Wystarczy być.. szczęśliwą mamą.
Młoda i piękna matka cudownych dzieci, żona wspaniałego męża, spełniona bizneswoman, po prostu perfekcyjna pani domu. To oficjalny wizerunek Amy Mitchell. W rzeczywistości przepracowana i wykończona monotonią matczynych obowiązków Amy ma już dość bycia chodzącym ideałem. Pod wpływem wyzwolonych przyjaciółek, wkurzona przez leniwego męża egoistę porzuca gary … i naraża się obłudnym kurom domowym ze szkolnej rady rodziców.
W Polsce, w kraju gdzie silny jest kult Matki Boskiej i obowiązująca wciąż ikona Matki-Polki jako jedynej możliwej i akceptowalnej „Złe mamuśki” mogą się wydać filmem wręcz obrazoburczym. Bohaterki tej komedii odmawiają bycia idealnymi matkami: cierpliwymi, wybaczającymi, stającymi na rzęsach, by spełnić oczekiwania domowników, szefów, rodziny, sąsiadów czy pań z rady rodziców. I tym nas od razu ujmując… Amerykanki czy Polki – nie ma to znaczenia. Bo podzielają te same emocje. Polki bombardowane doniesieniami kolorowej prasy o kobietach, które idealnie łączą wszystkie funkcje i w dodatku wyglądają olśniewają podobnie jak ich amerykańskie koleżanki meandrują między dobrymi radami jak dobrze wychować dziecko, być demonem seksu w łóżku, zrobić idealny makijaż w minutę i wymienić koło w samochodzie. Bywając bardzo blisko stanu wrzenia lądują w gabinetach psychologów z depresjami i poczuciem winy, że nie dają rady. Komedia oczywiście nie zmierza w tę stronę, niemniej uruchamia refleksję co do tego, że wystarczy być wystarczająco dobrą matką by wychować dobrze dzieci i lepiej być po prostu spełnioną kobietą, bo dzieci szczęśliwej matki będą lepszymi ludźmi. Film pokazuje to w sposób nie podlegający dyskusji. I dobrze, bo tu akurat subtelność byłaby nie na miejscu. Zabawne dialogi, slapstickowe żarty i komedie sytuacyjne są na ogół śmieszne i choć „Złe mamuśki” mogłyby spokojnie objeść się bez wulgarnych żartów, szarżowania (scena w sklepie) i podawania nam na tacy pewnych rzeczy z cyklu „a teraz się wyzwalamy” to film ogląda się przyjemnie. Oczywiście nie ręczę za jego odbiór przez „inną” płeć.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz bardzo estetyczny. Kolory żywe, wręcz papuzie, mocno nasycone, z dominantą barw podstawowych. Dobra ostrość i kontrast. Brak usterek.
Dźwięk żywy i efektowny, zwłaszcza w scenach dawania czadu tudzież życiowych katastrof, które nie omijają bohaterek. W tyłach intensywnie brzmi szkoła, bar i ulica. Sporo wpadającej w ucho hip-hopowej muzyki.
BONUSY
Wydanie z książeczką i zwiastunami.
veroika |