Głównego bohatera można i lubić, i nienawidzić – zależy od punktu widzenia. Z jednej strony Marc, który został prezesem dużego europejskiego banku, stopniowo staje się konformistą (chciał dokonać zmian w strukturach, w sposobie zarządzania, nici z tego wyszły), jest też po trochu snobem i bufonem (chce zarabiać jak najwięcej, gdyż tylko to według niego zapewnia szacunek). Z drugiej lawiruje jak się tylko da i wchodzi w przeróżne układy, by uratować swój bank Phenix przed coraz mocniejszymi zakusami Amerykanów, wyglądających przy nim na bardziej bezwzględnych i bezdusznych (podsyłają mu nawet piękną modelkę, która ma go nakłonić do podjęcia rozmów i wydobyć parę informacji). A przy okazji ma wiadomość, że choć jest prezesem, to korporacja jest ponad nim i jeśli zechce, strąci go z takim trudem zdobytego stołka…
Grecki reżyser pracujący we Francji od wielu już lat cierpi na spadek formy (ostatni porywający obraz, który wyszedł spod jego ręki to chyba „Pozytywka”, było to już… ćwierć wieku temu!). Tym razem jednak spisał się lepiej niż w kilku ostatnich, kręconych co kilka lat, filmach. „Żądza bankiera” co prawda nie mówi nic nowego o świecie wielkich finansów – jest bezduszny, pełen intryg, zakulisowych gierek, perfidnych szefów zwalniających tysiące pracowników i manipulujących nimi – ale opowiedziana jest (mowa o sekwencjach gabinetowych, poza nimi napięcie zdecydowanie spada) momentami porywająco. Niemała w tym zasługa odtwórcy głównej roli, znanego głównie z komediowych występów Gada Elmaleha, który stworzył postać wytrawnego gracza bez sumienia, ale walczącego (przynajmniej w swoim mniemaniu) dla większych idei. Na tle licznie powstających pokryzysowych obrazów o świecie finansów i przekrętów w nim robionych „Żądza bankiera” prezentuje się całkiem solidnie.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz nie ucieszy naszych oczu. Kolory mało francuskie. Sporo brzydkich zielonkowatych odcieni o butelkowym połysku, lub też niebyt ciepłych, zgaszonych brązów. A to wszystko stanowi tło dla czarnych, szarych i granatowych garniturów rzeszy bankowców. Nic dziwnego, że jeśli spośród tych ponurości wychynie na powierzchnię jakiś weselszy barwny promyk jak ten w postaci żółtej sukni modelki jesteśmy bardzo ukontentowani. Kontrast jest kiepskawy, podobnie jak ostrość co dodaje jeszcze obrazowi smutnej powagi. Szemrze intensywnie tło.
Dźwięk ze spora dozą muzyki elektronicznej i incydentalnymi przestrzennościami. Incydentalnymi i robiącymi wrażenie, bo to wybuchy wyobraźni Marca, który wyobraża sobie co by zrobił z danym delikwentem podczas gdy w rzeczywistości musi zachować spokój. Oprócz tych scen ładne rozseparowanie mają sekwencje na lotnisku, podczas pogrzebu, gdy deszcz dudni o płótno parasoli czy podczas dyskoteki.
BONUSY
Zwiastuny.
Jan/veroika |