ROBIN BEZ RAJTUZ - ROBIN HOOD
film ciekawostki
Ridley Scott realizując swego „Robin Hooda” chciał, by główny bohater był człowiekiem z krwi i kości, a nie postacią z legendy. Stąd dbałość o odtworzenie średniowiecznych realiów i wyrzucenie całej romantycznej otoczki z historii o dobrym banicie.
Tak naprawdę jednak reżyser nie zawsze trzymał się kurczowo swej decyzji – akcja filmu dzieje się w XIII wieku, gdyż były to czasy obfitujące w „filmowe” wydarzenia – bitwy, zdrady, niespokojny czas w Anglii. W istocie zaś pierwsze zapiski o Robinie pochodzą z… IX wieku, więc nie mógłby on być ani przyjacielem, ani żołnierzem Ryszarda Lwie Serce… Dopiero w XV wieku zapiski te przerobiono na ballady i legendę znaną ogólnie w naszych czasach. Próżno ponadto szukać jakiegoś szlachcica, czy nawet znanego bandyty nazywanego Robin Hoodem lub Robinem z Loxsley – prawdopodobnie imię to wzięto z popularnego określenia Robehod, oznaczającego kogoś wyjętego spod prawa. Prawdopodobnie w tej jednej postaci skumulowano cechy i wątki opowieści o różnych banitach.
Russell Crowe nie zawracał sobie głowy takimi drobiazgami – chciał wypaść jak najbardziej naturalnie i realistycznie. Aby nie wyglądać za staro – był najstarszym w historii odtwórcą roli Robina, młodszy był nawet Sean Connery grający podstarzałego łucznika z Sherwood w „Powrocie Robin Hooda”! – przed rozpoczęciem zdjęć zaczął stosować specjalną dietę, a także skrócił włosy, na co rzadko się decyduje. Zaczął oczywiście uczęszczać także na treningi ze Steve’em Ralphsem, na których zgłębiał tajniki strzelania z łuku. Ralphs zaczął swą przygodę z tym rodzajem broni w wieku lat pięciu, po przeczytaniu książki, którą dostał na urodziny – książką tą były… „Przygody Robin Hooda”. Mistrz osobiście wykonał łuk i strzały używane w filmie przez Crowe’a, jak jednak zdradził, nie uczył aktora średniowiecznego sposobu strzelania, skupiając się na takim, jaki praktykowany jest obecnie (strzały także były hybrydą trzech różnych rodzajów strzał używanych w średniowieczu).
Ciekawą rzecz zdradził Simon Atherton, odpowiedzialny za sceny walk na miecze, a i za wyposażenie w tę broń „rycerzy”. Otóż każdy aktor dostał pięć tak samo wyglądających ostrych narzędzi – prawdziwe, stalowe, używane były tylko jako dekoracja i pokazywane w zbliżeniach. Walki odbywały się z użyciem replik wykonanych z bambusa – wszystko oczywiście w trosce o bezpieczeństwo aktorów i kaskaderów.
Sporo pracy miał także odpowiedzialny za scenografię Arthur Max. Starał się, by każdy zamek, dworek, rodzaj broni, a nawet flagi były dokładną kopią tych używanych w średniowieczu. Nie zawsze było to możliwe i czasem wspierano się efektami komputerowymi. I tak na przykład oblegany na początku zamek był starannie wykonaną ogromną makietą, ale już nie udało się na planie w Walii „zbudować” londyńskiej wieży Tower i jest ona wygenerowana przez twórców efektów specjalnych. Statek, którym Robin wraca z Francji, zbudowano w studiu, a następnie zwodowano na jeziorze udającym morze, masę pracy kosztowało odtworzenie Nottingham – oprócz pięknego mostu stanęło aż 47 innych zabudowań.
W tak dopracowanym filmie Robin nie mógł biegać ze swymi kompanami w zielonych rajtuzach (choć Scott oficjalnie stwierdził, że parodia „Robin Hood – faceci w rajtuzach” była ostatnim dobrym obrazem o tym bohaterze). Odpowiedzialny za kostiumy Janty Yates zaczął swą pracę już w 2007 roku. Do wykonania miał około 25 tysięcy strojów, zbroi, proporców i flag. Yates, pracując, uczył się na błędach popełnionych przy poprzednich produkcjach, zwłaszcza przy rozgrywającym się prawie w tym samym okresie „Królestwie niebieskim” (część kostiumów w obu filmach się powtarza!). I tak na przykład część zbroi, pasów i zdobiących rycerzy łańcuchów wtedy sprowadzono z Indii – okazały się wyjątkowo nietrwałe. Teraz te rzeczy dostarczyła Weta Workshop, która swego czasu wykonywała zbroje na potrzeby „Władcy Pierścieni”. Problem był z hełmami – prawdziwe okazały się za ciężkie dla aktorów. Wykonano więc je ze… zderzaków samochodowych (metodę tę odkryto podczas pracy przy „Gladiatorze”)!
Jan Matul