Dziś już nie wszyscy pamiętają, jakim przełomem dla kina i dla kinowych efektów specjalnych był „TRON” z 1982 roku. W tej opowieści o hakerze, który dostał się do rzeczywistości komputerowej gry, efekty były tak nowatorskie, że… zdyskwalifikowano je w wyścigu do Oscarów, uznając za jakieś niewyjaśnione sztuczki i oszustwa! Sequel nowatorski bynajmniej nie jest, i to pod żadnym względem. Fabuła jest pretekstowa, a efekty w 3D, owszem, ładne, ale podobnych naoglądaliśmy się już niemało (wyjątkiem może walka na dyski i wyścig na cybermotorach)… Bohaterem jest syn znanego z pierwszej części Kevina Flynna, Sam. Chłopak nieoczekiwanie trafia do świata, w którym od ćwierćwiecza przebywa jego ojciec. Wspólnie z rodzicem i jego piękną pomocnicą wyruszą do miejsca, z którego można przedostać się do realnego świata. Będzie to rzecz jasna droga najeżona wieloma niebezpieczeństwami. Z drugiej części „TRON-u” można od biedy wysnuć morał, że nadmierne angażowanie się w komputerowe gierki czy wirtualne znajomości odsuwa nas od prawdziwego życia i możemy przegapić ważne dla nas sprawy (Kevin po poznaniu syna pojął, jak wiele stracił, nie biorąc udziału w jego wychowaniu). Ale to tylko od biedy – film wyraźnie został nakręcony dla oszołomienia efektami (nominacja do Oscara za montaż efektów dźwiękowych) i osiągnięcia wielkiego sukcesu finansowego (co z kolei udało się średnio: film kosztował 170 milionów dolarów i mniej więcej tyle samo zarobił w amerykańskich kinach). Dla fanów pierwszej części to raczej rozczarowanie.
ASPEKTY TECHNICZNE
Podobnie jak „TRON” sprzed 29 lat, tak i ten został zrobiony dla efektów specjalnych i trudno, żeby maksymalnie dobrze ich nie wyeksponowano. A jest co eksponować! Cały film buzuje od dźwięków jak rój pszczół, a głośniki grzeją się pewnie w środku do czerwoności. Sporo basów (fajerwerki, wybuchy, silniki, muzyka) i rewelacyjnie rozłożone dookolnie dźwięki – zwłaszcza te, które związane są z szybkim ruchem: dźwięk lądującego pojazdu słychać po kolei we wszystkich głośnikach – od prawego tylnego do prawego frontalnego. Bombarduje nas masa odgłosów: pękania szkła, megafonu na igrzyskach, łoskot rozkładającego się spadochronu, bardzo dynamiczne, świszczące odgłosy walki na dyski i miecze czy genialnie oddane poświsty ścigaczy, które wydają się wyprzedzać obraz. Fajnie oddano „wsys” – odgłos wciągania Sama w wirtualny świat czy wsysania w siebie Clu przez Flynna.
Podobnie idealny jak dźwięk jest obraz, którego nie szpeci żaden zbędny śmieć. Koncepcja kolorystyczna bardzo surowa – kolorystyka wirtualnego świata ogranicza się do granatów, bieli, czerni i szarości we wszelakich odcieniach. Ostrości mogłaby pozazdrościć klinga katowskiego miecza. Widać każdy najmniejszy detal, a kontrast jest taki, że niektóre sekwencje wydają się trójwymiarowe (faktura kropli krwi w scenie podczas igrzysk).
BONUSY
Tłumaczone. „Installing The Cast” (11 min) to standardowy raczej materiał o kompletowaniu obsady do „TRON-u: Dziedzictwa”. Najciekawiej brzmią relacje ze spotkania po latach odtwórców ról w pierwszym „TRON-ie”: Bridgesa i Boxleitnera, którzy zwykli do siebie nadal mówić zdrobnieniami imion swych bohaterów.
Z kolei „Visualizing TRON” (10 min) to materiał zakulisowy o realizacji filmu, w którym wypowiadają się jego twórcy. Mowa głównie o koncepcji wizualnej „TRON-u: Dziedzictwa”. I trudno, żeby było inaczej: reżyser jest architektem, więc wykreowany przez niego świat, pomimo że wirtualny, jest dopieszczony i w miarę prawdziwy, przynajmniej jeśli chodzi o cechy konstrukcyjne prezentowanych budowli i funkcjonowanie zaprojektowanego świata. W dodatku, jak mówią twórcy, w nowym „TRON-ie” udało się to, czego nie można było zrobić w starym: stworzyć wirtualny wiatr, deszcz czy burze i zaprojektować świat z górami i klifami, które wyglądają autentycznie, nie jak animacja. Najwięcej ciekawostek dotyczy koncepcji światła, które de facto tworzy tam kształty, oraz koncepcji kostiumów, które musiały przecież nie tylko świecić, ale stanowić całość przyklejoną niemal do aktora. Nie dość więc, że nie można było używać guzików czy zamków, to jeszcze ów świetlny strój musiał być złożony z czterech warstw pianogumy wciąganych na aktora przy pomocy paru osób: z warstwy bazowej, na której się wszystko trzymało, izolacji, elektroniki z plątaniną przewodów i wreszcie lateksu. Tak na marginesie – ciekawe, jak w takich ubrankach radzono sobie z... fizjologią?
Jako pomniejsze bonusy występują: zwiastun nowego serialu Disneya „TRON: Rebelia” i standardowa oferta dystrybutora.
Jan / veroika
Premiera DVD i BD: 6.05.2011 |