W Meksyku rozbija się sonda, na której znalezione zostają obce formy życia. Obce formy szybko udowadniają, że życie na naszej planecie nie jest im obce, i już niedługo po ojczyźnie Salmy Hayek hasają ośmiornicopodobne gigantyczne stwory. Sąsiedzi z USA patrzą na to z niepokojem, potem zaczynają naloty w celu zniszczenia wroga (ginie więcej Meksykanów niż Obcych, w końcu widać transparenty: „Przestańcie nas bombardować, wolimy Obcych”), potem budują mur oddzielający oba kraje. Tymczasem w Meksyku znajduje się reporter Andrew i córka jego szefa, Samantha, która zwiała ze Stanów nie chcąc poślubić przeznaczonego jej bogatego gogusia. Andrew musi oczywiście dziewczynę doprowadzić bezpiecznie do ojca, co jest wyjątkowo trudnym i niebezpiecznym zadaniem…
To film science fiction o inwazji Obcych, ale dość specyficzny – Obcych wiele nie zobaczymy, reżysera bardziej interesują dwunożni bohaterowie, a całość ma formę dość klasycznego kina drogi, w którym Andrew i Sam odkrywają zarówno realia prawdziwego życia, jak i poznają siebie. Projekt był tani – raptem 800 tysięcy dolarów, wszystko nakręcono w plenerze, statystami byli przypadkowi ludzie, aktorzy w większości improwizowali – Gareth Edwards nie mógł więc zdać się na efekty specjalne: postawił na napięcie i psychologię postaci. W sumie wygrał – choć pierwsza część „Strefy X” rozwija się powoli (czasem jest zwyczajnie nudnawo), to film ma klimacik, a w wielu momentach jest zaskakująco szczery i realistyczny. Wręcz filozoficzne wrażenie robi ciekawa scenografia. Te smętnie wiszące na drzewach kadłuby samolotów czy statków, pogrążone w bagnie czołgi czy zarastające dżunglą hotele przypominają budowle, które stanowią smutną pozostałość po potężnych cywilizacjach. I po nich, i po nas zostają jedynie cienie dawnej świetności... Udane zdjęcia też robią swoje, tylko na pozór wiele nie pokazują, ale za to bardziej uruchamiają wyobraźnię. A scena miłosna Obcych (nie, nie, to nie pomyłka!) to majstersztyk, w którym czuć… intymną niezwykłość tego momentu.
Wiele osób odebrało przedstawione w filmie wydarzenia jako metaforę traktowania meksykańskich nielegalnych emigrantów przez Amerykanów, ale Edwards temu zaprzeczył – mimo wszystko skojarzenia takie nasuwają się same…
Film jest tani, skromny, są w nim lekkie dłużyzny, ale mając do wyboru to niedopracowane z powodu dziur w budżecie kino a rozbuchane, przeładowane efektami, dziurawe scenariuszowo hollywoodzkie hity typu „Inwazja: Bitwa o Los Angeles”, wybrałabym bez wahania debiut młodego Brytyjczyka. Tym bardziej że aktorzy poradzili sobie rewelacyjnie, a Whitney Able (Sam) udowadnia, że posiadanie ładnej buzi nie musi wykluczać pojawiania się na niej emocji i to nie tylko tych ugrzecznionych.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz stylizowany na dokument jest surowy, z gatunku tych udających rzeczywistość. Sporo w nim niedoświetlonych lub prześwietlonych kadrów, niestabilnych, słabo zogniskowanych zdjęć, które oczywiście są takie z racji intencji twórców. Lekko cierpi na tej koncepcji ostrość i kontrast, bo kontury bywają zamazane, a w mroku trudno coś dostrzec. Za to zdjęcia dzienne są bardzo dobre. Dominują żywe meksykańskie kolory, w których sporo czerwieni, żółci i oranżu. Pięknie wypadają zdjęcia poranne, gdy bohaterów oświetla jaskrawe, ciepłe, wschodzące słońce. Lekko szumi tło, a krawędzie bywają poszarpane.
Świetna ścieżka dźwiękowa przypominająca tę z Weirowskiej „Ostatniej fali”, bardzo hipnotyzująca, bardzo pulsująca, pełna piszczałek jak i niepokojącej elektroniki. Jako dosyć znacząca, monopolizuje tyły w momentach akcyjnych, w których zasadnicze odgłosy akcji płyną z przodów. Wyjątkiem jest pierwsza sekwencja strzelaniny, kiedy w tyłach intensywnie grzmią karabiny. W momentach wędrówki bohaterów po Meksyku tyły ładnie oddają klimat miasta (targ pełen ludzi) i prowincji. Ta ostatnia jest bogata w odgłosy zatoki (wściekle wrzeszczące mewy), rzeki (kumkanie żab, granie świerszczy, plusk wody) czy dżungli (śpiew ptaków, szum liści). Świetnie wypadła scena końcowa z przeciągłymi odgłosami grzmotu przetaczającej się gdzieś na horyzoncie burzy, w co wprzęgnięto odgłosy Obcych – ich pohukiwania, pomruki, jęki, syki, iskrzenie macek i tym podobne.
BONUSY
Jeden zwiastun.
Jan / veroika
Premiera DVD: 10.11.2011
KONKURS
|