SHORTBUS

Nasza ocena:4Nośnik:DVD
Tytuł polski:Shortbus
Tytuł oryginalny:Shortbus
Gatunek:obyczaj, komedia, erotyka
Kraj produkcji:USA
Rok produkcji:2006
Czas trwania:97 min
Kategoria wiekowa:18 lat
Reżyseria:John Cameron Mitchell
Obsada:Sook-Yin Lee, Paul Dawson, Lindsay Beamish, PJ DeBoy, Raphael
Dystrybucja:Tongariro Releasing
Opis
Poniższa recenzja niekoniecznie dozwolona jest od lat 18.
Galeria

Obfitujący w niemarkowane sceny seksu hetero- i homoseksualnego (z dużą przewagą tych ostatnich) „Shortbus” Johna Camerona Mitchella to film kontrowersyjny. Kontrowersyjny w tym sensie, że wzbudził bardzo różnorakie reakcje recenzentów. Można się założyć, że w pewnym europejskim kraju niektórzy z nich, widząc homoseksualną scenę trójkąta gejowskiego z ilustracją muzyczną w postaci wyśpiewywanego przez uczestników tej orgii hymnu amerykańskiego, pewnie szeptaliby ze zgrozą „apage, satanas”! W Polsce nakręcenie takiej sceny jest oczywiście absolutnie nie do pomyślenia, a za takie zbezczeszczenie Mazurka Dąbrowskiego reżyser niechybnie powędrowałby za kratki (chętnych do powiadomienia prokuratury by nie zabrakło).

Rojący się od aktów cielesnego obcowania, jedno- i dwupłciowego, film można interpretować na różne sposoby. Idąc za niektórymi recenzjami: jako zawoalowane soft porno, dzieło niedojrzałe i amatorskie, średnio udaną próbę pożenienia treści erotycznych z poważniejszą fabułą dramatyczną albo jako „obrzydliwie wulgarną impresję filmową o pewnych właściwościach terapeutycznych”. I tu się z autorem tej opinii częściowo zgodzę, bo czego „Shortbusowi” odmówić nie można, to pochwały udanego seksu, który z jednej strony oznacza udane pożycie (małżeńskie i partnerskie), z drugiej jest wynikiem pozytywnego stosunku do świata i siebie samego. Skryci, zamknięci w sobie i zahamowani nie doznają wszak nigdy pełni radości, jaką daje oferowanie siebie drugiemu człowiekowi, ale też brak umiejętności odczuwania pełnej satysfakcji rodzi frustrację i dołujące poczucie gorszości.

W obrazie Mitchella, którego akcja rozgrywa się w Nowym Jorku (to ważne), reprezentowane są obydwie postawy. James i Jamie żyją w homoseksualnym związku od pięciu lat, ale James, który kiedyś zarabiał na życie jako męska prostytutka i do tej pory nosi tę traumę głęboko w sobie, dotąd nie zezwolił partnerowi na odbycie pełnego aktu. Nie potrafi się przełamać, a narastający w nim kryzys psychiczny skłania go nawet do myśli o samobójstwie. Sofia jest terapeutką par małżeńskich, ale nie potrafi poradzić sobie ze swoim własnym problemem – nie odczuwa w seksie z mężem żadnej satysfakcji (co jest przypadłością wcale po damskiej stronie łóżka nierzadką).

Za namową Jamesa i Jamie’ego, jej nowych pacjentów, udaje się do erotycznego klubu „Shortbus”, w którym ludzie spotykają się, by zaspokoić seksualne potrzeby lub choćby po prostu pobyć z innymi. Bo sporo bywalców tego przybytku to ludzie samotni. Wśród tych samotników znajduje się Severine, wyobcowana, zarabiająca na życie jako seksualna dominatrix i bardzo cierpiąca z powodu prawdziwego imienia i nazwiska, które jest imieniem i nazwiskiem znanej gwiazdy filmowej. Problemy tych postaci (bolesne doświadczenia, samotność, seksualna frustracja, wyobcowanie) nie są problemami śmiesznymi, ba, prowadzą nawet do dramatów, ale Mitchell pokazał je z dużą dozą ciepłego humoru.

Jest w filmie sporo prawdziwego seksu (aktorzy zostali wcześniej przebadani na okoliczność chorób wenerycznych), zwłaszcza oralno-gejowskiego (przy okazji można zobaczyć, do jakich masturbacyjnych akrobacji zdolni są niektórzy panowie!), jest też klasyczna orgia, ale po początkowym szoku – obraz rozpoczyna się sceną kąpieli Jamesa, który uwiecznia kamerą zabawy penisem, ma to zresztą swoje znaczenie – widz dość szybko się do tych „momentów” przyzwyczaja. To nie jest porno, o ile za porno uznaje się sceny mające wywołać podniecenie seksualne, lecz opowieść o tym, jak wielką siłą motoryczną i destrukcyjną zarazem jest w życiu człowieka seks.

„Shortbus” pokazuje to w bezpruderyjny, czasami wręcz zabawny sposób, nie ma tu żadnej prymitywnej wulgarności, ba, nawet tak ulubione przez amerykańskie kino słowo „fuck” nie pada wcale albo prawie wcale.

Aktorzy, starannie dobrani naturszczycy, zagrali swoje role bardzo przyzwoicie. Największą rewelację stanowi grająca Sofię Sook-Yin Lee, dziennikarka kanadyjskiej stacji radiowej CNC, której za przyjęcie roli w „Shortbus” groziło wylanie z pracy (wstawiło się za nią wiele gwiazd Hollywood). Film Mitchella ma jeszcze kilka innych walorów. Rozbuchane kolorami, wysmakowane kadry (w tym ciekawie pomyślane wstawki animacyjne) to nie tylko wizualna uczta dla oka, ale doskonały portret barwnego środowiska bywalców nowojorskich klubów undergroundowych. A subtelna, balladowa muzyka tworzy niepowtarzalny klubowy klimat tej opowieści, która jest bezpruderyjnym hymnem na cześć miłości, przyjaźni, a przede wszystkim dobrego seksu. Tego seksu, który nie rani i nie krzywdzi, ale daje człowiekowi radość zabawy, bliskości i fizycznego spełnienia.

Po obejrzeniu „Shortbusa” niejeden polski widz uświadomi sobie, jak wiele lat świetlnych dzieli jego wciąż przaśną pod względem erotyki ojczyznę od Nowego Jorku, który przyciąga i fascynuje i stwarza ludziom możliwość realizacji swoich erotycznych, i nie tylko, fantazji. Symbolem takiego Nowego Jorku jest właśnie klub „Shortbus”, prowadzony przez intrygującą drag queen i skupiający wyznawców rewolucji seksualnej, ale – jak podkreśla właściciel(ka) – bez typowej dla lat 60. ideologii. Czysty hedonizm, może nawet przez Mitchella bardzo wyidealizowany, ale w sumie „przyjemny w dotyku”.

„Shortbus” był prezentowany na MFF w Cannes, a także na innych festiwalach, zdobywając na nich kilka nagród: na MFF w Atenach – nagrodę Publiczności, MFF w Gijón – nagrody za scenariusz i kierownictwo artystyczne, na Festiwalu Filmowym w Zurychu – nagrodę Golden Eye, a nagrodę Independent Spirit Award dostali producenci.

ASPEKTY TECHNICZNE

Najbardziej w oczy rzuca się kolor. Barwy są odrealnione, jaskrawe, często wręcz neonowe, a twarze aktorów stają się nienaturalnie różowe, ale należy tę kolorystyczną feerię poczytać za celowy zabieg artystyczny. Niemniej nie jest to prezentacja idealna – obraz, i tak już niebrzytewnie ostry, bywa zmiękczony, pojawia się szemranie tła, a okazjonalnie nawet ziarno. Szczegóły widać raczej przeciętnie, ciemne włosy aktorów często zlewają się.

Dźwięk to tylko Dolby Digital 2.0. Nagranie nie jest rozbudowane, dominują dialogi i subtelna, rzewliwa muzyka, a reszta odgłosów ma charakter plenerowy. W sumie brzmienie jest bardzo poprawne.

DODATKI

Realizację filmu przybliża materiał zakulisowy „Jak powstawał »Shortbus«” (30.33 min; dodatki są tłumaczone). Jego narratorem jest sam reżyser John Cameron Mitchell, a dokument został podzielony na rozdziały pokazujące poszczególne etapy produkcji. Można zobaczyć casting i taśmy z przesłuchań aktorów, warsztaty, pracę na planie, a wszystko zilustrowano bogatym materiałem filmowym. Ciekawy. W „Jak filmować seks” (8.27 min) pokazano kręcenie sceny orgii w klubie. W dodatkach jest także 8 scen niewykorzystanych, galeria zdjęć samoczynnie się przewijających na tle filmowej ballady oraz 4 zwiastuny. Do opakowania dołączona jest broszura z omówieniem filmu.

ren

Kupujący ten produkt kupili także:


Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 3.00 (1 głosów)
Podpis:

Opinie użytkowników (1)

  1. Bolek

    Bolek 2012-28-06 20:01 Odpowiedz

    \"To nie jest porno, o ile za porno uznaje się sceny mające wywołać podniecenie seksualne, lecz opowieść o tym, jak wielką siłą motoryczną i destrukcyjną zarazem jest w życiu człowieka seks.\" .

    Proszę przestać powtarzać kłamstwa. Za porno nie uznaję się TYLKO scen mających wywołać podniecenie, bowiem nie każdego podnieca to samo. Istotnie jest to nadrzędnym celem PRZEMYSŁU pornograficznego, ale proszę nie naginać i nie propagować pornografii w ten sposób, oraz nie wybielać jej podobnymi fałszywymi stwierdzeniami. Pornografią nazywa się (w skrócie) obrazowanie rozwiązłości seksualnej, co oczywiście jest zależne kulturowo i obyczajowo, ale w przypadku filmu sprowadza się do rejestracji niesymulowanego aktu seksualnego między ludźmi (nie między grającymi aktorami, tylko po prostu między ludźmi).

    Proszę mnie źle nie zrozumieć - nie piętnuję pornografii, ale wytykam bezmyślne powielanie nieprawdy głoszonej przez ludzi, którzy być może inspirują się sukcesami branży pornograficznej, albo za wszelką cenę dążą do sukcesu przez tzw. \"kontrowersyjnojść\".

    Nazywajmy rzeczy po imieniu.


Nasze oceny
Film:4
Obraz:4
Dźwięk:3
Bonusy:3
Stopka techniczna
Obraz::kolor, 1.78:1, 16:9
Dźwięk::Dolby Digital 2.0
Ścieżki dźwiękowe::polska (lektor), angielska
Napisy::PL
Płyta::2-warstwowa
Liczba scen::12
Bonusy::sceny niewykorzystane, materiał zakulisowy, galeria zdjęć, zwiastuny, broszurka
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.