Fernando Trueba – on to bowiem z reżyserskiego tria jest najważniejszą postacią i to tak naprawdę jego projekt – nakręcił piękną historię miłosną z piękną muzyką w tle. Akcja rozgrywa się głównie w dawnej Hawanie, która pulsowała jazzem, ściągała wspaniałych artystów i nigdy nie zasypiała (nie śnił się więc jej jeszcze Fidel Castro…). „Chico i Rita” to melodramat, opowieść o dwóch pokrewnych duszach, które z różnych przyczyn nie mogły się połączyć, choć całymi latami, ba, dekadami, pragnęły tylko siebie. Nie byłoby w tej historii nic dziwnego, gdyby nie to, że mamy do czynienia z… animacją dla dorosłych – postacie są wielowymiarowe, interesująco naszkicowano tło społeczno-historyczne, trafimy nawet na kilka scenek erotycznych, które bez wątpliwości trzeba uznać za niezwykle zmysłowe!
Tytułowi bohaterowie spotkają się w jednym z hawańskich nocnych lokali. Chico jest obiecującym muzykiem, Rita śpiewa, a dzięki „opiece” bogatych Amerykanów ma szansę zrobić karierę. Młodzi zakochają się, ale romans będzie burzliwy (Chico na damskie wdzięki jest łasy, a Rita nie może odrzucić starań starszych gości z USA, bo przegra życiową szansę i straci pozycję) i kilkakrotnie przerywany przez rozstania i wyjazdy.
Film o miłości zakazanej, niemożliwej, miłości wiodących bujne życie artystów musiał z czasem stać się nieco sentymentalny i schematyczny. W przypadku „Chico i Rity” ten sentymentalizm jednak nie przeszkadza – wiele jest w nim z klimatu „Buena Vista Social Club”. To wspominki utraconej miłości, ale i utraconej młodości i nieco wyidealizowany portret świata, który bezpowrotnie przepadł. Do tego dochodzi wspaniała ścieżka dźwiękowa, z jazzem i rumbą na czele. Jak na melodramat z muzycznym wątkiem jest co najmniej poprawnie. Jak na animację dla dorosłych – bardzo oryginalnie, śmiało i poruszająco! W sumie wychodzi bardzo dobre – choć jednak dalekie od arcydzieła – kino.
ASPEKTY TECHNICZNE
Zdjęcia w tym rysunkowym filmie są równie staranne jak w obrazie fabularnym. Mamy do czynienia z piękną grą świateł, bardzo charakterystycznymi mocnymi, konkretnymi konturami i ciekawymi tonacjami kolorystycznymi, które idealnie obrazują określony czas. Hawana lat 40. to kolorowy, żywy, pełen gry światła świat nasycony czerwieniami i żółciami, ale lekko stonowanymi i rozmąconymi słońcem południa. Miasto to cała mozaika ciepłych beżów, a nocne miasto to głębokie granaty. Hawana lat późniejszych to szarości z ograniczonymi świetlnymi refleksami. Nowy York ma surowszą tonację. Sporo w nim ciemnej szarości, wojskowej zieleni i ascetycznej bieli. Za to sen Chico, który przybywa do tego miasta, eksploduje podstawowymi barwami o jaskrawopapuzich tonacjach.
Miasto w „Chico i Ricie” zyskało posmak trójwymiarowości dzięki dobrze oddanej, rozległej perspektywie, którą tworzą nie tylko linie ulic i chodników, ale też najmniejsze detale, takie jak framugi okien, druty telefoniczne i rządki balkonów. Jedynym, ale dosyć poważnym minusem transferu jest falowanie krawędzi (nagromadzenie linii architektonicznych takich jak druty wysokiego napięcia, okapy i gzymsy), które w pewnych miejscach (w odległych planach) robi wrażenie mocnego szumu tła.
Ruch za to oddano genialnie! W tańcu, chodzie czy seksie linie tworzące bohaterów są płynne i naturalne.
Ten film stworzono dla ścieżki dźwiękowej, te wszystkie rumby, samby, jazzy i bluesy brzmią genialnie i tworzą naprawdę świetną oprawę, dochodząc z tyłów, przodów i wręcz wciągając widza w ten zaczarowany świat muzyki. Ale i innych dźwięków bynajmniej nie potraktowano po macoszemu. Kiedy Chico goni jadącą autobusem Ritę, wyraźnie słyszymy kolejno w tyłach mijające go odgłosy klaksonu samochodu, dzwonek roweru, urywek zasłyszanej rozmowy czy warkot silników innych samochodów. Słowem zarówno Nowy Jork, jak i Las Vegas czy Hawana tętnią wcale nie rysunkowym życiem.
BONUSY
Pauza w całej rozciągłości.
Jan / veroika
Premiera DVD: 17.11.2011 |