Debiut Macieja Prykowskiego (wyprodukowany przez twórców „Rezerwatu”, co jest faktem dość istotnym) dzieli publiczność. Na Śląsku – choć na ekranie oglądamy Śląsk, którego już praktycznie nie ma – chwalą ciekawe tło opowieści, soczystość postaci i języka, a także to, że ten region można pokazać inaczej: w kolorach, zabawnie i ciepło. Poza Śląskiem psioczą na sztampowość rozwiązań głównych wątków, na fatalny dobór ścieżki dźwiękowej z „Daddy Cool” Boney M na czele, na to, że dosadnie, folklorystycznie i niedbale. I chyba obie strony mają rację. Ciekawsze są postacie drugiego planu (rzadko zdarzają się tak zabawni i ludzcy bohaterowie w polskich komediach romantycznych), wiodące wątki niczym nie zaskoczą, folklor jest tak zaakcentowany, że aż baśniowy, montaż i muzyka rzeczywiście prezentują się miernie, a scenografia jest zaskakująco świeża i barwna. Film ma dwa główne wątki: młody Romanek stara się zdobyć serce Motylka, miejscowej piękności z dość pokaźną tuszą (naprawdę ma na imię Otylia), zaś jego ojciec po przyjeździe z wojaży po świecie uderza w konkury do Lucy, prywatnie ciotki Motylka. Bojów o serca niewiast panom nie ułatwia bynajmniej zgorszeniec, czyli ekshibicjonista szalejący na Fytlu, osiedlu podbytomskich familoków, gdzie rozgrywa się cała akcja. Ale finał jest łatwy do przewidzenia… W tle oglądamy mikroświat starych familoków, gdzie każdy o każdym wszystko wie, gdzie wścibskie babcie czatują przy oknach, by coś podejrzeć i potem o tym „poklachać”, gdzie może i bieda z nędzą, ale wesoło i swojsko, gdzie niektórzy skrywają małe, ale dla nich ważne sekreciki. Takich osiedli zostało już niewiele, a klimatu przedstawionego w filmie znajdziemy na nich jeszcze mniej… W sumie film jest miłą odmianą po komediach romantycznych rozgrywających się seryjnie w wypasionych warszawskich apartamentach, zaludnionych bez wyjątku przez młodych, pięknych i bogatych. Mógłby być jeszcze milszą, gdyby scenarzysta zadbał o trochę oryginalności, a reżyser bardziej panował nad całością. Wyszło przeciętnie.
ASPEKTY TECHNICZNE
Dźwięk, nagrany w Dolby Digital 5.1, zachwyca starannością realizacji. Dzięki brakowi głośnych efektów specjalnych (wybuchów itp.), a obecności wielu cichych odgłosów tła można usłyszeć wiele niuansów ścieżki dźwiękowej pięknie rozłożonych na kanały. Realistycznie dochodzi z boku granie świerszczy w scenach wieczornych, świergot ptaków, skrzypienie drzwi, łopot skrzydeł przelatujących gołębi i wiele innych. Bardzo sugestywnie nagrano odgłos nadjeżdżającego pociągu – ma się wrażenie, że zaraz wjedzie do pokoju.
Światło w „Zgorszeniu publicznym” pożyczono chyba z południa Europy – słońce rozświetla wiele kadrów, a nie razi w oczy tylko dlatego, że jego blask odbija się nie od białych ścian, ale od ciemnoczerwonych cegieł familoków. Z tą czerwienią pięknie kontrastuje żywa zieleń bujnych traw i drzew. Kolory wypadły naturalnie, łącznie z karnacją aktorów. Ostrość dobra, szczegóły, takie jak źdźbła trawy na łące czy zmarszczki na twarzach bohaterów, widać bez problemu. Obraz czysty, z dobrym kontrastem.
BONUSY
W dodatkach parę zwiastunów, galeria zdjęć z filmu (0.45 min) i dwa nieco dłuższe dodatki: sceny usunięte (9.30 min) i materiał „Making of” (10 min). W scenach usuniętych między innymi bardziej rozbudowana wersja rozmowy Romanka z ojcem, Motylek opalający się w wysokiej trawie i milcząca św. Barbara. Film nie stracił na ich usunięciu. W materiale o realizacji głos zabiera głównie reżyser, mówiący o aktorach i wyborze plenerów. Dowiemy się, że aktor grający Romanka nie jest Ślązakiem i musiał popracować nad nauczeniem się gwary, a zdjęcia kręcono między innymi na terenie dawnej huty w Chorzowie.
W ustawieniach jest do wyboru opcja z napisami z tłumaczeniem śląskich słów i zwrotów.
Jan / itk
Premiera DVD: 7.07.2011 |