Z obrazu Rebekki Miller, nakręconego przez nią na podstawie jej własnej książki, mogą dowiedzieć się, że i po pięćdziesiątce życie może rozpocząć się na nowo. To bardzo dobra wiadomość, ale aby jej doczekać, trzeba przebrnąć przez dziewięćdziesiąt minut średnio wciągającej opowieści o pani, która dorosłe życie spędziła u boku męża pisarza, szykując przyjęcia z jagnięciną i wychowując dwójkę dzieci, a wcześniej buntowała się przeciwko neurotycznej, męczącej matce lekomance, od której w końcu uciekła. (Teraźniejszość przeplata się z licznymi retrospektywami, pokazującymi, jak nieszczęśliwa była egzystencja Pippy Lee w okresie dzieciństwa i młodości.)
Jest w filmie sporo wątków, ale nie wypadły one zbyt przekonująco. Trudno np. uwierzyć w gorącą miłość młodej Pippy do jej drętwego, starszego o trzydzieści lat męża, a tym bardziej w romans z młodą kobietą okołoosiemdziesięcioletniego mężczyzny po trzech zawałach.
Dużą atrakcją „Prywatnego życia Pippy Lee” jest udział wielu znanych aktorów, ale ich role są średnio interesujące. Udręczoną jałową egzystencją i przeżywającą psychiczny kryzys Pippę dość przyzwoicie zagrała Robin Wright, która w filmie romansuje z Keanu Reevesem. Mocno umalowana Winona Ryder głównie pochlipuje, a Julianne Moore pstryka zdjęcia jako fotografka-lesbijka. Soczysty epizod do zagrania dostała wciąż zjawiskowo piękna Monica Bellucci.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz przeciętny. Czysty, bez usterek, ale średnio ostry, a szczegóły dalszego planu widać niezbyt wyraźnie, także na ciemnych powierzchniach się zlewają. Kolorom brak naturalności, twarze mają kolor brązu lub beżu.
Dźwięk bardzo frontalny, złożony głównie z brzmiących bardzo studyjnie dialogów i minimalistycznych odgłosów akcji.
BONUSY
Zwiastuny.
ren |