(ANTY)BOHATEROWIE PROHIBICJI
film ciekawostki
Na dźwięk słowa „prohibicja” przed oczami stają nam elegancko ubrani gangsterzy, ludzie bawiący się w nielegalnych klubach w rytm jazzu, czarne limuzyny podziurawione seriami z automatu.
„Gangster” Johna Hillocata pokazuje, że prohibicja miała też swoje mniej wyrafinowane estetycznie oblicze – śmierdzące wytwórnie alkoholu ukryte w lesie, ponure spelunki, zaś zwykli handlarze nie nosili garniturów, a przybrudzone koszule. I poruszali się samochodami, które często nawet nie chciały zapalić… Choć i tam pojawia się postać niemal mityczna, grany przez Gary’ego Oldmana Floyd Banner, gangster w filmowym stylu.
Prohibicję jako prawo federalne przyjęto w 1919 roku jako 18. poprawkę do Konstytucji Stanów Zjednoczonych. W życie weszła rok później i zakazywała importu, eksportu, produkcji, sprzedaży, a nawet przewozu napojów alkoholowych (ale, co ciekawe, nie ich spożywania!). Najbardziej ucieszyła rosnący w siłę ruch sufrażystek oraz Amerykańskie Towarzystwo Krzewienia Wstrzemięźliwości, wszystkich innych raczej nie – znamienne, że sam Al Capone stwierdził, że prohibicja nie była dobra ani dla władz, ani dla przestępców… Generalnie społeczeństwo podzieliło się na „suchych” (czyli zwolenników prohibicji) oraz „mokrych” (jej przeciwnicy), a zamiast konsolidacji społecznej w USA coraz silniejsze stawały się enklawy emigrantów z poszczególnych krajów, co było krokiem w stronę powstania zorganizowanej przestępczości. W Chicago dystrybucją i handlem alkoholem zajęli się Włosi (około 50% wpływów) oraz Irlandczycy, w Nowym Jorku Żydzi i Polacy (12% wpływów w skali całego miasta), tworzący coraz doskonalsze struktury mafijne. Alkohol stał się wkrótce lepiej dostępny niż przed prohibicją (choć gatunkowo dużo gorszy, a cenowo dużo droższy)… Ostatecznie w grudniu 1933 roku prohibicja została zniesiona.
USA nie są zresztą jedynym przykładem klęski w walce o trzeźwych obywateli: w Norwegii prohibicja przetrwała raptem 7 lat, tyle samo na Islandii, w Finlandii 12, na Węgrzech kilka miesięcy, a Szwedzi w referendum w ogóle opowiedzieli się przeciwko jej wprowadzeniu. W Polsce też kilkakrotnie próbowano – głównie w latach 20. i 30. – ale nic z tego nie wyszło, no, chyba że iście barejowskie rodzynki: w czasach realnego socjalizmu alkohol można było sprzedawać od 13.00, więc sklepy monopolowe otwierano, jak każde inne, o 10.00 i… czekano trzy godziny.
A teraz słów kilka o najsłynniejszych produktach ubocznych prohibicji, czyli gangsterach przez duże G. Najbardziej znanym jest oczywiście Alphonse Gabriel „Al” Capone, syn ubogich emigrantów z Neapolu, który bardzo szybko wkroczył na przestępczą ścieżkę (już ze szkoły został usunięty za uderzenie nauczyciela). Twarz szpeciły mu blizny, pamiątka po bójce w barze (stąd przydomek Scarface); uważany za niezwykle sprytnego i bezwzględnego pragnął uchodzić za obrońcę biednych – zakładał jadłodajnie dla bezdomnych, prowadził też program walki z krzywicą u dzieci (dzieci codziennie dostawały w szkole szklankę mleka)! Skazano go za… oszustwa podatkowe. Kino go kochało – postać Capone’a pojawia się w blisko 60 filmach, z których z pewnością najlepszym są „Nietykalni” Briana De Palmy. Jeśli ktoś mógłby uchodzić za bardziej znanego, to chyba tylko Charles „Lucky” Luciano (tak naprawdę Salvatore Lucania), twórca nowego rodzaju mafii – Luciano zerwał z modelem sycylijskim, w którym członkowie pochodzili z tego samego klanu, a przynajmniej kraju, przerzucając się na struktury wieloetniczne. W filmach sportretowano go aż 29 razy.
Na drugim miejscu gangsterskiego podium mógłby stanąć chyba George „Bugs” Moran, największy przeciwnik wspomnianego Ala C. Moran miał korzenie irlandzko-polskie, działał w Chicago. To on był odpowiedzialny za atak na siedzibę Capone’a (wystrzelono wówczas około 1000 kul!), na co przeciwnik odpowiedział masakrą w dniu świętego Walentego. Po zniesieniu prohibicji nigdy już nie odzyskał swej dawnej pozycji… W filmie sportretowano go „tylko” osiem razy.
O trzecie miejsce rywalizowaliby z pewnością Giovanni „Johnny” Torrio, dla którego przez długi czas pracował Capone (po zamachu na swe życie Torrio wyjechał z Chicago i zostawił mafię swemu współpracownikowi), Earl „Hymie” Weiss, urodzony w Polsce jako Wojciechowski, uważany za jedynego gangstera, którego bał się Capone („Hymie” ostatecznie zginął z rąk jego ludzi), czy Artur Flegenheimer, znany bardziej jako Dutch Schulz, uznawany z kolei za najbardziej nieprzewidywalnego gangstera z tego okresu (aby mieć pewność, że zginie, zamachowcy natarli podobno, według sycylijskich wierzeń, kule czosnkiem – gdyby ofiara nie zmarła od razu, wdałaby się gangrena).
A przecież był jeszcze urodzony w Grodnie Żyd polskiego pochodzenia Majer Suchowliński, znany w USA jako Mayer Lansky (serdeczny przyjaciel „Lucky’ego” Luciano), Vito Genovese, Benjamin „Bugsy” Siegel (byłby wyżej w klasyfikacji, ale tak naprawdę stał się potężny już po zniesieniu prohibicji, w latach 40., kiedy to inwestował w Las Vegas, otwierając chociażby Hotel Flamingo) oraz Frank Costello, mający mocne powiązania z amerykańskimi politykami.
Jan Matul