Lepszym światem są oczywiście USA, a ucieka się z Meksyku. To drażliwy dla Amerykanów temat: z jednej strony masy przedostających się przez granicę są wielkim problemem, z drugiej – co pokazał satyryczny film „Dzień bez Meksykanów” – bez nielegalnych gości pracujących za półdarmo gospodarka przygranicznych stanów ległaby w gruzach… Tym razem temat przedstawiono dramatycznie i z dreszczykiem – oto dziennikarka Sofie, prywatnie zaangażowana w tematykę społeczną i krytykująca lewicowych polityków próbujących złagodzić przepisy dotyczące emigrantów, odbiera telefon od brata znajdującego się gdzieś w pobliżu granicy amerykańsko-meksykańskiej. Wkrótce słyszy w słuchawce strzał i głosy milkną… Kobieta czym prędzej jedzie na miejsce zdarzenia i chcąc dowiedzieć się prawdy o bracie – lub odnaleźć go, jeśli żyje – nawiązuje kontakty z ludźmi zajmującymi się przerzucaniem Meksykanów przez granicę. Poznaje brutalną prawdę o tym procederze i wpada w poważne tarapaty…
„Granica” to film momentami poruszający (choć Gabriela Tagliavini dokonuje tego raczej szantażem emocjonalnym, eksponując chociażby poniżaną ciężarną przewożoną w nieludzkich warunkach, niż maestrią warsztatu), momentami trzymający w napięciu, a miejscami nawet zaskakujący – ot, przeciętna, społecznie zaangażowana produkcja klasy B. Uwagę zwraca z pewnością występ Sharon Stone (Sofie), ale może dlatego, że scenariusz nie mógł jej zaoferować zbyt wiele, nie miała pomysłu na swoją bohaterkę. Jej kreacja jest mocno przeszarżowana: chwilami wygrywane przez nią napięcie jest nieadekwatne do sytuacji, a zachowania niekonsekwentne. „Granica” raczej nie będzie filmem, dzięki któremu wróci z krainy filmowego zapomnienia. No i ta fatalna charakteryzacja!
ASPEKTY TECHNICZNE
Dźwiękowo dobrze. Z tyłów muzyce gitarowej z mocnymi akcentami meksykańskimi towarzyszą odgłosy tła: huk wystrzałów karabinków snajperskich na granicy mających odstraszyć imigrantów, rykoszety strzałów w tunelu, ryk silnika ciężarówki szmuglującej ludzi czy trzask migawek aparatów fotograficznych podczas konferencji pani polityk.
Obraz – jak się można domyślić – w ciepłej kolorystycznie tonacji, z dominantą oranżów, żółcieni, sjeny, ochry czy jasnych brązów ziemi i spalonej słońcem trawy. Ostrość średnia, choć najlepiej wypada w częstych zbliżeniach, w których widać detale twarzy: zmarszczki, zarost, brud. Mankamentem obrazu, co jest winą raczej jego stylizacji i chęci nadania mu dokumentalnego szlifu, jest chaotyczność zdjęć z ręki, co skutkuje rozmywaniem się konturów i problemami z wyostrzeniem kadru. Sporo szemrania tła, a jeszcze więcej falowania krawędzi (segregatory w biurze Aarona, drewniane ściany chaty, metalowe elementy przejścia granicznego, druty dzielące USA i Meksyk).
BONUSY
Poza zwiastunami nic.
Jan / veroika
Premiera DVD: 25.03.201
|