Pierwszy z trzech dokumentów nosi tytuł „Humer i inni” (47 min) i jest zapisem procesu, który w 1994 roku został wytoczony Adamowi Humerowi (prawdziwe nazwisko Umer), wicedyrektorowi Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, oskarżonemu o znęcanie się nad więźniami stalinowskimi w latach 40. i 50. Najważniejszymi „aktorami” owego filmu są byli więźniowie, ludzie w podeszłym już wieku, którzy jako młodzi żołnierze AK i WiN-u z chlubną, jak by się wydawało, przeszłością walki z okupantem przeszli przez piekło ubeckich więzień i przesłuchań. Wobec wszystkich stosowano tortury psychiczne i fizyczne: bicie, kopanie, stójki na mrozie, siedzenie na odwróconym krześle. Stanisław Karolkiewicz – żołnierz AK – opowiada o biciu nogą od krzesła i szantażowaniu go śmiercią żony. Maria Hattowska – szyfrantka AK – relacjonuje z detalami przesłuchiwanie jej przez 8 funkcjonariuszy, kopanie i bicie nahajką zakończoną metalową kulką w krocze. Hattowska pamięta takie szczegóły, jak choćby to, że po 150 uderzeniach w nerki Humer zmęczył się i oddał narzędzie innym, by bili ją dalej. Będącą już w agonii dziewczynę cudem odratował lekarz. Oczywiście Humer utrzymuje, że w przesłuchaniu kogoś takiego nigdy nie brał udziału. W wyniku procesu ów były prawnik został skazany na 10 lat, zmarł w więzieniu, do końca nie okazując skruchy.
Drugi film, „On wierzył w Polskę” (59 min), to opowieść o życiu i śmierci generała Nila, legionisty, żołnierza kampanii wrześniowej, dowódcy Kedywu AK, organizatora zamachu na Kutscherę, twórcy organizacji NIE, po wojnie więźnia na Uralu, który na wieść o amnestii zdekonspirował się, został wkrótce aresztowany i po kilku latach stracony przez powieszenie w więzieniu mokotowskim. Dotychczas nie odnaleziono jego ciała. Dokument jest pełen zdjęć archiwalnych, zapisów rozmów z rodziną generała, jego siostrzenicą będącą współautorką książki o życiu wuja, i jego córką. Z rozmów wyłania się sylwetka bohatera wojennego, ale i Człowieka: wiecznego optymisty, lidera, który umiał w ciągu kilku chwil skupić wokół siebie ludzi, inicjującego zabawy, psikusy, zmuszającego współwięźniów do aktywności. Usłyszymy opowieść o tym, jak uratował jadącego z nim w pociągu młodego człowieka, oddając mu swoją dawkę leku na czerwonkę, i o tym, jak robił psikusy swoim gościom, podając im herbatę w szklance z dziurką, przez którą dyskretnie sączył się płyn, a oni, zakłopotani, równie dyskretnie go wycierali ze stołu. Szczególnie wstrząsający w dokumencie Czerniakowskiej jest list sędziwego ojca generała, który już po wydaniu wyroku śmierci napisał do Bieruta z prośbą o ułaskawienie jedynego syna, jaki mu pozostał. Bierut z prawa łaski nie skorzystał.
Trzeci film na płycie, „W sprawie generała Fieldorfa” (17 min), to właściwie kontynuacja poprzedniego wątku, opowieść o 10-letniej walce córki generała Marii, która chciała, by zabójcy ojca: prokuratorzy i sędziowie zostali pociągnięci do odpowiedzialności za tę zbrodnię. Dziś – film pochodzi z 2002 roku – już wiadomo, że się nie doczekała, zmarła w 2010 roku, do końca życia składając apelacje i walcząc o pamięć ojca.
Dokumenty Aliny Czerniakowskiej wywołują mieszane uczucia. Z jednej strony odważnie poruszają trudne, bolesne i ciekawe sprawy. Autorka nie dba o poklask i komercję – robi to, w co wierzy. To ostatnie jednak staje się słabością jej filmów, zbyt przeładowanych patriotycznym, mocno łopatologicznym komentarzem. A przecież to, co czytamy na twarzach świadków i w ich głosach, emocje w ich oczach – tyle lat po tragicznych wydarzeniach – niczego już więcej nie wymaga… Najwartościowsze w dokumentach są właśnie rozmowy z ludźmi, chodzącymi encyklopediami wiedzy o tamtych czasach, kultywującymi najmniejsze, najbłahsze wspomnienia, pielęgnującymi pamiątki, listy i notatki. Nigdzie indziej pewnie nie usłyszymy zapisu magnetofonowego głosu wdowy po generale Nilu, opowiadającej o okolicznościach jego śmierci, i pewnie nigdzie indziej nie usłyszymy rozmowy z byłym AK-owcem, mieszkającym w USA, który własnym sumptem wydał książkę o generale, bo wydawnictwo wycofało się z jej edycji. Takie rzeczy bronią się same. I wielkich słów tu nie trzeba.
ASPEKTY TECHNICZNE
Filmy, które oglądamy, pochodzą kolejno z lat 1995, 1992 i 2002 i oczywiście jest tak, że im starszy film, tym gorsza jego jakość. Materiał archiwalny w całości jest pełen śmieci i brudów analogowych: krop, włosów, dziur, rys itp. Współczesne ujęcia mają bardzo kiepski kontrast i marną ostrość – wszystko tonie w magmie wypłowiałych albo matowych kolorów. Sporo bardzo uciążliwego szemrania tła, falowania krawędzi i przeostrzeń.
Monofoniczny dźwięk jest pełen szumów, ale głosy narratorów, Adama Ferency i Marka Gosztyły, słychać wyraźnie. Nieco gorzej jest z uchwyceniem wszystkich treści w dokumencie o Humerze, nagrywanym na sali sądowej, gdzie występują naturalne zakłócenia. Monologi i zeznania nagrywane na niezbyt niedoskonałym sprzęcie są dodatkowo zakłócane szmerem głosów.
BONUSY
Nic.
veroika |