia. Film zabawnie żongluje motywami filmowej klasyki i oczywiście robi to z przymrużeniem oka. Jest w nim nie tylko wątek z cytowanego już na początku „Siedem”, ale i z „Carrie” (scena na przyjęciu zaręczynowym Gitali), czy wniebowzięcia rodem z „Ducha”. Sporo zabawy w egzotycznej otoczce, a w dodatku w całkiem porządnym wykonaniu.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz jest cudownie kolorowy. Barwne sari, które noszą bohaterki, to całe spektrum żywych kolorów: żółci, czerwieni, błękitów czy zieleni przetykanych złotymi nićmi, więc naturalnie lśniących. Tylko duchy mają szarawy gipsowy kolor. Ostrość poprawna, choć z braku zbliżeń trudno ocenić detale. Kontrast przeciętny. Lekkie falowanie krawędzi (gzymsy bloków).
Dźwięk ciekawy, bo przyprawiony tu i ówdzie paranormalnymi odgłosami pojawiania się duchów. Toteż w zupełnie przeciętnych odgłosach życia miasta rozlega się nagle a to wycie, a to jęk, a to trzask pioruna – to głównie spirytystyczne wizje Gitali / Lindy dają takie pole do popisu. Apogeum stanowi scena nawiązująca do „Carrie”, w której Gitali wpada w szał i niszczy wszystko dookoła. Świszczą więc w powietrzu (i głośnikach) latające szczątki potraw, strzelają korki od szampana, iskrzą kable i żarówki niczym podczas wyładowań atmosferycznych. Do tego dochodzi miła, nienarzucająca się muzyka hinduska stanowiąca czasem zabawowe tło różnych wydarzeń, a czasem je puentująca.
BONUSY
Tylko zwiastuny.
veroika
Premiera DVD: 11.08.2011
|