Tym razem to historyjki autorstwa Andrzeja Nowickiego zdobyły palmę pierwszeństwa jako te najzabawniejsze. Jedną z nich jest na pewno „Oślepiająca piękność”, zakrawająca na tragiczną opowieść o tym, jak to pewna piękna królewna… okazała się nie tak olśniewająca (jak głoszono), by od jej widoku umierali śmiertelnicy, co poskutkowało odrzuceniem jej przez ukochanego rycerza. Kochał on bowiem tę, na którą spojrzeć nie można było z obawy utraty życia. Oczywiście opowieść, jak zawsze, spuentowana jest odpowiednio przez narratora w osobie nobliwego Jana Kobuszewskiego. Świetne jest opowiadanie „Podrzutek”, którego bohaterem jest nieznośne dziecię królewskie, które z racji, dziś byśmy powiedzieli, toksycznej osobowości podrzucane jest coraz to innym opiekunom, by wreszcie skończyć na własnym dworze i robić zamieszanie a to w służbie zdrowia, a to w transporcie lądowym i tym podobnych resortach. Znakomite puenty kończą opowiadania autorstwa Feliksa Dereckiego i Joanny Wilińskiej. W „Rodzinnej pamiątce” panny z pewnej rodziny oddają się, by tak rzec, za coraz to mniejsze korzyści, a w podsumowaniu „Skrzydeł” usłyszymy, iż czasem w życiu „wznoszą się tacy, co w ogóle skrzydeł nie mają”. Trafna uwaga kończy również „Sposób na królewny”, w którym Kobuszewski zastanawia się nad fenomenem panien, co to w domu szklanki nie umyją, a po wyjeździe za granicę podłóg do szorowania nastarczyć im nie można.
Są w tej części nieco słabsze opowiadania, jak dwuczęściowe „Parę funtów szczęścia”, „Szczęśliwe przypadki” czy „Wisełka”, ale i w nich jest kilka momentów, które powalają. Oczywiście obsada jest najmocniejszym punktem programu. W tej serii prym wiodą Halina Kowalska – etatowa królewna, Bożena Dykiel – wspaniała zarówno jako panna lekkich obyczajów, Pytia, jak i znudzona rybakówna, no i obaj odtwórcy ról Zagłoby w ekranizacjach trylogii – Mieczysław Pawlikowski i Kazimierz Wichniarz – dzielący między sobą rolę bajkowych królów. Z amantów bajkowych na czoło wysuwa się lekko diaboliczny Tadeusz Pluciński.
ASPEKTY TECHNICZNE
Oj, obraz mocno niedomaga. W niektórych opowieściach jest zbyt jasny, w innych zbyt ciemny. W odcinku o kosmicie mocno faluje (scena w parku z Wichniarzem i Plucińskim). Sporo śmieci analogowych: wąskie poziome czarne paski, kropki, rysy, dziury i włosy. Obraz ma dosyć kiepski kontrast i jest bardzo miękki. W zbliżeniach jedynie można bardziej wgłębić się w detale. Czerń przyzwoita, ale bieli jako takiej nie uświadczymy.
Dźwięk w Dolby Digital Mono, dialogi i monologi brzmią na tyle wyraźnie, że na przykład bez problemu wychwytujemy pomyłki w tekście i przejęzyczenia. Były to bowiem czasy deficytu taśmy filmowej i tym podobnych niedogodności. Ale to tylko dodaje cyklowi autentyczności.
BONUSY
Nic.
veroika |