Odkrywanie przeszłości stało się jej pasją i obsesją zarazem. Ta pierwsza znalazła konsekwencje w fakcie, że książki, które pisze, to głównie biografie. Jednak swojej własnej biografii Jeanne nie potrafi napisać, co tylko zwiększa jej frustrację. Pewnego dnia doznaje dziwnego wrażenia, że otaczająca ją rzeczywistość zaczyna się zmieniać – dostrzega drobne zmiany w ustawieniu mebli, nie zgadzają się różne szczegóły. Potem transformacji ulegają jej bliscy (choć oni twierdzą, że niczego nie widzą) i ona sama – jej własna twarz i ciało wydają jej się obce, nienależące do niej. To, co początkowo brała za objaw stresu (kłopoty z wydaniem książki), przemęczenia i właśnie owej frustracji, zamienia się w poważny problem i znękana tym wszystkim Jeanne uświadamia sobie, że jedynym sposobem rozwiązania tej uciążliwej sytuacji jest poznanie przeszłości.
Bardzo ciekawy pomysł filmu nie do końca został w równie udany sposób zrealizowany. Reżyserka Marina de Van balansuje między próbą sprostania wymogom ambitniejszego kina a chęcią zaspokojenia oczekiwań widzów pragnących rozrywki. Jak to się udało? Jeśli nie przestraszymy się dosyć powolnego tempa pokazania stopniowego tracenia kontaktu z rzeczywistością przez główną bohaterkę, a jednocześnie przymkniemy oko na pewne uproszczenia w przedstawieniu pozostałych bohaterów, otrzymamy kilkadziesiąt minut dość intrygującego seansu, raczej nieprzekonujące rozwiązanie tajemnicy i otwarte, niejednoznaczne zakończenie. Aspektem, którego jakość nie budzi żadnych wątpliwości, jest za to aktorstwo.
Bohaterkę filmu odtwarzają dwie znakomite aktorki – Sophie Marceau i Monica Bellucci (jednak na planie spotkały się tylko kilka razy). Stanęły przed niełatwym zadaniem, gdyż posiadając różne osobowości, różne temperamenty i różną ekspresję, musiały wiarygodnie stopić się w jedną osobę – spójną i autentyczną psychologicznie. Dlatego też Bellucci (grająca bohaterkę widzącą siebie jako kogoś obcego) obserwowała na monitorze grającą Marceau – mimikę, gesty, sposób poruszania się – a następnie powtarzała daną scenę ze wszystkimi najdrobniejszymi szczegółami. Potem zdjęcia aktorek nakładano na siebie, by tak otrzymać realistyczną transformację postaci bohaterki.
Szczególnej precyzji i staranności wymagało przedstawienie zmiany twarzy. W tym celu twarze aktorek pokryto specjalnymi kropkami zaznaczającymi mięśnie, a następnie zarejestrowano ich mimikę, filmując je z różnych stron, i wprowadzono obraz do komputera. Dysponując uzyskanymi danymi, można było w komputerze nakładać poszczególne elementy jednej twarzy na drugą. Sophie Marceau wspomina, że duże wrażenie zrobiło na niej zobaczenie swojej twarzy z oczami Moniki Bellucci, jak sama mówi: „Niesamowite, jak cudze oczy zmieniają twarz”. W zasadzie, jak twierdzi, można zmienić wszystko, prócz jednego: uśmiechu. Nawet po nałożeniu obrazu ust innej osoby, mimika uśmiechu pozostaje taka sama, zdradzając, do kogo ów uśmiech należy.
ASPEKTY TECHNICZNE
Atutem filmu, od którego należy zacząć opis dźwięku, jest muzyka. Z jednej strony dyskretna i niewychodząca się przed szereg, z drugiej strony w każdej minucie filmu dopowiadająca to, co dzieje się w emocjach Jeanne, i tworząca nastrój danej sceny. Bez tej muzyki byłby to być może inny w odbiorze film. Prowadzone często dość ściszonym głosem rozmowy bohaterów nie są zagłuszane przez odgłosy tła. Rozmowy zresztą są głównym elementem ścieżki dźwiękowej. Ze względu na charakter obrazu głośniki nie mają wiele pracy, słychać głównie odgłosy życia domowego.
Z ekranu emanują ciepłe, przyjemne kolory, nasycone i naturalne. Wyjątkiem może chłodna kolorystycznie scena w gabinecie psychiatry. We francuskim mieszkaniu Jeanne klimat tworzą zdecydowane barwy ścian i mnóstwo dobrze widocznych szczegółów scenografii – szpargałów, obrazków, książek. Podróż do Włoch zabiera nas w świat łagodnych beżów, ochry, kremowej bieli. Bardzo dobre operowanie oświetleniem. Ostrość obrazu nieżyletkowa, ale dobra. Seansu nie zakłócają żadne usterki obrazu.
BONUSY
Zwiastuny.
itk
Premiera DVD: 7.12.2010
|