Budowniczy Dan Sanders (Brendan Fraser) z Chicago podejmuje się nadzorowania budowy w leśnych ostępach Oregonu luksusowego osiedla mieszkaniowego. Oczywiście nie podoba się to dotychczasowym mieszkańcom owego przyrodniczego zakątka – zwierzętom, które jednoczą siły w celu przepędzenia intruzów.
Koalicja futrzaków pod wodzą szopa pracza zaczyna znęcać się nad nieszczęsnym Danem, a repertuar tortur zależy od umiejętności danego zwierzęcia. Skunksy oblewają inżyniera cuchnącą cieczą, wrona nie daje spać stukaniem w okno, ale to nie wyczerpuje metod leśnego bractwa, które potrafi obsługiwać samochód i wykonywać wiele innych ludzkich czynności.
I na tym głównie polega cała zabawa – na mnożeniu gagów w rodzaju „dokopać” Danowi i jego rodzinie, która i tak nie jest zachwycona życiem na łonie przyrody. Szlachetne intencje, ale zaserwowano je w prymitywnej komedii, która prawdziwych obrońców natury może jedynie zdegustować.
ASPEKTY TECHNICZNE
Ostrość obrazu dosyć dobra, projekcji nie zakłócają żadne brudy (prócz tych wylewanych na głównego bohatera), kolory naturalne i dobrze nasycone. Czerń głęboka.
W ścieżce dźwiękowej dzieje się sporo, to znaczy często słychać odgłosy kolejnej tragedii przydarzającej się Danowi. Zazwyczaj są one głośne i kończą się z hukiem (hukiem głazu, hukiem spadającego toytoya, hukiem dobijającego do czegoś samochodu itp.). Wyraźnie słychać przejeżdżający z głośnika do głośnika samochód, szum wody z węża (na szczęście wąż tym razem tylko ogrodowy), klakson, śpiew ptaków, werbel dochodzące z różnych stron.
BONUSY
W dodatkach pięć zwiastunów, materiał z planu, w którym właściwie jedyne ciekawe rzeczy to spontaniczny taniec Kena Jeonga i pokazanie realizacji zdjęć z udziałem zwierząt, do tego 10 krótkich, niezbyt ciekawych wywiadów z twórcami i aktorami głównie chwalącymi film i atmosferę na planie.
ren / itk |