A u żony, jak to na dworach często się zdarzało, kochanek. Królem jest Chrystian VII Oldenburg, zaś gachem jego nadworny lekarz i doradca w jednej osobie, Johann Friedrich Struensee. Obie te postacie zapisały się w duńskiej historii – okres panowania Chrystiana VII i jego lekarza-ministra (Struensee w latach 1770-71 był bowiem w zasadzie osobą sprawującą władzę) uważa się za czas wprowadzenia na dwór duński idei oświecenia, a co za tym idzie – unowocześnienia państwa.
Głównym bohaterem „Kochanka królowej” nie jest jednak bynajmniej postać tytułowa – o wiele więcej uwagi reżyser poświęcił samej królowej, Karolinie Matyldzie. Przyszła władczyni przybyła do Danii z Wielkiej Brytanii. Pierwsze spotkanie jej i widza z Chrystianem VII wprowadza wszystkich w błąd, myślimy: ot, młody fircyk niedbający o etykietę (król wyskakuje zza drzewa, potem na oczach dworu biegnie do ukochanego psa i zaczyna się z nim bawić, nie dbając o Karolinę Matyldę siedzącą w powozie). Szybko jednak okazuje się, że władca jest zwyczajnie chory psychicznie (król cierpiał na lekką odmianę schizofrenii)… Młoda królowa musi oczywiście zostać na dworze, rodzi syna, ale jej życie dalekie jest od sielanki. Do czasu, aż w Kopenhadze zjawi się wspomniany Struensee, niemiecki lekarz, który podbija serce króla i jego żony. Król darzy go przyjaźnią i świetnie czuje się w jego towarzystwie, podpisując w zasadzie każdy przedstawiony mu przez lekarza dekret czy zarządzenie, królowa zaś omdlewa mu w ramionach. To oczywiście nie wszystkim się podoba…
„Kochanek królowej” zdobył nominację do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, na MFF w Berlinie przyznano mu dwa Srebrne Niedźwiedzie (najlepszy aktor i scenariusz), a reżysera nominowano do Złotego Niedźwiedzia. To tylko kilka najważniejszych spośród licznych wyróżnień dla filmu. Obraz Nikolaja Arcela („Cała prawda o mężczyznach”) jest nakręconym z rozmachem freskiem z historii Danii, świetnie zagranym i, to najbardziej rzuca się w oczy, w każdym calu dopracowanym wizualnie. Nie jest jednak pozbawiony wad – po mniej więcej godzinie (początek romansu) tempo spada i kolejne kilkadziesiąt minut to już oglądanie mniej i bardziej ekscytujących gierek politycznych, w których gubią się wątki melodramatyczne i tragiczne. Sam zaś Struensee przedstawiony jest trochę jak pomnik ze spiżu – oto ten, który zmienił Danię (tymczasem reformy jego, choć mądre, były wprowadzane pośpiesznie, wiele osób straciło źródła zarobku, dość powiedzieć, że po jego śmierci lud wiwatował…).
ASPEKTY TECHNICZNE
„Kochanek królowej” to estetyczna uczta dla oczu. Film ma trzy zasadnicze gamy kolorystyczne. Pierwszą wyznacza zimne światło duńskiego dnia, a to oznacza dominantę szarości: gołębiej, stalowej, srebrnej i platyny przechodzącej w delikatne odcienie błękitu: siności, modrości i bukszpan. Druga to miękkie światło świec i wszelkie odcienie beżu, brązu, oranżu i oliwki. Trzecia to rzadkie sceny słoneczne, gdy przeważa soczyście nasycona zieleń łąk i drzew. Z racji różnego oświetlenia ostrość bywa a to bardzo łagodna (sceny nocne we wnętrzach), a to wyrazista (dzień – wnętrza i plenery). Widoczność detali (włoski na skórze, łzy, pot, pojedyncze płatki śniegu czy szczegóły ubioru) bardzo dobra. Niektóre kadry mają intencjonalną poświatę. Poza lekkim szemraniem tła brak usterek.
Dźwięk delikatny, w pamięci zostaje długo piękna ścieżka muzyczna pełna stylowej muzyki z epoki. Poza nią mocniejsze akcenty w tyłach mają miejsce w czasie burzy z piorunami na początku filmu, w scenach pałacowych (otwieranie ciężkich drzwi, gwar rozmów na balu) oraz w scenie nadmorskiej z szumem wiatru i krzykiem mew.
BONUSY
Tłumaczone. Materiały zakulisowe, choć krótkie i mające nieco promocyjny charakter, są dosyć konkretne. „O filmie” (4 min) koncentruje się na skomplikowanych relacjach między trzema postaciami dramatu, które się nawzajem kochają, ale głównie na osobie Struensee, który na początku czuje się bardziej doktorem niż rewolucjonistą i choć kocha króla, to zaczyna go w imię miłości do królowej okłamywać. Z kolei w materiale „Królowa Karolina” (5 min) refleksjami na temat królowej dzieli się reżyser, który przygotowując się do filmu, czytał jej listy i pamiętniki, Obraz, który się z nich wyłania, to obraz niezwykłej kobiety – mądrej, inteligentnej, oświeconej, której nie dane było naprawdę rozbłysnąć. Mowa też o castingu do roli królowej, do którego stanęło wiele Dunek, ale pokonała je Szwedka, która dostała rolę, pod warunkiem że nauczy się duńskiego! „Król Chrystian” (4 min) mający prawdopodobnie depresję maniakalną (stad jego dziwaczne zachowanie) został scharakteryzowany w materiale o tym samym tytule, w którym jawi się w oczach aktorów jako delikatne, wrażliwe, ale i rozpieszczone dziecko, uwięzione w obowiązkach, które tak naprawdę chciało się tylko bawić. No i w końcu materiał „O reżyserze” (3 min), w którym Nikolaj Arcel opowiada o swojej fascynacji osobą Struensee datującą się od czasu, kiedy jako dziesięcioletni chłopiec usłyszał o nim pierwszy raz, a którego notabene zna każdy Duńczyk. Dodatki zamykają zwiastuny.
Jan / veroika
Premiera DVD: 11.02.2013
|