Po odsiedzeniu trzech lat więzienia Mitchell postanawia wkroczyć na normalną ścieżkę życia, która – tak się składa – prowadzi go do pięknej, ale samotnej aktorki Charlotte. Nie w charakterze kochanka bynajmniej, lecz ochroniarza mającego zapewnić właścicielce choć minimum prywatności, co przy natrętnych paparazzich, uprzykrzających życie Charlotte, nie jest łatwe. Kobieta i bez tego cierpi niemożebnie – rozpadło się jej małżeństwo i jeszcze na dodatek została zgwałcona. Ucieczka od kryminalnej przeszłości Mitchellowi się jednak nie udaje.
W „Londyńskim bulwarze” William Monahan (scenarzysta „Infiltracji”, „Królestwa niebieskiego” i „Furii”) starał się pożenić dwa różne dramaty – gangsterski i obyczajowy, niedwuznacznie zainspirowany zresztą amerykańskim „Bulwarem Zachodzącego Słońca” (motyw samotnej gwiazdy ukrywającej się przed światem w swojej rezydencji i otoczonej troskliwą opieką oddanego przyjaciela). Jeden udał mu się bardziej, drugi mniej. Do udanego należy portret barwnego światka gangsterskiego Londynu, zrealizowany nieco w stylu Guya Ritchie'ego, ale w zdecydowanie mroczniejszym i posępniejszym klimacie. Udało się za to zaskoczyć widza, który kompletnie nie spodziewa się takiego obrotu wydarzeń, ani nie spodziewa się, do czego mogą być zdolni bohaterowie. „Londyński Bulwar” to świat, który ma niewiele wspólnego z zasadami, podziałem na dobrych i złych czy choćby odróżnianiem niewinnych od winnych. Sporo w nim irracjonalnej przemocy, stosowanej w błahym celu, ot, żeby kogoś nastraszyć, zabawić się albo sprowokować. Bo czyż na przykład przemoc stosowana przez bezmyślnych, nieszanujących czyjejś prywatności paparazzich, uważających samych siebie zapewne za porządnych obywateli, nie jest gorsza od tej, którą stosują bezwzględni gangsterzy?
Poziom filmu (sensacyjnej części) utrzymują aktorzy drugoplanowi, którzy do tej mocniejszej jego strony jaką jest sensacyjna fabuła, świetnie się nadają. Znakomicie wypadł Ben Chaplin w roli nerwowego kumpla Mitcha, Anna Friel jako jego zwariowana siostra-nimfomanka, Ray Winstone w roli gangstera Ganta czy David Thewlis jako zdolny do zaskakujących czynów sekretarz celebrytki.
Gorzej prezentuje się obyczajowy aspekt filmu. Po raz kolejny okazuje się, że nie wystarczy zestawić z sobą pięknych i sławnych młodych aktorów, w tym przypadku nawet całkiem przyzwoicie grającego Colina Farrella z niewiele gorszą Keirą Knightley, aby uczucie łączące ich ekranowe postacie samo się wykrzesało.
ASPEKTY TECHNICZNE
Londyn, nawet ten na przedmieściach, nigdy nie zasypia, przynajmniej w filmie Williama Monahana. Poszczególne odgłosy ulicy, gwar barowych rozmów i zgiełk imprezy dochodzą z tylnych głośników. Nie tylko odgłosy bójek, mordobicia, strzelaniny podbijane są basami, ale na przykład subtelniejszy zgrzyt otwieranej bramy czy metra. Miło, że zostawiono opcję napisów, które mogą towarzyszyć ścieżce dźwiękowej, co już niestety nie jest standardem.
Obraz bez zarzutu. Świetna ostrość i kontrast. Kolory naturalne w świetle dziennym, twarze i postacie zielenieją nieprzyjemnie w surowym świetle jarzeniówek w scenie zabójstwa na parkingu lub nabierają ciepłego żółtobeżowego kolorytu w scenie kolacji przy świecach w domku letnim. Rewelacyjnie dobrana muzyka – od pięknego motywu gitarowego z początku filmu przez zachwycający klawesyn w scenie w pałacu po ostrą perkusję w scenach końcowych.
BONUSY
Tylko zwiastun i galeria zdjęć w postaci pokazu slajdów.
ren / veroika
Premiera DVD i BD: 26.05.2011
CIEKAWOSTKI CUDOCYTAT
|
Opinie użytkowników (1)
makriakonda 2011-30-05 17:35 Odpowiedz
\"...w tym przypadku nawet całkiem przyzwoicie grającego Colina Farrella z niewiele gorszą Keirą Knightley...\"
jakieś osobiste uprzedzenia?