NANUK Z PÓŁNOCY |
KOBIETA MIĘDZY PSEM I WILKIEM
Wojna niszcząc narody zaczyna od niszczenia jednostek.
Patrząc na zadbane domki, rosnące w ogródkach kwiaty, warzywa uprawiane w przydomowej szklarni aż trudno uwierzyć, że przez większą część filmu oglądamy kraj znajdujący się pod niemiecką okupacją. Co prawda Żydzi zniknęli, mięso jest reglamentowane i czasem panowie w czarnych mundurach wyprowadzą kogoś w kajdankach z domu, ale w porównaniu z tym, co możemy oglądać w polskich filmach opowiadających o okupacji, to niebo a ziemia. W Belgii, bo tam dzieje się akcja, wojna wyglądała trochę inaczej (drastyczniejsze widoki zobaczymy w scenach powojennych, w których kolaborant otoczony przez członków ruchu oporu zabija swe dzieci i siebie). Zwłaszcza widziana z perspektywy żony dowódcy flamandzkiego oddziału służącego po niemieckiej stronie…
Film zaczyna się ślubem Lieve i Adriaana. Ona piękna, młoda, ze wsi, on – pianista i flamandzki nacjonalista. Kupują stary dom z ogrodem, żyją spokojnie. I żyliby pewnie tak jak ich dziadowie, gdyby II wojna światowa nie zapukała także do neutralnej oficjalnie Belgii. Adriaan postanawia się zgłosić do tworzonych flamandzkich oddziałów przynależących do niemieckiej armii (Ochotniczy Legion Flandryjski szkolił się między innymi w Radomiu i w Dębicy). Robi to nie z miłości do nazizmu, ale z obawy przed inwazją bolszewików i marząc o niepodległej Flandrii. Zostawia żonę samą, z frontu wysyła regularnie pieniądze i, bardzo rzadko, listy. Pewnego dnia Lieve pomaga członkowi ruchu oporu, Francuzowi z pochodzenia. Francois choć wie, kim jest mąż kobiety, zatrzymuje się u niej, z czasem stają się kochankami. Po zakończeniu wojny Francois ratuje Lieve przed upokarzającym ścięciem włosów, interweniuje także w sprawie uwięzionego Adriaana. Kochankowie wyjeżdżają do Francji, ale wychowana w bogobojnej rodzinie Lieve w końcu postanawia wrócić do Belgii i tam czekać na męża. Adriaan wraca jako inny człowiek, opętany obsesją opisania wydarzeń z frontu, wybuchowy, mówiący do siebie. Ale jakoś żyją wspólnie, rodzi im się syn. Mijają lata, Francois, który dochrapał się wysokiego stanowiska, odwiedza czasem dawną kochankę, Adriaan zdając sobie sprawę z tego, kim jest gość, tłamsi w sobie gniew. Jego stosunki z Lieve pogarszają się coraz bardziej, w końcu kobieta decyduje się na drastyczny krok…
Na pozór spokojny obraz Andre Delvauxa (nominacja do Złotej Palmy w Cannes) kipi od emocji, od niewyrażonych uczuć, od niewykrzyczanych skarg. I dobitnie pokazuje, że wojna może niszczyć narody na różne sposoby – mogą to być stosy trupów w obozach koncentracyjnych, mogą to być rozbite rodziny i podzielona społeczność w każdej wsi i miasteczku, ciągnące się latami pretensje, szukanie sposobności do zemsty. Adriaan gdyby nie wojna byłby szanowanym obywatelem nie myślącym o rozróbach (no, może od czasu do czasu krzyknąłby parę haseł na wiecu flamandzkich nacjonalistów), sąsiadki Lieve przyjaźniły by się z kobietami, którym potem obcinają włosy i wyzywają od najgorszych, plądrują ich mieszkania – urazy pozostały do dziś: Walonowie wciąż wytykają Flamandom kolaborację (gwoli ścisłości, oni sami także wstępowali do niemieckiej armii…). Oprócz tego wszystkiego „Kobieta…” to także sprawnie opowiedziana historia trójkąta miłosnego, w którym wiele zależy od pruderyjnego wychowania, poczucia honoru, religijności i usunięciu w cień własnej ideologii. Film jest piękny wizualnie i świetnie zagrany – najciekawszą rolę, co chyba nie jest zaskoczeniem, stworzył Rutger Hauer jako Adriaan, postać w jego interpretacji głęboko dramatyczna i niejednoznaczna w ocenie.
Jan
Tytuł oryginalny: Een vrouw tussen hond en wolf
Gatunek: obyczaj, wojenny
Kraj produkcji: Belgia, Francja
Rok produkcji: 1979
Czas trwania: 107 min.
Kategoria wiekowa: 15 lat
Reżyseria: Andre Delvaux
Obsada: Marie-Christine Barrault, Rutger Hauer, Roger Van Hool, Senne Rouffaer, Hector Camerlynck
Dystrybucja: Cinematek