Na szczęście nie zmęczy nas tak nadużywany ostatnio pocięty i szybki montaż, którego zastosowanie w filmach gangsterskich staje się regułą. Lekkie przyspieszenie jednak wyszłoby filmowi na dobre – energii brakuje zwłaszcza scenom akcyjnym (strzelaninom), które są lekko anemiczne.
Film Iana Fitzgibbona ma jednak i całkiem jasne momenty. Pierwszym z nich jest wątek rodzinny, równie ważny w fabule jak wątek gangsterski. Otóż główny bohater, grany przez Cilliana Murphy'ego (całkiem dobra rola) Michael, w najbardziej pechowej chwili swego życia spotyka dawno niewidzianego ojca, który w dodatku oświadcza mu, że jest umierający. Michael ma więc na głowie spłatę długu bandytom, którzy w razie opóźnienia pozbawią go kończyny, morderstwo, w które wplątał swą sąsiadkę Bren, oraz ojca, który lada chwila, gdy zaśnie, może już się nie obudzić. Tatuś Michaela, grany przez dobrodusznego Jima Broadbenta (i tu kolejny plus filmu), nie ma w sobie jednak nic z potencjalnego umarlaka. Wręcz przeciwnie – ratuje lekko nierozgarniętemu chwilami synkowi tyłek, nie waha się użyć broni i zbliża go do dziewczyny, do której syn nie miał jakoś do tej pory śmiałości.
Kolejnym wątkiem wzbogacającym fabułę jest motyw gejowski, i to w zderzeniu z groźnymi gangsterami. Tu popis pokrętnej political correctness daje Brendan Gleeson (szef bandziorów – Perrier), kiedy dowiaduje się, że jego najlepsze zbiry-egzekutorzy to para gejów. Wprawdzie mści się srodze za śmierć jednego z nich, ale drugiemu już ręki nie poda...
Pewnym stereotypom wymyka się również komentujący wydarzenia narrator filmu, który okazuje się Kostuchą (a właściwie, z racji płci męskiej, winien być Kostuchem) o głosie Gabriela Byrne'a.
Nie zawodzą dialogi (mowy wygłaszane podczas ludzko-psiego pogrzebu znakomite!), a parę kwestii ma nawet jakość prawdziwych bon motów…
ASPEKTY TECHNICZNE
Trudno oczekiwać od filmu gangsterskiego jakichś specjalnych wrażeń estetycznych. Ale czarno-zielonkawa, słabo skontrastowana maź wypełniająca tło scen nocnych nie sprzyja wyławianiu zbyt wielu szczegółów. Sekwencje we wnętrzach są już o wiele lepsze i ostrzejsze. A partie plenerowe są całkiem na poziomie. W wielu zbliżeniach nie umknie nam ani rudy zarost Gleesona, ani zmarszczki Broadbenta. Generalnie kolorystyka filmu przytłumiona i bardzo… wyspiarska z tym brakiem słońca i bladością oblicz. Szemranie tła i lekkie załamywanie się krawędzi to najpoważniejsze błędy transferu.
Dźwięk nie zawodzi: począwszy od mocarnych basów subwoofera, który przyprawia o palpitację serca podczas wejścia rzezimieszków pod wodzą Perriera do klubu bilardowego, po słyszalne w tle subtelne, dochodzące przez ścianę odgłosy rozmowy sąsiadów. Świetnie wypadły – dobrze rozparcelowane po kanałach – odgłosy strzelaniny w rzeczonym klubie: na inną nutę „zrobiono” kulę wbijającą się w miękką tkankę ciała, na inną – wbijającą się w drewno ścian i podłogi. Inaczej za to, bo ze słyszalnymi poświstami rykoszetu, brzmi wymiana ognia w pustym magazynie, gdzie dźwięki daleko się niosą. Ostatnim mocnym akcentem jest lekko przerysowane gardłowe, basowe ujadanie sfory psów obronnych zagryzających gangstera.
BONUSY
13 zwiastunów.
veroika |