Tą mroczną balladą rozpoczyna się jedna z oryginalniejszych polskich komedii, która dzięki swemu urokowi zawędrowała nie tylko pod strzechy, ale i na Antarktydę!
Do pewnego miasteczka przyjeżdża Ewa Bonecka, która ma tu podjąć naukę w Technikum Geodezyjnym. Jest wieczór, więc dziewczyna chce zakwaterować się w internacie, ale zdenerwowany jej gafami portier wyrzuca ją na ulicę. Nie mając wyjścia, dziewczę zaczyna błąkać się z walizką po mieście, w którym natyka się na różnego rodzaju typki spod ciemnej gwiazdy, jak Lulek, kandydat na złodzieja, który chce jej „sprzedać” cegłę. Naiwna i prostoduszna prowincjuszka bierze wszystko za dobrą monetę, aż w końcu trafia na komisariat policji, gdzie panuje ogromne zamieszanie: placówka czeka właśnie na inspekcję groźnego majora Piętki. Przerażona opowieściami aresztowanej prostytutki Ewa zamyka się przed stróżami prawa w zbrojowni, którą może otworzyć tylko wypożyczony z innego komisariatu włamywacz Leon. Przebrany za milicjanta rabuś zostaje w całym tym zamęcie wysłany na miasto do pilnowania niezamkniętego sejfu w sklepie jubilerskim…
Miał to być film o milicjantach, zainspirowany autentyczną historią chłopaka, który spędził parę dni na dworcowym komisariacie, ale „wicie, rozumicie”: ten numer by nie przeszedł, więc akcję umieszczono w fikcyjnej czasoprzestrzeni. Rozgrywa się zatem w surrealistycznym miasteczku (zagrał je Piotrków Trybunalski), w którym nocą jak szczury z nor wyłażą ze swych kryjówek wszelkiego rodzaju męty: ulicznice, złodzieje i mordercy. W takie właśnie środowisko trafia piękna i niewinna prowincjuszka Ewa i tylko cud sprawia, że nocne wędrówki po tym siedlisku zła nie kończą się dla niej źle. No ale jeśli ma się za opiekuna kogoś takiego, jak Stanisław Mikulski, to znaczy milicjant Piotr Malewski, jest to możliwe.
Debiutancka komedia Tadeusza Chmielewskiego, do której dialogi napisał sam Jeremi Przybora, jest utrzymana w tonacji absurdalno-groteskowej. Milicjanci noszą dziwaczne mundury, nawiązujące do czasów monarchii austrowęgierskiej, to samo dotyczy milicyjnego drylu, musztry i dyscypliny. Ich komisariat bardziej przypomina muzeum niż placówkę milicyjną. Z drugiej jednak strony „Ewa chce spać” jest oczywistą satyrą na absurdy Polski lat 50. Co rusz widać tutaj wyrażaną dosłownie, w formie szyldów i napisów, kpinę z obowiązujących nakazów i zakazów, przykładem jest też choćby hotel robotniczy dla kobiet, w którym nocą połowę mieszkańców stanowią przebywający tam nielegalnie mężowie i kochankowie lokatorek, kierowniczki nie wyłączając.
Z tego też względu film od samego początku borykał się z trudnościami, ingerencjami cenzury, a reżysera wręcz namawiano do zarzucenia projektu. Gotowe dzieło okazało się ogromnym sukcesem, podbijając serca nie tylko widowni polskiej, ale i zagranicznej, o czym świadczą zarówno nagrody na MFF w San Sebastian w 1958 (Złota Muszla i za scenariusz) oraz na MFF Mar Del Plata w 1959 (dla najlepszego filmu), jak i to, że obraz Chmielewskiego był oglądany nawet na Antarktydzie i platformach wiertniczych.
Warto wiedzieć też, że grająca, i to nieźle, tytułową Ewę Barbara Kwiatkowska otrzymała tę rolę dzięki akcji „Piękne dziewczyny na ekran”.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz czarno-biały, w telewizyjnym formacie 1.33:1. Niewolny wprawdzie od wad (szemranie tła, migotanie, zmiany jasności), ale pozbawiony zabrudzeń. Niezbyt ostry, szczegóły odwzorowane są przeciętnie i w ciemniejszych fragmentach i na czerniach nieco się gubią, jednak zważywszy wiek dzieła, prezentacja jest bardzo przyzwoita (wiedzieliśmy nowsze obrazy w znacznie gorszym stanie). Warto zwrócić uwagę na technikę oświetlania postaci, które w ostrym punktowym świetle często kontrastują z ciemniejszym i mniej wyraźnym tłem.
Dźwięk do wyboru w Dolby Digital 5.1 i w Dolby Digital 2.0. Ta pierwsza opcja jest lepsza, dźwięk jest intensywniejszy, lepiej słychać detale nagrania, które są nawet w pewnym stopniu stereofoniczne (ćwierkanie ptaków, stukot młotków tramwajarzy). Część z nich dochodzi nawet z tylnych kanałów. Do mankamentów nagrania należy zniekształcenie głosu aktorów, co przejawia się ich szeleszczeniem.
BONUSY
W dodatkach pozycja zatytułowana „Wywiad” (4.55 min), na którą składa się galeria fotosów z filmu i z planu przewijana na tle filmowej ballady oraz króciutkie wypowiedzi reżysera Tadeusza Chmielewskiego, mówiącego o inspiracji scenariusza i odbiorze filmu za granicą.
ren
CIEKAWOSTKI CUDOCYTAT
|
Opinie użytkowników (1)
Cezar 2013-21-01 8:56 Odpowiedz
Drobna uwaga, w filmie wsytępuje POLICJA , a nie MILICJA - zapewne z powodów wymieenionych powyżej.