Obraz Mike’a Elliotta to nakręcona na potrzeby rynku DVD kontynuacja „Blue Crush” z 2002 roku z Kate Bosworth w roli głównej. Kontynuacja powielająca wszystkie minusy i plusy pierwowzoru (ale zrobiona za mniejsze pieniądze). Plusem są piękne dziewczyny w skąpych strojach, cudowne plenery (biura podróży powinny płacić im tantiemy!) i ciekawe zdjęcia na- i podwodne. Bo też, nie czarujmy się, filmy „Blue Crush” robione są z tego ostatniego powodu, a owe zdjęcia, w pełni oddające ducha i istotę tego pięknego, ale i niebezpiecznego sportu, jakim jest surfing, są ich głównym atutem. Żeby jeszcze darowano nam pseudoobyczajowe wstawki pomiędzy nimi, ale gdzież tam! Minusem filmu jest właśnie przewidywalny scenariusz, kiepskie aktorstwo i eksponowanie banalnych prawd o życiu. Choć jeśli film adresowany jest do nastolatków, może mu to ujść na sucho.
Główną bohaterką jest zbuntowana Dana, córka bogacza, która zamiast marzyć o najlepszych uczelniach, jakie chce zafundować jej tatuś, marzy o wyprawie na południowoafrykańskie plaże, by posurfować w miejscach, które opisała w pamiętniku jej nieżyjąca matka.
Mamy w filmie konflikt pokoleń, trudy dorastania, pragnienie zrealizowania swych pragnień, pierwszą miłość – „Blue Crush 2” porusza ważne tematy, ale robi to bardzo ogólnikowo i schematycznie… W porównaniu chociażby do „Soul Surfer” to wręcz opera mydlana.
ASPEKTY TECHNICZNE
Cały impet poszedł w obraz. Zdjęcia są genialne, a w oddaniu ich piękna pomógł znakomity transfer uwypuklający nieskazitelność kadrów. Ostrość brzytewna. Z wyjątkiem scen wieczornych przy ognisku, gdy światło naturalnie zmiękcza krawędzie, nie ma żadnych innych zmiękczeń! Sekwencje surfingu są znakomite: ostre słońce pozwala na wydobycie wszystkich szczegółów: każda kropelka wody na twarzy czy grzywa piany wodnej mają swoje zarysy i kształty, tym bardziej że zdjęcia są często w zwolnionym tempie. Kolory iście rajskie! Lazurowy odcień nieba koresponduje ze szmaragdami i turkusami wody, a kremowy odcień piaszczystej plaży i ochra sawanny są znakomitym tłem dla kolorowych kostiumów i całego katalogu ubrań dziewcząt (bo wiadomo, że małe plecaczki bohaterek mogą zmieścić całą szafę najmodniejszych fatałaszków). A więc nasycone czerwienie, mocne magenty i fiołkowe fiolety rywalizują z kanarkowymi żółciami i jaskrawymi zieleniami.
Dźwięk nie idzie w parze z obrazem. W tyłach powinno bardziej grzmieć, a basy w scenach uderzeń fal o skały powinny co najmniej zagłuszać muzykę. Tylko chwilami taki efekt ma miejsce. Tyły są jednak zazwyczaj wielce dyskretne, to znaczy coś tam się w nich dzieje, ale nam, rozbestwionym jakością obrazu, to nie wystarcza.
BONUSY
Tłumaczone tylko dwa z obfitej liczby dodatków. Pierwszym są gagi z planu (2 min), drugim „Making Of Blue Crush” 2 (11 min), w którym twórcy opowiadają o specyfice trzymiesięcznej pracy w Afryce i o tym, czym różnią się te dzikie miejsca od tych z poprzedniej części, hawajskich. Aktorzy mówią sporo o pracy na planie, dosyć morderczych treningach obejmujących nie tylko surfowanie, ale też nurkowanie, pływanie, jogę i ćwiczenia na siłowni. Specyfiką tego filmu było to, że aktorzy surfowali, a surferzy grali, i każdy musiał wypaść przekonująco. Materiał ten, jak i następny – „Surfingowe safari! Zdjecia w RPA” (6 min), pełny jest ujęć z planu i jest dynamicznie zmontowany. W tym ostatnim usłyszymy nawet porady co do tego, jak nie zostać zjedzonym przez rekina! „Łapanie fal! Zdjęcia z surfowania” (6 min) to ciekawy, ujawniający kulisy podwodnych i nawodnych zdjęć, bardzo techniczny filmik pokazujący trudność filmowania takich perełek jak zdjęcia surfera w tubie czy kipieli, w którą zanurza się surfer po spadnięciu z deski. „Roxy” (2 min) to ciekawostka będąca czymś w rodzaju filmiku promocyjnego tego żeńskiego teamu. Szkoda, że film nie zaczyna się tak, jak pokazano w alternatywnym rozpoczęciu, o wiele więcej mówiącym o przeszłości Dany i o jej matce, bo złożonym z „amatorskiego” filmiku z czasów, gdy ta ostatnia jeszcze żyła i surfowała. Niektórymi scenami usuniętymi (30 min) zastąpiłabym te, które ostatecznie weszły do filmu, bo przynajmniej część z nich jest całkiem fajna (rodzina Pushy, skok do jeziora czy scena z krokodylem). Przedostatnim bonusem jest komentarz twórców i aktorów, w sumie pięciu osób, które zdradzają sporo tajemnic z afrykańskiego planu filmowego. Na koniec tej obfitości – zwiastuny.
Jan / veroika
Premiera DVD: 11.08.2011
|